Centrum leczenia niepłodności kobiet w Białymstoku.
Centrum leczenia niepłodności kobiet w Białymstoku. Fot. Tomasz Markowski / Agencja Gazeta

Ane-Vivo – metoda zachwalana jako „naturalna” alternatywa dla zapłodnień in vitro – jest już stosowana w katowickiej klinice Gyncentrum. Jak twierdzą tamtejsi lekarze, sześciu z trzynastu pacjentek udało się już zajść w ciążę, a pierwsze dziecko poczęte w ten sposób ma przyjść na świat już w czerwcu.

REKLAMA
Dr Wojciech Sierka, embriolog z kliniki Gyncentrum zastrzega, że metoda Ane-Vivo zakłada zapłodnienie w organizmie kobiety. – Do macicy wprowadza się kapsułę, w której są komórki jajowe i plemniki. Czekamy dobę i sprawdzamy, czy doszło do ich połączenia. Jeśli tak, to wyjmujemy zarodek i wszczepiamy go kobiecie – mówi. – Zastosowaliśmy tę metodę u 13 pacjentek. Sześć z nich obecnie spodziewa się dziecka – dodaje. Są prawdopodobnie w drugim i trzecim miesiącu ciąży.
Katowicka klinika stosuje tę metodę od lipca. Ane-Vivo opracowali naukowcy z Politechniki Federalnej w Lozannie wraz z firmą biotechnologiczną Anecova, a mniej więcej pół roku temu w hiszpańskim Bilbao miało się urodzić pierwsze dziecko poczęte w ten sposób.
Ane-Vivo ma być „lepszą” alternatywą dla in vitro. Decyduje skuteczność – czyli liczba zapłodnień w porównaniu do liczby prób – oraz „naturalność”: do zapłodnienia zachodzi w organizmie kobiety, co ma pobudzać naturalne procesy ciała, wzmacniające ciążę. Do silikonowej kapsuły cały czas wnikają płyny z organizmu kobiety. – Dodatkowym plusem jest także to, że mogą z niej skorzystać także te pacjentki, które z powodów światopoglądowych nie chcę się poddać in vitro – kwituje Sierka.
Nie całe środowisko lekarskie podziela ten entuzjazm. – Byłem ostatnio w Stanach Zjednoczonych na konferencji poświęconej in vitro. Nikt o tej nowej metodzie się nawet nie zająknął, więc to chyba nie jest taki cud – kwituje na łamach „Rzeczpospolitej” dr Grzegorz Mrugacz z białostockiej kliniki leczenia niepłodności Bocian.
– Obawiam się, że wprowadzenie tej metody w Polsce to nic innego, jak tylko odpowiedź lekarzy na niedobry klimat, który tworzy się wokół zapłodnienia pozaustrojowego – twierdzi z kolei Marta Górna ze Stowarzyszenia Nasz Bocian. – Widzimy, że coraz więcej osób po wielu latach leczenia zaczyna mieć wątpliwości i wyrzuty sumienia. Wolelibyśmy, by lekarze stanęli murem za pacjentami i mówili głośno, że in vitro to nic złego, a nie szukali bardziej „naturalnych” metod – dodaje.

Napisz do autora: mariusz.janik@innpoland.pl