W Przemyślu przygotowywany jest największy na świecie dzwon. 50-tonowy instrument z mosiądzu i cyny trafi do Brazylii. Odlewa go działająca od XIX wieku "Odlewnia Jana Felczyńskiego". Dzwon polskich ludwisarzy powita też papieża Franciszka na Światowych Dniach Młodzieży.
– Za rozdźwięk odpowiada cyna, za to, że dzwon wybrzmiewa długo – opowiada Jan Olszewski, ósme już pokolenie ludwisarzy. To on dziś zarządza pracownią ludwisarską Jana Felczyńskeigo, swojego pradziadka, która wylewa w Polsce dzwony od ponad 200 lat. Redakcja Inn:Poland miała okazję zadać mu kilka pytań o to, jak w ogóle powstają dzwony, ile ważą, z czego się je odlewa. No i kto je kupuje.
O dzwonach wiedzą chyba wszystko. Dziś to właśnie ta pracownia zapewnia dzwony na wszystkie najważniejsze okazje. – W ostatnich latach dostarczyliśmy dzwon 'Jan Paweł II' na Wawel, do wieży srebrnych dzwonów, bardzo prestiżowy projekt. Poza tym dzwon 'Mieszko i Dobrawa' na 1050 rocznicę chrztu Polski. Nasz dzwon będzie witał papieża Franciszka na Światowych Dniach Młodzieży – opowiada szef rodzinnej firmy. Kolejny dzwon, z symbolicznym przestrzeleniem, trafił do Muzeum Katyńskiego w Warszawie.
Ile waży dzwon?
Większość osób widziała dzwon z bliska może przy okazji zwiedzania Wawelu, a z daleka trudno ocenić jego rozmiary, czy wagę. Dlatego zadaliśmy ludwisarzowi z tradycjami mnóstwo pytań technicznych.
Główną tajemnicą dzwonu jest jego kształt. Jak się układa linia, kąty nachylenia. Inną tajemnicą są etapy produkcji, o niektórych pani mówię, ale innych nie wyjawię, są tylko dla nas – śmieje się ludwisarz w ósmym pokoleniu.
Saga rodu Felczyńskich rozpoczęła się w Kałuszu – dziś na Ukrainie. To właśnie tam 208 lat temu Michał Felczyński założył pierwszą w tej części Europy odlewnię dzwonów. Sam uczył się prawdopodobnie u niemieckich lub włoskich odlewników na terenie byłej Galicji. Później pracę kontynuowali jego czterej synowie i kolejne pokolenia.
Pradziadek Jana Olszewskiego, Jan Felczyński, trafił do Przemyśla w wyniku wojennej zawieruchy. Trzy lata po wojnie uruchomił odlewnię pod nazwą „Odlewnia i Naprawa Dzwonów Jana Felczyńskiego”. Stworzył nie tylko dzwony nagradzane nawet za granicą, ale też niedźwiadki przemyskiej fontanny – symbol miasta. Tradycje ludwisarskie przeszły na dzieci i wnuków.
– Jest to jedna ze starszych firm w Polsce – przyznaje Piotr Olszewski, zapytany o to, jak skutecznie podtrzymać firmę przez dwa wieki. – Udaje kontynuować tę tradycję, dzięki pasji i zaangażowaniu. To dość specyficzne rzemiosło, które pochłania. Zawsze się ktoś znajduje chętny w kolejnym pokoleniu, ja też na początku nie chciałem, jestem z wykształcenia ekonomistą.
W zakładzie zatrudnia kilkanaście osób, ślusarzy, tokarzy, a nawet artystów. Co produkuje odlewnia ludwisarska? W Przemyślu powstają przede wszystkim dzwony kościelne i okolicznościowe, których głos słychać na każdym z kontynentów. Do Pragi trafił dzwon na cześć Karola IV, kolejne poleciały do Indii i Brazylii. – Dużo dzwonów robimy dookoła Europy, w naszym regionie, Słowacja, Norwegia, ale też wyślemy duży zestaw do Brazylii – przyznaje.
Kto dziś kupuje dzwony? – Kościoły oczywiście – mówi Piotr Olszewski. 99 proc. klientów to parafie i kościoły w Polsce i na całym świecie. W Polsce wciąż powstają kościoły, a na wielu wieżach brakuje dzwonów jeszcze od czasów wojny.
Jak w takiej branży wygląda konkurencja? – Tych firm nie ma tak wiele jak kiedyś, ale zakłady istnieją po całej Europie. Nie powstają już jednak nowe – mówi Piotr Olszewski.
Dzwon potrzebuje czasu
– Średni dzwon waży ok 500 kg – wyjaśnia Piotr Olszewski. Czas spokojnej produkcji to ok 3 miesiące. Większe powstają dłużej, mniejsze oczywiście krócej, ale niektórych etapów nie da się za bardzo skrócić – wyjaśnia Olszewski. A.. ile kosztuje dzwon? Co za zaskoczenie, cena nie ma granic. – Mały dzwon kosztuje tak od dwóch tysięcy, ale górnego limitu nie ma… Teraz, powiem pani, robimy dzwon największy na świecie, 50– tonowy. Właśnie do Brazylii – mówi ludwisarz.
Tworzy się formę przede wszystkim, która składa się z 4 głównych części. Część wewnętrzna czyli rdzeń, potem tworzy się tzw. dzwon fałszywy, którego kształt odzwierciedla kształt prawdziwego dzwonu. Następnie powstaje płaszcz, czyli zabezpieczenie od wewnątrz, i korona. Na dzwon fałszywy nakłada się ornamenty z wosku odlewniczego. Te ornamenty zostają odbite w płaszczu. Potem się tę formę rozkłada, usuwa się dzwon fałszywy i w jego miejsce wlewa się materiał.
Materiał to stop miedzi i cyny, czyli tzw. brąz dzwonowy. Za rozdźwięk odpowiada cyna, za to, że dzwon wybrzmiewa długo. – Sam dźwięk dzwonu to skomplikowana sprawa – mówi Piotr Olszewski i dodaje, że to jeden z najbardziej skomplikowanych instrumentów muzycznych. – Tam jest ponad 50 tonów pobocznych, w tym 5 – 8 najbardziej intensywnych, które my słyszymy. Muszą zachować odpowiednią harmonię, być odpowiednio zgrane. To dość skomplikowany instrument, który się stroi. Można grać na nich melodie, tworzyć zestawy w różnych akordach. Kombinacji jest wiele – opowiada.
Czy będzie dziewiąte pokolenie ludwisarzy w firmie? – Wychowuję kolejne pokolenie, ale ma dopiero dwa lata, więc bardziej interesują go samochodziki – śmieje się ludwisarz.