Wydaje się, że tak dobrze nie było od dawna: od dwóch miesięcy stopa bezrobocia w Polsce wynosi 5,3 proc. Ale najprawdopodobniej dochodzimy już „do ściany”. Z badań przeprowadzonych przez CBOS wynika, że już niemal co drugi z obecnych bezrobotnych deklaruje, że nie jest gotowy do podjęcia pracy i jej nie szuka.
Kto dziś jest bezrobotny, znajduje się w tym stanie permanentnie – wynika z marcowo-kwietniowych badań CBOS. 66 proc. dzisiejszych bezrobotnych pozostaje bez pracy już dłużej niż rok. Co więcej, 48 proc. z ankietowanych nie wyraża gotowości do jej podjęcia – w przeciwieństwie do 49 proc., którzy są gotowi do pracy. Delikatny dysonans da się wyczuć, gdy inaczej sformułuje się pytanie: CBOS zapytał ankietowanych czy pracy szukają – i okazuje się, że 52 proc. jednak za jakimś zajęciem się rozgląda, podczas gdy 41 proc. przyznało, że pracy nie szuka.
CBOS podkreślił we wnioskach do swoich badań, że tak wysokiego odsetka osób celowo unikających podjęcia pracy jeszcze nigdy nie odnotował. Ale to efekt pozorny: bezrobocie w Polsce systematycznie spada, a w lutym i marcu osiągnęło poziom zaledwie 5,3 proc. (według Eurostatu, według GUS bezrobocie w Polsce wynosi 8,1 proc.). Wraz ze jego spadkiem proporcjonalnie rośnie liczba osób, które bezrobocie wybierają dobrowolnie – z uwagi na inne posiadane źródła dochodów, czy wyjątkowo niewielkie potrzeby, jakie mają zaspokajać ze świadczeń dla bezrobotnych.
To jednak naturalne – przekonują już od lat ekonomiści. Częściowo ze względu na tzw. naturalną stopę bezrobocia, a więc koncepcję sformułowaną w latach 60. poprzedniego stulecia przez Miltona Friedmana i Edmunda S. Phelpsa – zakładającą, że w zrównoważonej gospodarce zawsze będzie występować jakiś (raczej niewysoki) poziom bezrobocia, będący wynikiem niedoskonałości na rynku pracy.
Do tego należy dodać sytuację, w której świadczenia wypłacane bezrobotnym przez państwo rekompensują brak zatrudnienia. Pod tym drugim względem w ciągu ostatniego roku wiele się w Polsce zmieniło: od kwoty wolnej od opodatkowania po Program 500+. Wygląda zatem na to, że nawet jeżeli koniunktura nad Wisłą będzie się poprawiać (co zapowiada zarówno rząd, jak i instytucje międzynarodowe) z bezrobociem na poziomie 4-5 proc. trzeba się będzie pogodzić.