Premier Beata Szydło i wicepremier Mateusz Morawiecki (z prawej).
Premier Beata Szydło i wicepremier Mateusz Morawiecki (z prawej). Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Reklama.
Resort wicepremiera Morawieckiego nie ma wątpliwości: instytucji finansowych w Polsce jest zatrzęsienie. Mamy 674 instytucje, które można zakwalifikować jako banki; niemal 1500 firm oferujących usługi płatnicze i tłum rozmaitego rodzaju spółek świadczących usługi finansowe – inwestycyjne, ubezpieczeniowe, maklerskie itp. „Upchnięcie” w tym gąszczu pieniędzy uzyskanych w nielegalny sposób, czy też ukrywanych przed komornikami i wierzycielami nie stanowi wielkiego kłopotu.
Kłopot – nomen omen – w tym, że projekt przepisów, na bazie których miałaby działać Centralna Baza Rachunków, obejmuje szczegółowe rozwiązania, które budzą opór specjalistów. - Podejrzanymi staną się WSZYSCY obywatele RP – pisał główny analityk Bankier.pl, gdy projekt ustawy ujrzał światło dzienne. – Wystarczy rzut oka na pierwszy artykuł proponowanej ustawy, aby włosy stanęły dęba – dodawał.
Nowe przepisy nawet w samym zapleczu rządu budzą wielkie obawy, jak twierdzi portal money.pl. Urzędująca przy kancelarii szefowej rządu Rada Legislacyjna wydała na temat planów ministerstwa rozwoju własną opinię, która w wielu miejscach wręcz miażdży argumenty urzędników Morawieckiego.
Zacznijmy od spraw podstawowych: urzędnicy chcieliby gromadzić na nasz temat nie tylko podstawowe informacje o posiadanych rachunkach we wspomnianych instytucjach, ale też dane o adresie zamieszkania, numery telefonów, adresy e-mail. – Projektodawca nie wyjaśnia, dlaczego posiadanie tak szczegółowego zasobu danych jest konieczne z punktu widzenia zakładanego celu regulacji – kwitują prawnicy premier Beaty Szydło. W końcu, powierzając te dane bankowi, nie decydujemy się na przekazywanie ich administracji rządowej, prawda? Co więcej, wspomnianymi danymi urzędnicy mogą się dzielić, również z „innymi podmiotami krajowymi, a nawet zagranicznymi”.
Oczywiście, chodzi o walkę z przestępczością, ale o jaką przestępczość chodzi – tego już projekt resortu rozwoju nie precyzuje, co jest kolejnym spornym elementem ustawy. „Nie określono tutaj, o jakie przestępstwa może chodzić, nie zawężono tego katalogu jedynie do najcięższych przestępstw, co w istocie pozwala na zupełnie swobodne ingerowanie w prywatność przy wykazaniu nawet bardzo luźnego związku z jakimkolwiek czynem zabronionym” – wytykają eksperci z Rady.
„Mechanizm taki stwarza szerokie pole do nadużyć i wtórnego dysponowania informacjami o sferze majątkowej jednostek przez nieograniczoną ilość podmiotów” – podsumowują. Jakby tego było mało, „ustawa nie przewiduje żadnego systemu kontroli lub audytu w zakresie tworzenia, zabezpieczenia i udostępniania posiadanych informacji”. Tak nonszalanckie traktowanie danych osobowych z kolei może naruszać konstytucyjne gwarancje ochrony naszej prywatności, podkreślone m.in. w orzeczeniach Trybunału Konstytucyjnego.
To, co Rada Legislacyjna określa w sposób subtelny i eufemistyczny, prawnicy spoza kręgów rządowych określają mianem „praktyk państw totalitarnych”. Adam Kempa z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego uznał, że „instrument ten stwarza potężne ryzyko nadużyć”. – Tak potężny instrument może (…) służyć szeroko zakrojonej inwigilacji, zamiast pozyskiwania danych w rzeczywiście uzasadnionych, indywidualnych przypadkach – dowodzi ekspert. – To niebezpieczna praktyka, która w przeszłości charakteryzowała ustroje totalitarne – dodaje. Podobną opinię ma wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, Dorota Wolicka. – Zmierzamy w kierunku państwa policyjnego. Wielki Brat czuwa, aby wszyscy chodzili jak w zegarku – ucina.
W resorcie rozwoju tych obaw jednak nikt nie podziela. – Chcemy stworzyć instrument, który ułatwi funkcjonowanie podmiotom [m.in. służbom czy kancelariom komorniczym – przyp. red.], a jednocześnie chcemy zapewnić wszystkich obywateli, organizacje, że w żaden sposób to nie będzie instrument, który będzie „Wielkim Bratem”, który będzie inwigilował. Będzie to baza informacji o tym, gdzie rachunki są, nie o tym, co na rachunkach jest – zapewniał podsekretarz stanu w ministerstwie, Wiesław Jasiński. Cóż, kłopot w tym, że informacja to informacja: pomoże albo zaszkodzi w zależności od tego, jak się ją wykorzysta.

Napisz do autora: mariusz.janik@innpoland.pl