Kiedy startup z Doliny Krzemowej ma świetny pomysł, szuka na całym świecie programistów, którzy będą w stanie zrealizować wyzwanie. Na globalnym rynku o takie zlecenia rywalizują firmy z całego świata. Aby móc konkurować z tak zwanymi software-house’ami z Indii, Izraela, czy nawet Czech, trzeba się czymś wyróżnić. Dobre kodowanie jest standardem. Polacy z Wrocławia znaleźli swój sposób.
W 2014 roku amerykańska firma Electric Objects w ciągu miesiąca zebrała 800 000 dolarów na stworzenie ramy, która podłączona do internetu pozwala oglądać cyfrowe dzieła sztuki na ścianie we własnym domu. W grudniu magazyn „Time” zaliczył ten pomysł do grona „TOP 25 Innventions of the Year 2014”. Kiedy trzeba było stworzyć aplikację do obsługi urządzenia, amerykanie wybrali jedyną firmę, która była w stanie podołać wyzwaniu – wrocławskie studio Droids On Roids (Roboty na sterydach).
Tę nazwę znają tylko wtajemniczeni. Ale jeśli na swoim smartfonie macie podłączony Onet Dysk albo rozmawiacie ze swoimi klientami przez apikację mobilną LiveChat, to znaczy, że też korzystacie z rozwiązań, które powstały w stolicy Dolnego Śląska. Droids On Roids pojawiają się wtedy, kiedy ktoś inny ma znakomity pomysł, a brakuje mu wykonawcy. Na zlecenie innych tworzą aplikacje mobilne. Ich innowacyjność wcale nie leży w programowaniu, ani zarządzaniu projektem. Wyjątkowe jest podejście do współpracy z klientem.
Kiedy 5 lat temu Tomasz Muter i Wojciech Szwajkiewicz zakładali swoją firmę, mieli za sobą kilka lat doświadczenia w pracy z agencjami interaktywnymi. Zdecydowali się, aby pójść na swoje, gdy poczuli, że są już gotowi. Mieli wystarczająco dużo doświadczenia, a nawet jeśli nie do końca wiedzieli jaką firmę chcą stworzyć, mieli przynajmniej jasno sprecyzowane, czego nie chcą
- Po 4 latach wspólnej pracy, zauważyliśmy, jak szybko rośnie rynek technologii mobilnych, postanowiliśmy zbudować własną firmę – mówi Muter. – Nie chcieliśmy być kolejnym outsourcingiem bez duszy. Wiedzieliśmy czego potrzebują klienci.
Transparentność
- 90 procent naszych klientów to klienci zagraniczni, głównie ze Stanów Zjednoczonych – mówi Szwajkiewicz. Stworzyli aplikacje, które działają w Wielkiej Brytanii, Szwecji, Norwegii, a nawet w Singapurze. – Żeby wejść na rynek amerykański musimy być absolutnie transparentni dla naszych klientów. To pierwszy fundament naszego sukcesu. Pozwala klientowi lepiej zrozumieć procesy zachodzące podczas wytwarzania oprogramowania, zmniejsza ryzyko wystąpienia jakichkolwiek nieporozumień. Klient dokładnie wie, za co płaci.
Droids On Roids wprowadziło wiele, jak sami je nazywają, mini-procedur. Proces współpracy rozpoczyna się od prezentacji zespołu projektowego podczas telekonferencji.
– Chodzi o to, że pokazanie realnych osób, buduje bliską relację – wyjaśnia Muter. – Nawet jak ktoś jest po drugiej stronie oceanu, wie, że w biurze we Wrocławiu pracuje nad jego projektem konkretny Marcin czy konkretna Aneta.
Programiści przez cały czas są w 100 procentach dostępni dla klienta. Zleceniodawca ma wgląd do codziennych raportów z postępów prac. Klient w każdej chwili wie: co jest robione, kiedy będzie skończone, jaki jest cel działania, ile ono zajmie, a przede wszystkim ile to będzie kosztowało.
– Z narzędzi, których używamy wyciskamy maksimum ich możliwości – mówi Wojciech Szwajkiewicz. HipChat, Jira czy Slack przeciętnemu użytkownikowi komputera nie mówią zbyt wiele, ale to właśnie one zapewniają bliską współpracę i dobrą komunikację nawet wtedy, gdy dwie strony są oddalone od siebie o tysiące kilometrów. Droids On Roids systematycznie pytają klienta o jego satysfakcję.
Rozwój
- Inspirację do takiego działania czerpiemy z książek (czytamy ich naprawdę dużo) oraz rozmów z zaprzyjaźnionymi firmami – mówią zgodnie Muter i Szwajkiewicz. - Interesują nas nowe modele zarządzania, testujemy regularnie najnowsze rozwiązania wspomagające komunikację, tworzenie i testowanie aplikacji. Dużo eksperymentujemy w zakresie motywacji i rozwoju naszego zespołu. W Droids On Roids bardzo dużo ze sobą rozmawiamy, nie mamy tematów tabu ani tajemnic poliszynela, słuchamy potrzeb każdego jednego członka zespołu i staramy się rozwiązywać ewentualne problemy na bieżąco.
Założyciele Droids On Roids sami również chętnie dzielą się wiedzą. Prowadzą warsztaty na uczelniach, występują na konferencjach opowiadając o swoich doświadczeniach, organizują bootcampy – szkolenia dla początkujących programistów, którzy przez siedem dni tworzą swoje pierwsze aplikacje mobilne pod okiem doświadczonych specjalistów Droids On Roids.
Programiści we Wrocławiu są towarem deficytowym. To właśnie w stolicy Dolnego Śląska pojawiła się oferta bonusu relokacyjnego dla specjalisty IT. Firma konsultingowa oferowała 10 tys. złotych premii na start dla kandydatów, gotowych przeprowadzić się do Wrocławia. Ale podejście Wojciecha i Tomasza, sprawia, że Droidy rosną niczym na sterydach.
Przez pięć lat Droids On Roids z trzyosobowej organizacji urosło do 40-osobowej firmy. W 2015 roku zdobyli trzecie miejsce w prestiżowym rankingu Deloitte Technology Fast 50 Central Europe Awards w kategorii Rising Star.
Miarą ich sukcesu jest to, że wkrótce całą firmę czeka firmowy wyjazd. Za granicę. Na Bali. Na miesiąc. Zapytany o cel podróży Szwajkiewicz mówi:
– Będziemy tam pracować, zwiedzać, poznawać tamtejszą kulturę i bawić się skacząc z motoru na deskę surfingową czy trenując kitesurfing.
Klientom z Kalifornii nie robi różnicy, gdzie powstaje kod ich aplikacji. Liczy się efektywna komunikacja i gwarancja jakości. Dla nich Dolny Śląsk może być równie egzotyczny jak Bali.
Przewagę konkurencyjną można budować na jednym z trzech filarów. Pierwszym jest posiadanie unikalnego produktu, którego nie ma konkurencja. Producentów aplikacji mobilnych jest jednak bardzo wielu. Drugim - cena. Choć sprawdza się w handlu detalicznym, to nie jest to strategia, która sprawdzi się na rynku zaawansowanych technologii. Tomasz i Wojciech postawili na obsługę klienta.
- Właściwie, to dopiero teraz rozumiem, co nam przyniosło taki sukces - kończy Muter.