
W ciągu roku z budżetu trzeba wysupłać przeszło 37 800 złotych na każdego więźnia, co oznacza 3150 złotych miesięcznie. W zależności od tego, jak policzyć, to więcej niż koszty przedsiębiorcy zatrudniającego sprzedawcę z kilkuletnim doświadczeniem albo więcej niż dostaje na rękę przeciętny informatyk w Warszawie. Trudno się dziwić, że ministerstwo sprawiedliwości postanowiło zapędzić więźniów do pracy.
REKLAMA
Gdybyśmy potraktowali 3150 złotych jako całkowity koszt zatrudnienia przez przedsiębiorcę pracownika na umowie o pracę, oznaczałoby to pensję brutto na poziomie 2600 złotych – i netto 1877 złotych. W Warszawie nie jest to pensja niespotykana, tak zarabiają np. sprzedawcy czy kasjerzy w większości sklepów. Poza największymi miastami – to płaca, którą oferuje się np. doradcy klienta w firmie ubezpieczeniowej, manikiurzystce czy pomocnikowi stolarza. To więcej niż zarabia mechanik samochodowy w Rumi, specjalista ds. marketingu i handlu w Sztumie czy elektryk zmianowy w powiecie lęborskim.
Porównanie staje się bardziej uderzające, gdyby przyjąć, że 3150 złotych to odpowiednik pensji brutto. Przy takim założeniu pensja netto wynosi 2261 złotych – więcej niż zarabiają przeciętnie warszawscy magazynierzy czy sekretarki. Poza metropoliami zarabiają tak graficy komputerowi, zawodowi kierowcy. Ba, 2200 złotych „na rękę” oferowano w ubiegłym roku kierownikowi marketu w powiecie człuchowskim.
Gdy spojrzymy z kolei na średnie zarobki w Polsce w newralgicznych zawodach, dowiemy się, że pensja brutto pielęgniarki w niepublicznej placówce opieki zdrowotnej to 3127 złotych – ciut poniżej wspomnianego pułapu. Z kolei nauczyciel dyplomowany może liczyć na 3109 złotych pensji brutto – dopiero po uwzględnieniu rozmaitych dodatków przebija pułap.
Ale i tak nauczyciel nie przebije 3150 złotych, gdybyśmy chcieli potraktować je jako zarobek netto. W Warszawie tak zarabiają np. graficy na etatach. Poza dużymi miastami jest to poziom zarobków lokalnych, prężnie działających przedsiębiorców: szefów biur podróży, kadrowych w średnich i dużych firmach, asystentów architektów.
Praca i sprawiedliwość
Ministerstwo sprawiedliwości doszło do wniosku, że taki stan rzeczy jest – nomen omen – niesprawiedliwy. – Polska jest jednym z najgorszych państw, gdy chodzi o pracę więźniów – kwitował na konferencji prasowej pod koniec czerwca wiceszef resortu Patryk Jaki. Cóż, więźniowie nie mieli też wielkich możliwości – ograniczone były zarówno możliwości pracy poza zakładem karnym (niewielkie zainteresowanie biznesu, nie cieszącego się żadnymi zachętami czy ulgami), jak i w zakładzie – ze względu na nieistniejącą lub skromną infrastrukturę. Z kolei prace społeczne poza zakładem – chętnie widziane przez samorządy – nie cieszyły się zazwyczaj wielkim zainteresowaniem osadzonych.
Ministerstwo sprawiedliwości doszło do wniosku, że taki stan rzeczy jest – nomen omen – niesprawiedliwy. – Polska jest jednym z najgorszych państw, gdy chodzi o pracę więźniów – kwitował na konferencji prasowej pod koniec czerwca wiceszef resortu Patryk Jaki. Cóż, więźniowie nie mieli też wielkich możliwości – ograniczone były zarówno możliwości pracy poza zakładem karnym (niewielkie zainteresowanie biznesu, nie cieszącego się żadnymi zachętami czy ulgami), jak i w zakładzie – ze względu na nieistniejącą lub skromną infrastrukturę. Z kolei prace społeczne poza zakładem – chętnie widziane przez samorządy – nie cieszyły się zazwyczaj wielkim zainteresowaniem osadzonych.
Resort chce teraz odwrócić sytuację, najlepiej w ciągu kilku miesięcy. – Wydaje się to sprawiedliwe. W taki sposób mogliby zadośćuczynić niejako społeczeństwu koszty, które musi ono ponieść z racji odbieranych przez nich kar – skwitował temat rzecznik resortu, Sebastian Kaleta.
W kwietniu resort sprawiedliwości przedstawił zarys „nowego podejścia” do pracy więźniów. Pilotażowy program miałby obejmować wybudowanie przez więźniów przy zakładach karnych czterdziestu hal produkcyjnych (do 2023 r.), rozszerzenie zakresu możliwości świadczenia przez więźniów nieodpłatnej pracy na rzecz samorządów czy wreszcie ulgi dla przedsiębiorców zatrudniających więźniów.
W przypadku, gdyby więzień otrzymywał wynagrodzenie – np. od przedsiębiorcy – będzie ono dzielone. Zgodnie z pomysłami resortu 7 proc. pensji trafi na fundusz pomocy pokrzywdzonym i pomocy postpenitencjarnej, kolejne 25 proc. – na fundusz aktywizacji zawodowej skazanych oraz rozwoju przywięziennych zakładów pracy. Jedna piąta wynagrodzenia trafi do Skarbu Państwa – to bezpośredni zwrot części wspomnianych wyżej 3150 złotych wydatków budżetu (choć trudno oczekiwać, by wpływy z tego tytułu minimalnie choćby zrekompensowały 2,7 mld zł wydatków na więziennictwo). Pozostaje 48 proc. płacy – i ono trafi do kieszeni więźnia.
Pytanie, na ile taka oferta trafi więźniom do przekonania, bo przecież do pracy ich zmusić nie można. Zgodnie z ubiegłorocznymi danymi, w polskich więzieniach przebywa około 77 tysięcy osadzonych – z czego pracuje 25 tysięcy. W ubiegłym roku zarabiali średnio 1191 złotych brutto, pracując około 113 godzin w miesiącu.
Praca uszlachetnia
Budowa fabryk dla chcących podjąć pracę ma kilka wielkich plusów. Pierwszy jest taki, że powstałyby one dzięki pracy samych skazanych (wartość projektu to około 105 mln złotych). Po drugie, służby aktywizacji więźniów – np. w Poznaniu dwie hale fabryczne już są gotowe, a trzecia jest w budowie. W budowie bierze udział 42 procent osadzonych – co już oznacza wskaźnik wyższy niż krajowa średnia. – Okręg poznański jako pierwszy może pochwalić się efektami tego programu, bo zaczęliśmy przygotowania do niego, jeszcze zanim wszedł w życie – wyjaśniał dziennikarzom „Głosu Wielkopolskiego” dyrektor Służby Więziennej w Poznaniu, Grzegorz Fedorowicz.
Budowa fabryk dla chcących podjąć pracę ma kilka wielkich plusów. Pierwszy jest taki, że powstałyby one dzięki pracy samych skazanych (wartość projektu to około 105 mln złotych). Po drugie, służby aktywizacji więźniów – np. w Poznaniu dwie hale fabryczne już są gotowe, a trzecia jest w budowie. W budowie bierze udział 42 procent osadzonych – co już oznacza wskaźnik wyższy niż krajowa średnia. – Okręg poznański jako pierwszy może pochwalić się efektami tego programu, bo zaczęliśmy przygotowania do niego, jeszcze zanim wszedł w życie – wyjaśniał dziennikarzom „Głosu Wielkopolskiego” dyrektor Służby Więziennej w Poznaniu, Grzegorz Fedorowicz.
Atutem są też koszty. Zakłady powstają w obrębie więzień, co oznacza możliwość redukcji kosztów obstawy czy konwojów, które zazwyczaj trzeba było organizować, by dowieźć skazanych do zatrudniającego ich przedsiębiorcy.
Minusy, jakie widzą z kolei eksperci, są dwa. Pierwszy sprowadza się – znowuż – do bezpieczeństwa. W historii polskiego więziennictwa zdarzały się już przypadki, że skazani zatrudnieni np. przy produkcji plastikowych sztućców, potrafili załatwiać tymi sztućcami porachunki między sobą. Tymczasem, przykładowo, w niemal już gotowej fabryce przy zakładzie karnym w Krzywańcu produkowane będą meble, co oznacza prace stolarskie przy użyciu rozmaitych – również mało bezpiecznych – narzędzi.
Druga niepewność wiąże się z rozpoznaniem rynku: pytanie brzmi, czy 40 fabryk powstaje na zasygnalizowane zapotrzebowanie miejscowego biznesu, czy też tworzone są wyłącznie dlatego, że są takie możliwości. Resort nie wyjaśnił też, co ze szkoleniami zawodowymi skazanych, czy i za ile będą organizowane.
Zapewne nie zmieni się zakres prac społecznych, jakie więźniowie wykonywali nieodpłatnie – czyli sprzątania i odśnieżania. Wartość wykonanych w ubiegłym roku przez osadzonych prac tego typu szacowano na 80 mln złotych. Tutaj pieniądze nie wchodziły w grę: nagrodą była możliwość opuszczenia zakładu, kontaktu z ludźmi spoza zamkniętej więziennej społeczności, czy spraw prozaicznych – choćby zapalenia papierosa. Problem jednak w tym, że z tej oferty nie korzystało zbyt wielu więźniów, prawdopodobnie było to przeciętnie kilkanaście osób na tysiąc „zainteresowanych”.
Pomijając jednak czysto finansowe zyski z projektu resortu, liczą się efekty nienamacalne. – Badania pokazują, że jeżeli więzień w trakcie odbywania kary normalnie chodzi do pracy, to zmniejsza się prawdopodobieństwo powrotu do przestępstwa – kwituje wiceminister Jaki. I trudno z nim polemizować.
Napisz do autora: mariusz.janik@innpoland.pl
