
Reklama.
Przeciętna Polka pracuje w ciągu roku 493 minuty dziennie – statystycznie o 33 minuty dłużej niż mężczyzna. Gdyby przemnożyć to przez 365 dni, a potem rozłożyć na godziny: wychodzi ponad 200 dodatkowych godzin pracy.
Przy czym pamiętajmy: statystyki Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) to nie suche przeliczenia ruchów czy trendów na rynku pracy. Autorzy badania nie ukrywają, że godziny spędzone na zajęciach domowych – jak choćby prozaiczne z pozoru pranie, prasowanie czy sprzątanie – również zostały uwzględnione w tej medianie.
Jeśli jakiś mężczyzna czuje się oburzony i chce zaprotestować – bo w końcu czymże jest, powiedzmy, odkurzanie (które można sobie przełożyć na następny dzień) przy przymusie pracy przy maszynie czy biurku osiem godzin non stop – musi wziąć pod uwagę, że praca kobiet to także opieka nad dziećmi czy gotowanie: zajęcia, których na następny dzień przełożyć się już nie da.
W tym zestawieniu Polska jest klasycznym średniakiem: zajmuje 38. pozycję na 144 państw. A to oznacza, że światowe trendy jak najbardziej przekładają się na nasze realia: tyle że w nieco łagodniejszej formie. Eksperci WEF docenili też pozafinansowe czynniki, składające się na sytuację kobiet – dostęp do edukacji i system opieki zdrowotnej, sytuację gospodarczą oraz wsparcie rządowe. Wyjąwszy to ostatnie, nie jest nad Wisłą źle.
Tymczasem światowe trendy są takie – mężczyźni wykonują aż o 34 proc. prac, które są płatne. Generalnie unikają niepłatnych zajęć po godzinach (generalizujemy, wszystkim miłośnikom zmywania, prania czy odkurzania należą się pozdrowienia). 200 godzin rocznie to 25 dni roboczych (liczymy, oczywiście po osiem godzin pracy dziennie) – połowę mniej niż wynosi „nadwyżka” tego typu w Indiach, Portugalii czy, kto by się spodziewał, w Estonii. Tam kobiety pracują średnio 50 dni dłużej niż mężczyźni.
Jak zauważają analitycy WEF, dobrze już było: konkretnie w 2008 roku. Od tamtej pory notowane jest regularne pogorszenie sytuacji, albo „dramatyczne zahamowanie wzrostu”, jak definiują to autorzy raportu. Żeby wyjść z dołka potrzeba będzie jeszcze... 170 lat, czyli do 2186 r. Może to czysta metafora, ale jeszcze w zeszłym roku proces wyrównywania różnic szacowano na 118 lat.
Napisz do autora: mariusz.janik@innpoland.pl