Pozornie można to uznać za wiadomość dla koneserów: bank PKO BP sfinalizował transakcję całkowitego przejęcia jednego z najbardziej obiecujących polskich start-upów – firmy Zencard. Bank odkupił 100 proc. udziałów Zencard od funduszy inwestycyjnych: SpeedUp Group i Experior Venture, a także spółki LMS i twórców start-upu.
Nie jest to jednak wyłącznie branżowa nowinka. Efekty tej transakcji poczujemy jeszcze w tym roku: dotyczy to zarówno sektora bankowego, jak i tysięcy klientów działających w Polsce sieci handlowych. A szefowie ZenCard mogą zacząć od tej chwili snuć plany globalnej ekspansji.
Dzięki ZenCardowi wszelkie programy lojalnościowe z różnych sklepów, stacji benzynowych, hoteli czy lotnisk, w ramach których zbieramy punkty, zniżki, rabaty czy prezenty, będziemy mogli spiąć w jednej karcie płatniczej.
– W rezultacie podpisania umowy z PKO BP nasz zasięg na terminalach w Polsce skoczył z sześciu do niemal pięćdziesięciu procent. Dla naszego produktu to krok milowy i prosta droga do tego, by z ZenCard zrobić rynkowy standard – podsumowuje lapidarnie w rozmowie z INN:Poland jeden z szefów warszawskiej firmy, Jarek Sygitowicz. – Chcemy, by sytuacja, w której promocje i lojalność są doczepione do kart płatniczych, była tak naturalna, jak samo posługiwanie się kartami. I nie ukrywam, że mamy narzędzia i skalę, by zmierzyć się z takim wyzwaniem – zapowiada.
Więcej niż klient
Pomysł na ZenCard pojawił się w trakcie wielogodzinnej podróży do austriackiego Klangenfurtu, jaką twórcy firmy odbyli w 2013 roku. Opierał się na prostym spostrzeżeniu: na rynku mnożą się programy lojalnościowe, portfele puchną od kart kolejnych sieci handlowych, dystrybutorów paliw czy księgarni – tymczasem prawdopodobieństwo, że klient za pół roku przestanie nosić ze sobą dopiero co otrzymaną kartę wynosi 60 proc. Zresztą, kto wraca spod kasy do samochodu po kartę lojalnościową sieci stacji benzynowych albo supermarketu, w którym właśnie zrobił zakupy?
Stąd najprostszy z możliwych pomysłów: na wykorzystanie potencjału kart płatniczych, jakich na co dzień używamy, do zbierania punktów z rozmaitych sieci. Pomysł wpadł w oko przedstawicielom PKO BP podczas jednej z branżowych imprez, na których start-upowcy spotykali się z potencjalnymi partnerami i inwestorami. – Poznaliśmy ludzi z departamentów odpowiedzialnych za produkty adresowane do klienta detalicznego. To spotkanie przerodziło się w pomysł, że PKO BP mógłby zostać naszym klientem. Potem, w trakcie dalszych rozmów, okazało się, że nawet więcej niż klientem – opowiada Sygitowicz.
W efekcie właściciela zmieniło 100 proc. udziałów w firmie. Bank odkupił je od funduszy VC – Experior Venture Fund oraz SpeedUpGroup, a także od spółki LMS oraz twórców firmy. Poza spektakularnością transakcji oznacza to, że Polacy już w tym roku masowo zetkną się z usługą. – Nie chcę obiecywać dokładnych terminów wdrożenia, ale ludzie z wszystkich grup, we wszystkich firmach, bardzo intensywnie pracują, żeby rozwiązanie zostało dostarczone klientom jak najszybciej – kwituje Sygitowicz.
Lojalizowanie klientów
Rozwiązanie będzie w oczywisty sposób sprzyjać wszystkim zainteresowanym. Po pierwsze, zyskają na nim klienci. – Żaden sprzedawca nie będzie zmuszać klienta do powiązania karty płatniczej z programem lojalnościowym. Ale każdy zaproponuje taką operację. Wystarczy kliknąć OK i karta zostanie powiązana. Plik innych kart będzie można z powodzeniem zostawiać w domu – zapowiada współtwórca firmy. Nie mówiąc już o tym, że punkty zgubione wskutek zapominalstwa, zgubienia karty, wystawiania nowej itd. będą się nadal kumulować na karcie.
Po drugie, na tym rozwiązaniu zyskują banki. Rozwiązanie „daje PKO Bankowi Polskiemu istotną przewagę w walce o klienta MŚP, który w standardzie może otrzymać narzędzie do lojalizowania swoich klientów i badania ich aktywności”, jak opisuje to nabywca w komunikacie. Zyskują jednak wszyscy. – Jednym z atutów ZenCard jest to, że ludzie zaczynają chętniej używać kart płatniczych, a karty to znacząca część biznesu każdego banku – mówi nam Sygitowicz. – PKO BP ma w tej chwili najwięcej kart płatniczych na rynku, więc skorzysta na tym najbardziej – dodaje. Dodatkowo, PKO BP może powiązać swoje karty z dodatkowymi usługami, dostępnymi dzięki ZenCard.
Trzecim wygranym mogą być – pośrednio – sieci handlowe. Jeżeli przyjąć cytowany już wyżej odsetek 60 proc. osób, które po pół roku zaczynają zaniedbywać, jeśli nie porzucać, swoją kartę z programu lojalnościowego, to ZenCard sprawia, że programy lojalnościowe będą miały znacznie dłuższy żywot. Na dłuższą metę oznacza to większą lojalność: teraz bowiem klient, który uświadamia sobie, że swoją kartę programu lojalnościowego zostawił w domu lub „posiał”, nie przywiązuje już wagi do tego, w którym sklepie zrobi zakupy. Mając taką zintegrowaną kartę płatniczo-lojalnościową będzie jednak dokonywał wyborów zakupowych z większą uwagą.
– Naszym najważniejszym klientem są sieci handlowe – podsumowuje też współtwórca ZenCard. – Sprzedajemy im rozwiązanie, które pozwala obniżyć koszty działań marketingowych, programów lojalnościowych i poprawić jakość danych, w oparciu o które pracują – w zakresie marketingu, badań efektywności kampanii itp. – dodaje.
W stronę rynkowego standardu
No i oczywiście, zyskuje ZenCard. – Najpierw nasz produkt był pomysłem, potem stał się rzeczywistością i został wdrożony. Zadziałał, a z tym wiązało się największe ryzyko technologiczne. I został przyjęty pozytywnie przez klientów – streszcza nam historię firmy Sygitowicz. Teraz jest do zastosowania na dowolnej karcie, dowolnego banku, w dowolnym systemie płatniczym. Kluczem pozostaje terminal płatniczy.
Tu zaczyna się rola eService: ten operator terminali płatniczych zaczął wychodzić na czoło firm tego typu już w 2013 roku. Mniej więcej w tym samym czasie zawarł też strategiczny alians z PKO BP. W kolejnym roku zaczął rywalizować z największymi konkurentami na rynku, zwłaszcza Polcardem. Dwa lata temu eService zaczął się pojawiać w innych krajach – w Czechach i Słowacji, Niemczech i Hiszpanii, na Wyspach. W połowie ubiegłego roku dysponował siecią niemal 57 tysięcy terminali POS. Nie potwierdziły się też spekulacje o tym, że PKO BP odstąpi firmę potencjalnemu oferentowi (w grę miały wchodzić kwoty od 400 do niemal 700 mln zł).
– Dotychczas brakowało nam zasięgu na terminalach – mówi Sygitowicz. – Teraz zasięg zwiększył nam się praktycznie do połowy polskiego rynku. Dlatego możemy mówić o tym, że idziemy w stronę rynkowego standardu – dorzuca. I nie chodzi o standard wyłącznie nad Wisłą: poprzez usługi eService oraz PKO BP za granicą ZenCard może teraz myśleć o ekspansji zagranicznej. – Technologia działa na dowolnym rynku płatniczym niemalże w ten sam sposób, czy będzie to Azja, Australia, Ameryka lub Europa – podkreśla współzałożyciel ZenCard. – Nasze rozwiązania można więc skalować gdziekolwiek, gdzie będzie możliwość operowania na naszych terminalach – kwituje.
O tym samym wspominają przedstawiciele banku, choć wszyscy zainteresowani odcinają się jeszcze od spekulowania, na którym z zagranicznych rynków ZenCard mógłby rozwinąć skrzydła. Tym bardziej, że trudno o jakąś konkurencję – poza podobnym produktem w USA, integrującym programy lojalnościowe linii lotniczych Thanks Again, Sygitowicz nie widzi żadnej konkurencji dla swojej firmy.
Wątpliwość można mieć jedynie co do tego, czy PKO BP rzeczywiście trafi dzięki ZenCard do sektora małych i średnich przedsiębiorstw. Płatności elektroniczne mają jedną wadę: są ewidencjonowane, a ten segment rynku sklepowego to w Polsce w sporej mierze szara strefa. To tu obraca się przede wszystkim gotówką i tutaj opłata interchange (pobierana od sklepów za transakcje kartą) budzi największe kontrowersje, np. gdy ktoś próbuje za kilka bułek zapłacić kartą. Akurat pod tym względem z pomocą może jednak przyjść rząd, który próbuje usilnie zniechęcić Polaków do obrotu gotówkowego. Najwyraźniej ZenCard doczekał się wyjątkowo pomyślnych wiatrów.