56 dni – takiego rekordu jeszcze na GPW nie było. Tyle czasu upłynęło już od przedstawienia kandydatury Rafała Antczaka na prezesa giełdy oraz odwołania z tej funkcji Małgorzaty Zaleskiej. Do tej pory najdłużej na zatwierdzenie na stanowisku czekał poprzednik Zaleskiej Paweł Tamborski, 28 dni. Łatwo więc policzyć, że poprzedni rekord został właśnie pobity dwukrotnie.
Formalnie rzecz ujmując, nowego prezesa prześwietla Komisja Nadzoru Finansowego. KNF do tej pory zatwierdziła kandydatury Antczaka na stanowisko prezesa GPW. Nieformalnie: o poprzednią prezes i kandydata na jej miejsce ścierają się rządowe koterie.
Rafał Antczak. 46 lat, z czego już prawie połowa w środowiskach eksperckich i finansowych. Przez dwanaście lat (1994-2006) specjalista Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych CASE, potem jako zewnętrzny ekspert próbował lepić koalicję, jaką zapamiętaliśmy jako PO-PiS. Zaproponował m.in. podatek liniowy, słynne „3 x 15 procent”, a wkrótce później wylądował w PZU – jako dyrektor zarządzający i główny ekonomista. Spędził tam lata 2006-2008. Od tamtej pory był wiceszefem polskiego oddziału globalnej firmy konsultingowej Deloitte.
– Oficjalnie wiadomo, dlaczego Antczak może mieć kłopot z objęciem stanowiska szefa giełdy: nie ma doświadczenia w instytucjach rynku finansowego, pozwalającego na pełnienie funkcji szefa GPW – mówi nam Piotr Kuczyński, główny ekonomista funduszu Xelion. – Co w tym przypadku, muszę jednak powiedzieć, wydaje się pretekstem dosyć śmiesznym. Antczak ma bardzo duże doświadczenie, od lat pracował przy rynkach finansowych, i nawet jeżeli nie zarządzał instytucjami finansowymi, to ma olbrzymią wiedzę na ten temat – dodaje analityk.
– Jakieś tam plotki mówią o konflikcie ministerialnym – ucina krótko Kuczyński. – No cóż, na pewno przeciągające się zatwierdzenie nowego szefa giełdy nie jest sytuacją normalną – uzupełnia w rozmowie z INN:Poland Janusz Janowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Wydawałoby się, że Antczak uzyskał tę nominację dzięki poparciu i zaufaniu wicepremiera Morawieckiego, więc nie powinien mieć kłopotów z objęciem tego stanowiska. Z drugiej strony, najwyraźniej jest z tym kłopot, jakieś opcje zaczęły się ścierać, komuś ta nominacja przeszkadza – dodaje. Komu?
House of Cards
Cóż, potencjalnych przeciwników kandydatury Antczaka nie brakuje. Zacznijmy od tego, że Małgorzata Zaleska, dotychczasowa szefowa GPW, nie złożyła rezygnacji – została odwołana. Zatem nie odchodzi ze stanowiska dobrowolnie i do ostatnich chwil przed oficjalnym ogłoszeniem jej dymisji próbowała jeszcze spotkać się z Morawieckim. – Z całą pewnością wiemy, że nie chciała odchodzić z tej funkcji. Skoro nie chciała, znaczy, że wydawało jej się, że ma jakieś poparcie i nie zostanie odwołana – przypomina Jankowiak.
Czyje poparcie mogłoby wchodzić w rachubę? Cóż, ministerstwa skarbu państwa i jego szefa, ministra Dawida Jackiewicza? Jackiewicz powoływał Zaleską na stanowisko szefowej GPW, ale jesienią sam stracił fotel ministerialny, a resort został zlikwidowany i wcielony do ministerstwa rozwoju. W grę mogłoby zatem wchodzić środowisko „generacji czterdziestolatków” z PiS, z którymi trzymał Jackiewicz, ewentualnie środowisko związane ze SKOK-ami, z którymi „czterdziestolatkowie” mieli dobry kontakt, a o którym spekulowano w swoim czasie, że chciałoby uzyskać większy wpływ na parkiet. Jackiewicz miał też mieć niezłe relacje z Adamem Lipińskim, jednym z rozgrywających w PiS.
Ale są też alternatywne propozycje: w KNF reprezentowane jest nie tylko ministerstwo rozwoju, ale też kancelaria prezydenta czy Narodowy Bank Polski i jego szef Andrzej Glapiński. – Różne siły tam działają i nie wszystkim ten Antczak musi się podobać – mówi nam jeden z rozmówców. Ba, w grę może też wchodzić opór samego szefa KNF – wedle kuluarowej plotki, jaka się miała roznieść w ostatnich dniach, Zaleska jest szykowana na nową szefową... Komisji Nadzoru Finansowego.
– Może dlatego, że Antczak uchodzi za kompetentnego, staje się kłopotem? – pyta retorycznie w rozmowie z INN:Poland Radosław Markowski, politolog. – Może komuś przyszło do głowy, że na tym stanowisku powinien być ktoś bardziej ideologicznie dyspozycyjny, a nie fachowiec. Ktoś, komu można podsuwać jakieś pomysły – dorzuca. Gdyby tak było, w grę mogłyby wchodzić praktycznie wszystkie frakcje w PiS, z budującym swoje wpływy w gospodarce środowiskiem skupionym wokół Joachima Brudzińskiego na czele.
Cukiernik nadzoruje giełdę
„Walka buldogów pod dywanem” – tę frazę słyszymy od kilku z naszych rozmówców. – Nie jestem specjalistą od mierzenia siły nacisku i wpływu w ramach rządu, ale tak jak to jest od lat, każdy minister ma zawsze chęć otaczania się osobami znajomymi. Stąd spory natury personalnej. To próba określenia granic wpływu poszczególnych ministrów czy wicepremierów w ramach gabinetu – mówi nam Andrzej Sadowski, szef Centrum im. Adama Smitha.
Nie da się wykluczyć, że po prostu koledzy z ław rządowych próbują też pokazać wicepremierowi Morawieckiemu, że nie jest omnipotentny. – To minister, który połączył finanse z innymi funkcjami i stał się niespotykanie silny: ma pieczę nad finansami, gospodarką, rozwojem. Takiej konfiguracji nie miał żaden z ministrów w całym demokratycznym 27-leciu – podkreśla Markowski.
Kłopot w tym, że wewnątrzpartyjne swary mogą zaszkodzić giełdzie, jak mało co. – Nie ma żadnych powodów, dla których ta nominacja nie miałaby być zaakceptowana: giełda powinna mieć szefa, zwłaszcza, że są teraz wyjątkowo duże oczekiwania w związku z planowanymi zmianami w systemie emerytalnym, a także roli giełdy w finansowaniu planu Morawieckiego – podkreśla Jankowiak. Dzieje się jednak wręcz przeciwnie: zamiast przeforsować kandydaturę Antczaka, ministerstwo rozwoju wprowadziło do Rady Nadzorczej GPW dwie, co najmniej zaskakujące dla środowisk finansowych, osoby – Grzegorza Kowalczyka i Eugeniusza Szumiejko.
Pierwszy jest prawnikiem z uprawnieniami sędziowskimi i radcowskimi, z niewielkim doświadczeniem w zarządzaniu instytucjami finansowymi – m.in. pracował w firmie leasingowej, prezesuje agencji nieruchomości, a w latach 2008-2012 zasiadał w radzie nadzorczej... Zakładów Wyrobów Cukierniczych „Miś”. Drugi to dawny działacz Solidarności i współpracownik Lecha Wałęsy – z wykształcenia astronom, ze studiami „Zarządzanie firmy” zrobionymi podyplomowo, wreszcie wiceprezes lotniska we Wrocławiu, zarządca komisaryczny w Kopalni Surowców Skalnych, członek zarządu firmy EnergiaPro. Przez całe życia z dala od giełdy.
– Trudno te wszystkie ruchy, jakie się dzieją wokół giełdy, racjonalnie ogarnąć – mówi Jankowiak. Czy możemy sobie wyobrazić, że Antczak w ogóle nie zostanie powołany, a prezes Zaleska ocali jednak stanowisko? - Możliwe jest wszystko, żyjemy w takim kraju, gdzie wszystko jest możliwe – ucina w rozmowie z INN:Poland Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. – Politycy przyzwyczaili nas, że nie ma rzeczy niemożliwych. Jeżeli nie dorobiliśmy się w tym kraju jednoznacznych procedur załatwiania takich spraw, to trudno się dziwić, że wszystkie sytuacje w tej chwili są równorzędnie możliwe – kwituje z kolei Adam Sadowski.