Daniel Obajtek – były wójt Pcimia i znajomy szefowej rządu – właśnie debiutuje w roli prezesa Grupy Energa. Do niedawna jednak zarządzał on Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, której wypłaty dla rolników ślimaczyły się w ubiegłym roku jak nigdy wcześniej. Adwersarze prezesa Obajtka twierdzą, że to w olbrzymiej mierze zasługa zwolnień – za jego rocznej prezesury posady straciło 1200 osób, w tym trzystu zwolnionych jednego dnia kierowników biur powiatowych. Sam zainteresowany ma jednak inne zdanie w tej sprawie.
– To nie zmiany kadrowe paraliżowały prace biur powiatowych – bronił się Obajtek w rozmowie z portalem wpolityce.pl. – Jeśli ktoś zostaje na swoje stanowisko powołany, to musi się liczyć z tym, że kiedyś go z tego stanowiska odwołają. (…) W mojej ocenie w agencji przez dziesięć lat był przerost zatrudnienia – dorzucał.
– Agencja to był taki folwark, gdzie prezesi i dyrektorzy zarabiali krocie, a zwykli pracownicy niewiele ponad płacę minimalną. Agencja zatrudnia około 11 tysięcy ludzi. Część pracowników otrzymywało wynagrodzenie poniżej 2 tysięcy złotych brutto. Trwał spór zbiorowy ze związkami zawodowymi. Spór zakończyliśmy. Teraz najniższa płaca to 2,7 tys. brutto – podkreślał Obajtek w rozmowie zatytułowanej cytatem: „posprzątałem, idę dalej”. Jak podkreśla, w Agencji uporał się z „marnotrawstwem pieniędzy, brakiem organizacji i przepływu informacji”.
Kłopot w tym, że za Obajtkiem ciągnie się renoma człowieka z politycznego nadania, który toruje drogę osobom z politycznego nadania. W miejsce zwolnionych z ARiMR osób z „poprzedniego rozdania” miały przyjść osoby preferowane przez obecną ekipę rządzącą.
Sam Obajtek posiada wykształcenie w obszarze ochrony środowiska – ale nie w dziedzinie rolnictwa czy energetyki, nawet jeżeli czasem te obszary są zbieżne. W konkursie na stanowisko prezesa Energi jego kandydatura miała być preferowana jeszcze zanim konkurs rozstrzygnięto. Mało tego, za nowym prezesem giganta ciągną się zarzuty prokuratorskie sprzed lat.