„Chcielibyśmy poinformować, że w dniu 1 kwietnia Lux Express wycofuje się z rynku polskiego i większość tras ulegnie likwidacji. Po dokonaniu głębszej analizy, postanowiliśmy zweryfikować naszą strategię biznesową i skupić się na rozwoju na rynkach bałtyckich” – można przeczytać w oświadczeniu umieszczonym na profilu firmy na Facebooku.
Niestety, to raczej nie jest przedwczesny Prima Aprilis. W praktyce oznacza to likwidację wszystkich połączeń, jakie pozwalały z Krakowa i Warszawy dojechać do naszych południowych sąsiadów – i dalej w tym kierunku: od Pragi, Brna i Bratysławy po Budapeszt, Wiedeń i Donovaly. Podróżnicy, którzy planowali wyjazd po 1 kwietnia, mogą co najwyżej liczyć na zwrot kosztów zakupu biletu.
„Skupienie się na rynku krajów bałtyckich” oznacza jednak, że wciąż z Warszawy będzie można dojechać do Kowna i Wilna.
Na usprawiedliwienie można powiedzieć, że Estończycy z Lux Express dzielnie w polu stawali: firma podkreśla, że od wiosny 2015 roku, kiedy to weszła na polski rynek, przewiozła łącznie około 700 tysięcy pasażerów – zarówno w Polsce, jak i na trasach międzynarodowych. W sumie pojazdy firmy pokonały 7,5 mln kilometrów, a w firmie zatrudnionych było 130 osób.
Porażka Lux Express to wynik zaciętych bojów, jakie toczą między sobą przewoźnicy na polskim rynku: poza Lux Express chodzi tu przede wszystkim o firmę Polski Bus oraz składy Pendolino, które również konkurują o względy tej samej grupy podróżnych. Lux Express nie uratowały pomysły w stylu programów lojalnościowych – opartych na zasadzie: więcej jeździsz, mniej płacisz. Również zniżki rzędu 80 proc. dla dzieci, czy 40 proc. dla osób starszych nie przekonały do estońskiej firmy wystarczająco wielu chętnych.
Wycofanie się Lux Expressu z olbrzymiej większości świadczonych w Polsce usług jest powszechnie uznawane za triumf Polskiego Busa, ale niekoniecznie Polski Bus na nich skorzysta. Dominująca na rynku firma wciąż będzie podgryzana przez firmy Mobilis, Polonus czy PlusBus, a przede wszystkim – przez wspomniane Pendolino, które może się okazać największym beneficjentem ruchów tektonicznych na rynku przewozów.