Za dnia pracują lub studiują, popołudnie poświęcają na rozwijanie swojego hobby, a wieczorami biorą dodatkową, dorywczą robotę, często związaną ze swoją pasją. To slashies, jeden z odłamów millenialsów. Wbrew pozorom nie są pracoholikami, tylko chcą w swoim życiu spróbować wszystkiego, łącznie z pracą w różnych sektorach. Czy w Polsce, gdzie w wielu firmach dalej pokutuje folwarczny format relacji pracodawca-pracownik, życie jako slashies również się przyjmie?
Slashies, czyli trend
Ci przeklęci millenialsi – wzdychają pracodawcy na całym świecie. Trudno im się dziwić – popularny na Zachodzie trend skakania między zawodami dotarł również do Polski. W ostatnim badaniu Instytutu Badawczego Randstad opublikowano informacje, że aż 21 proc. „igreków” zmieniło w zeszłym roku pracę. Ten wynik daje nam jedno z czołowych miejsc wśród państw Unii Europejskiej, jeśli chodzi o rotację zawodową.
Zła wola? Efekt rozkwitu tak zwanego rynku pracownika? Raczej zmiana myślenia. Według doktora Mike'a Raffertyego z University of Sydney Business School pokolenie urodzone po 1985 roku traktuje pojęcie kariery jako anachronizm – zwłaszcza w jednej firmie.
Jak się okazuje, w naszym kraju slashies działają już od jakiegoś czasu. Potwierdza to Bartosz Struzik, dyrektor zarządzający serwisu Monster Polska.
– Chociaż sama nazwa nie jest popularna, „slashies” już teraz funkcjonuje w Polsce i prognozujemy, że będzie zyskiwać na popularności. Trend ten jest odpowiedzią i niejako odzwierciedleniem stylu życia i pracy Millenialsów. Z naszych badań wynika, że dla tych pracowników priorytetem jest możliwość ciągłego doskonalenia się oraz rozwijania własnych pasji. Z drugiej strony rozwój technologii sprawił, że zanikają bariery – komunikacyjne, terytorialne, czasowe. A to sprzyja aktywności na wielu polach równocześnie – tłumaczy.
– Co to oznacza dla pracodawców? Przede wszystkim, że warto otworzyć się na elastyczne formy zatrudnienia, możliwość pracy zdalnej. Poza tym warto zauważać pozazawodowe pasje swoich pracowników, wspierać ich rozwój, w miarę możliwości szukać możliwości łączenia ich z działalnością firmy. Trudno o lepszy sposób na zbudowanie lojalności i przywiązania pracownika do firmy – dodaje.
Coraz większa rzesza młodych ludzi decyduje się na taką formę pracy. Coraz ważniejsze staje się dla nich budowanie swojego portfolio, wpisywanie do CV kolejnych miejsc pracy oraz uczenie się nowych rzeczy przez całe życie. W poszukiwaniu nowych wyzwań i możliwości slashies nie zagrzeją miejsca w firmie przez dłuższy czas. A to złe wieści dla przedsiębiorców – inwestycja w pracownika może okazać się daremna, bo ten nie będzie miał skrupułów, by zmienić pracę w praktycznie w dowolnym momencie.
Aleksandra Wesołowska z serwisu Praca.pl potwierdza opinię Struzika. Zaznacza jednak, że rodzima wersja slashies jest wykoślawiona w stosunku do zachodnich rówieśników z powodu warunków krajowego rynku pracy. – Trend slashies ma bardzo dużą szansę, żeby się utrzymać, głównie ze względu na rozwój technologii, który umożliwia wykonywanie wielu prac zdalnie – komentuje. – Pokolenie Y i wchodzące na rynek pokolenie Z charakteryzuje duża aktywność i chęć poznawania świata, doświadczania. Jednak wynagrodzenia na polskim rynku ciągle są na dość niskim poziomie. Osoby, które chcą korzystać z życia często są zmuszone, żeby znaleźć dodatkowe źródło dochodów – kwituje.
Slashies, czyli mit
Pojawiają się jednak głosy, które nie są już tak entuzjastycznie nastawione do nowego trendu. Łukasz Komuda, ekspert rynku pracy z Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych w rozmowie z INN:Poland stwierdza, że owszem, slashies pojawią się w Polsce, ale będzie to nisza. Do tego taka, której opinia będzie rezonować na całe pokolenie.
– Pracodawcy lubią myśleć, że młodzi ludzie są roszczeniowi i znajdują potwierdzenie wśród osób o takiej kulturze pracy. A sytuacja jest zupełnie odwrotna – to zatrudniający są rozpuszczeni, bo nagle przestał działać argument „na twoje miejsce jest dziesięciu innych” – podkreśla. – Obecne niskie bezrobocie nie zamieniło w Polsce rynku pracodawcy na pracownika. Po prostu w dużych miastach można przebierać między podobnymi, źle płatnymi pracami – dodaje.
Zdaniem Komudy, bycie slashies wiąże się z kilkoma czynnikami. Młodzi ludzie wiedzą, że Polsce zarabia się mało, zwłaszcza na samym początku drogi zawodowej, więc dodatkowe sto złotych w innej firmie jest dla nich wystarczającą motywacją do porzucenia obecnego pracodawcy. Nie są z nim związani żadną lojalnością, co istotne jednak, posiadają poduszkę finansową, najczęściej w postaci rodziców.
Dzięki temu wiedzą, że mogą w dowolnej chwili albo skupić się na studiach, rozwijaniu swoich zainteresowań (zwłaszcza w branży kreatywnej, jak fotografia czy grafika) bez utraty płynności finansowej, niezbędnej do przeżycia kolejnego miesiąca. Ekspert określa ten rodzaj myślenia mianem luksusu nieprzyjmowania każdej oferty, jaka pojawi się na rynku pracy. Dotyczy to jednak głównie osób z wielkich miast – młodzi z ludzie z mniejszych ośrodków slashies raczej nie zostaną.
Bartłomiej Kwapisz, analityk i redaktor firmy Sedla&Sedlak tłumaczy INN:Poland, że nowy termin jest niczym innym jak marketingową wydmuszką.
Na obecną chwilę pracodawcy w Polsce muszą trzymać rękę na pulsie – slashies nie staną się wyjątkiem, tylko regułą na rynku pracy. W końcu trzeba będzie stanąć twarzą w twarz ze zmieniającą się rzeczywistością i przygotować się na coraz większą liczbę osób w wieku produkcyjnym, które wyznają zupełnie inne wartości (patrzymy na Was, przedstawiciele pokolenia Z).
W naszych analizach osoby zatrudnione w kulturze regularnie plasują się na ostatnich miejscach zestawień wysokości zarobków. Brak danych na temat ilości osób określanych jako "slashies". Nie wiemy czy ma miejsce wzrost dorywczej pracy zarobkowej. Tego typu działalność raczej nie wpłynie na zmiany postaw pracodawców. Przypuszczamy, że "slashies" to po prostu nowy modny termin i tzw. fakt medialny, powstały w efekcie popularności pewnych form ekspresji w kręgach towarzyskich dziennikarzy i marketingowych zabiegów firmy Rebook.