Przez lata przyszli lekarze, kształcący się na Uniwersytecie Łódzkim, mieli pod górkę. Na uczelni panował bałagan i „nadprodukcja” specjalistycznych przedmiotów. Oto, jak władze uczelni zaprowadzały porządek!
Diagnoza? Pacjent był w fatalnym stanie. – Na naszej uczelni program nauczania był rozbudowany do granic możliwości – nie ukrywa dr hab. n. med. Marzenna Zielińska, prodziekan ds. rozwoju dydaktyki na Wydziale Lekarskim. – Był przeładowany wysoko specjalistycznymi przedmiotami, które nie są podstawą nauczania. Nie był uporządkowany, brakowało sylabusów. Nie było też jednolitego mechanizmu egzaminowania z przedmiotów LEP-owskich [czyli z zakresu Lekarskiego Egzaminu Państwowego – przyp. red.] – dodaje. Najlepszy przykład: wspomniane przedmioty pojawiały się na trzecim roku studiów, podczas gdy – zdaniem specjalistów – powinny być nauczane pod koniec toku nauki. Im bliżej Egzaminu, tym lepiej.
W końcu władze uczelni postanowiły zrobić porządek. Plan dostał swój kryptonim – „Operacja Sukces” – i pod tą nazwą funkcjonuje dziś, jako tok studiów. Realizacją pokierował dr Janusz Janczukowicz, wieloletni członek organizacji zajmujących się nauczaniem medycyny. Na pierwszy ogień poszli koledzy dra Janczukowicza, przeszkoleni przez ekspertów z Wielkiej Brytanii i Holandii. – Tematyka była szeroka – podkreśla prof. Zielińska. – Chcieliśmy ujednolić zasady pisania sylabusów, czy samego nauczania. Tłumaczyliśmy, że nauczyciel musi rozumieć, co oznacza „student wie”, „student umie”, „student poznaje”. Nie spotkaliśmy się z większym oporem. Ludzie rozumieli, że musimy zmodyfikować sposób kształcenia – kwituje.
Potem przyszła kolej na studentów. Część przedmiotów wypadła z programu nauczania, inne przesuwano lub łączono. – Kiedyś na pierwszym roku studenci zaczynali anatomię w semestrze zimowym, a histologię w letnim. Teraz te przedmioty idą równolegle, więc jeśli na anatomii studenci uczą się np. o ręce, to potem mają z tego tematu zajęcia z mikroskopami – twierdzi prof. Zielińska.
Wykładowcy postanowili też zadbać o to, by ich absolwenci byli profesjonalistami pełną gębą, dbającymi o lekarski savoir-vivre. Wprowadzono rady, jak się witać z pacjentami, jak prowadzić wywiad medyczny, podkreślano wagę okoliczności – choćby tych najbardziej prozaicznych, jak to, że podczas wizyty pacjenta nikt inny nie powinien wchodzić do gabinetu lekarskiego. W ślad za standardami, których zaczęto uczyć w Łodzi, poszło dziś i ministerstwo zdrowia oraz ministerstwo nauki i szkolnictwa wyższego. Dwa roczniki studiów, jakie zostały objęte zmianami, dziś są wysoko oceniane przez swoich wykładowców.
Dziś „Operacja Sukces” obejmuje sześcioletnie studia, podzielone na część podstawową i kliniczną – z czego już po pierwszych trzech latach studenci mogą zmienić kierunek studiów, kontynuować edukację w innych placówkach w Polsce i za granicą, czy podjąć pracę w firmach medycznych. Szlifują język angielski – jako lingua franca publikacji medycznych i współczesnej medycyny. Mają więcej zajęć fakultatywnych oraz w klinikach, uzyskują też dostęp do informatyki medycznej w wersji podstawowej i rozszerzonej, czy centrum multimedialnego, zmniejszającego bariery dla studentów niepełnosprawnych.
Nie byłoby sukcesu – czy też „Operacji Sukces – unikatowego modelu kształcenia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Medycznego w Łodzi odpowiedzią na potrzeby gospodarki opartej na wiedzy” bez środków europejskich – a mianowicie niemal 4,5 mln złotych pozyskanych przez uczelnię od Narodowego Centrum Badań i Rozwoju w ramach obszaru Poddziałanie 4.1.1 Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki. Dzięki temu możemy dziś powiedzieć: na zdrowie!