Rok temu ukraińskie koleje były niczym stajnia Augiasza: gigantyczne straty, korupcja na każdym szczeblu, tabor pamiętający pewnie Breżniewa. Jednak od kilku miesięcy wszystko się zmienia: firma znalazła się na niewielkim plusie, skorumpowani menedżerowie lądują na bocznym torze, a wszystkim zarządza Wojciech Balczun. Dawny prezes PKP Cargo, który kilka lat temu rzucił posadę, by grać w zespole rockowym.
Wojciech Balczun lubi intensywne życie i nie boi się gwałtownych zwrotów. Mało kto rzuciłby posadę prezesa wielkiej państwowej firmy dla grania na gitarze – w czasach, kiedy muzyk jest w stanie wyżyć niemal wyłącznie z koncertów. Mało kto przerwałby wypełnione pasją życie, żeby spróbować podnieść z kolan bankruta, jakim są ukraińskie koleje państwowe.
Ma być intensywnie. „Wczoraj w pracy był bardzo ciężki dzień (delegacja z Iranu, spotkania w ministerstwie, ogrom bieżących spraw). Wyleciałem z Kijowa o 20.45. Z Warszawy wyjechałem po północy. W Słubicach byłem o 4.00 rano. Pobudka o 6.30 i czas na soundcheck przed koncertem na Przystanku Woodstock. Mam nadzieję, że mimo już podeszłego wieku, sił mi wystarczy”.
Daj Panie Boże zdrowie, Balczun – rocznik 1970 – utrzymuje tempo, któremu nie sprostałby niejeden dwudziestolatek.
Potem występ na małej scenie festiwalu. Przynajmniej półtorej godziny znacznie podwyższonej dawki decybeli, niełatwy w użyciu Gibson Les Paul, zadbanie o zebranie sprzętu i logistyka powrotu do domu. „Jutro o 6.00 rano samolot i multum mega poważnych i trudnych spraw na głowie. Ale jeszcze długo muzyczne emocje będą dawały mi siłę” - pisał Balczun na swoim profilu.
Train Kept A Rollin'
A siły Balczun będzie potrzebował wiele. W chwili, gdy prezes ukraińskiego przewoźnika chłonął po koncercie, w Kijowie szef departamentu zaopatrzenia w energię Ukrzaliznyci [ukraińskie koleje państwowe – przyp. red.], Wałerij Ludmyrski, postanowił wyprowadzić psa. I ledwo zdążył wyjść na ulicę dopadli go zamaskowani napastnicy – zastrzelili psa, menedżera zaciągnęli do samochodu i odjechali w nieznanym kierunku.
„Wracając do domu, przeczytałem o porwaniu jednego z wysokich rangą pracowników UZ (…) Sytuacja w Kolejach Ukraińskich niepokoi coraz bardziej. Planuję przeprowadzić rozmowę z Wojciechem Balczunem na temat rzeczywistego stanu spraw w firmie, polityki kadrowej oraz planu reformy UZ” - skwitował to wydarzenie ukraiński minister Wołodymyr Omelian.
Brzmi, jak rozmowa dyscyplinująca. Problem w tym, że decydując się wiosną na objęcie tej posady Balczun podjął wyzwanie na miarę sprzątania stajni Augiasza. Ubiegłoroczne wyniki UZ nie zwalały z nóg: 16,8 mld hrywien straty przy przychodach wyższych o niemal 22 proc. niż rok wcześniej, w sumie sięgających 60 mld hrywien. Tabor pamięta jeszcze czasy ZSRR: 88 proc. lokomotyw spalinowych ma ponad trzydzieści lat, to samo 80 proc. lokomotyw elektrycznych i 74 proc. wagonów. Gdyby chcieć wymienić ten sprzęt, trzeba by wyłożyć 10 mld dolarów.
Sytuacji w niczym nie ułatwia permanentny kryzys, w jakim tkwi Ukraina: 14 mld hrywien strat z 2015 roku to „zasługa” dewaluacji ukraińskiej waluty.
No i są jeszcze lokalne układy. Nie wiedzieć czemu, wyjątkowymi przywilejami ukraińskiego przewoźnika cieszyły się przedsiębiorstwa należące do potężnego niegdyś oligarchy – Rinata Achmetowa. W połowie lipca zatrzymano szefów spółki, która dokonywała zakupów na potrzeby UZ: firma Ukrzalyznopostacz kupiła sprzęt wartości 35 mln hrywien za... 55 mln hrywien. W sumie przeciwko menedżerom ukraińskich kolei różnego szczebla podjęto już około czterystu postępowań karnych. A porwany w lipcu menedżer również był negatywnym bohaterem niektórych z tych spraw. Cóż, „hard rock – hard industry”, jak skomentował prezes znad Wisły realia nad Dnieprem.
Locomotive Breath
Nowy prezes ma się jednak od czego odbić. Pierwsze półrocze – a więc i niemal kwartał rządów Balczuna w UZ – firma zamknęła... zyskiem: przy przychodach rzędu 31,3 mld hrywien, zysk był niewielki – 1,5 mld hrywien – ale same wyniki są uderzająco odmienne od ubiegłorocznych.
„Ubiegły tydzień był bardzo intensywny. Wypracowaliśmy i zaprezentowaliśmy action plan dla UZ na najbliższe pół roku, dwa dni trwał zarząd, nastąpiły w nim też oczekiwane zmiany. Spotkałem się w obecności Ministra Omeliana, z międzynarodowymi donorami i dziennikarzami. W piątek byłem w Donbasie, a w sobotę zagrałem udany koncert koło Stargardu Szczecińskiego” - donosił na początku sierpnia Wojciech Balczun na swoim profilu.
Umówmy się, te pół roku to dopiero początek. Priorytetem prezesa jest stworzenie „tarczy antykorupcyjnej”, opierającej się m.in. na zaangażowaniu rządowych i międzynarodowych ekspertów ds. zwalczania korupcji. - Będziemy razem opracowywać i promować zmiany w ustawodawstwie, istniejących procedurach, dokumentach wewnętrznych. W ogóle zmieniamy samą ideologię zamówień, najbardziej kosztownego paragrafu firmy, przykuwającego uwagę społeczeństwa – kwitował w jednym z oświadczeń.
Ukraińskie koleje mają też uruchomić specjalne aplikacje mobilne, mające m.in. ukrócić handel biletami czy spekulowanie cenami. Ma się też skończyć samowola w zakresie wykorzystywania powierzchni reklamowych. Ba, w długi sierpniowy weekend prezes oglądał należące do firmy... promy. Jednostki te od ubiegłego roku nie wychodziły z portów, a w stosunkowo krótkim czasie mogłyby zacząć obsługiwać połączenie Czarnomorsk-Batumi, a także wspierać połączenia z Mołdawią czy Nowym Jedwabnym Szlakiem.
Balczun zabiega też o inwestorów i szeregowych pracowników. O tych pierwszych nie wiadomo jednak wiele ponadto, że mieliby wyłożyć w ciągu dwóch-trzech najbliższych lat około miliarda dolarów na remont i wymianę wspomnianego przestarzałego taboru. Ci drudzy mogliby zaś stać się partnerem w konflikcie z dotychczasowym menedżmentem firmy: gdy w czerwcu kolejarze-związkowcy zażądali 20-procentowych podwyżek, dostali... 25-procentowe – a przynajmniej te osoby, które bezpośrednio pracują przy przewozach pasażerskich i towarowych, remoncie, obsłudze technicznej taboru i infrastruktury.
Rock'n'Roll Train
Lider zespołu Chemia najwyraźniej umie się dogadać z tłumem. Politolog po podyplomowych studiach MBA odnalazł się w niemal każdym miejscu, do którego trafił – od Poczty Polskiej, przez PKO Bank Polski, Inteligo Financial Services, PKP Cargo, PLL LOT. Gdy kilka lat temu porzucał posadę prezesa spółki PKP Cargo, jedni ubolewali, że biznes traci utalentowanego menedżera, inni kpili, że łatwiej być szarpidrutem.
Sam Balczun zapewnia, że chodzi o równowagę. – Muzyka była pierwsza, to jest dar od losu. To jest piękna sprawa, że mam pasję, która towarzyszy mi od dzieciństwa. Uwielbiam wymyślać dźwięki, które później przekładają się na nasze wspólne "chemiczne" kompozycje. Ale moje życie potoczyło się też w stronę biznesu i nie ukrywam, że dokonuje ciągle w sobie wyborów, a najlepiej się czuje, kiedy jestem zaangażowany w obie aktywności – kwitował lider Chemii w jednej z audycji telewizyjnych.
Cóż, Ukraińcy musieli być w szoku, widząc nowego top menedżera z grzywą loków, upodabniającą go do Kirka Hammetta z Metalliki. Miejscowi raperzy błyskawicznie zaripostowali. „Podarowaliście nam rockmana, my wam przyślemy narodnego artystę” - skandowali wokaliści zespołu Pluszewyj Bruklin. „Polskie Koleje Państwowe weźcie do siebie Pawło Zibrowa” - dorzucali. Cóż, Zibrow przypomina bardziej Krzysztofa Krawczyka, co jednak nie przeszkodziło Balczunowi w zrobieniu sobie z nim zdjęcia.
Ale że rock to nie żarty – poświadcza Aivaras Abromavičius, do niedawna minister rozwoju gospodarczego i handlu w Kijowie. „Wojciech – przykład człowieka utalentowanego we wszystkim. Życzę mu sukcesów!” - napisał na Twitterze, nazywając Balczuna „polskim Sławą Wakarczukiem”. Nie byle komplement, wspomniany muzyk jest liderem kultowej nad Dnieprem grupy rockowej Okean Elzy, tamtejszego Perfectu połączonego Lady Pank. Train Kept A Rollin', panie Balczun.