Złoty medal w Genewie, nagroda w kategorii „najlepszy wynalazek z Europy” na targach Inpex w amerykańskim Pittsburghu, strumień pieniędzy w ramach wyjątkowo trudno dostępnego programu Horyzont 2020 – aż trudno uwierzyć, że do tego momentu firmę państwa Sobolewskich prowadziły w gruncie rzeczy dwie osoby. – Mam szczęście i zawsze powtarzam, niech zostanie ze mną jak najdłużej, skoro już się do siebie przyzwyczailiśmy – śmieje się Beata Paszke-Sobolewska, kierująca firmą TORQWAY.
Shower moment – tak nazywane bywają sytuacje, gdy w zupełnie niespodziewanych chwilach przychodzą nam do głowy genialne idee. – Mąż rysował coś z synem, bawili się, po czym przyszedł do mnie i powiedział: wiesz, wymyśliłem coś, czego jeszcze nie było, trzeba to opatentować i może byś coś z tym zrobiła – wspomina w rozmowie z INN:Poland Beata Paszke-Sobolewska, kierująca dziś firmą TORQWAY Sp. z o.o. Inspiracją był pokaz segway'ów, który cała rodzina obejrzała w czasie nadmorskich wakacji w 2008 roku.
Tak to bywa: chwila olśnienia bywa krótka, potem zaczyna się długa, mozolnie prowadzona praca, by pomysł przyoblec w realną formę. Najpierw Andrzej Sobolewski – na co dzień konstruktor maszyn w Toruńskich Zakładach Materiałów Opatrunkowych – doskonalił koncept pojazdu, którego sylwetka (i tylko sylwetka) przypomina segway. Potem, w 2011 roku, Sobolewscy opatentowali konstrukcję. Wreszcie – w 2014 roku – powołali do życia spółkę.
Zdążyć po nagrodę
Na torqway'u jeździ się w pozycji stojącej, ale bez balansowania czy żyroskopów, które umożliwiają korzystanie z wynalazku Deana Kamena. Stabilność toruńskiego wehikułu zapewniają dwa niewielkie kółeczka w tylnej części niewielkiej platformy, na której stoi użytkownik. W ruch pojazd wprawia ruch kijkami, do złudzenia przypominającymi nordic walking. Ruch tych dźwigni przenosi się na kółka i... jazda.
Pomysł z pozoru prosty i oczywisty, że można by się puknąć w głowę, pytając – dlaczego nikt tego wcześniej nie wymyślił. Cóż, nie wymyślił, a jak już wymyślił, to instytucje relatywnie chętnie zaczęły go wspierać. – Nie mogę narzekać. Gdzie byśmy z torqway'em nie poszli, tam starano się nam pomóc – przyznaje Beata Paszke-Sobolewska. W poszukiwaniu pierwszych pieniędzy Sobolewscy trafili do Jagiellońskiego Centrum Innowacji Venture. Wówczas projekt widniał jedynie na papierze, w swojej pierwotnej wersji, od której te późniejsze coraz bardziej odbiegały.
- A jednak powiedzieli: wchodzimy w to – mówi dziś szefowa firmy. - To dało nam poczucie, że nie tylko nam się ten pomysł podoba, że również inni specjaliści coś w nim widzą – dodaje.
Powstała spółka. W pośpiechu, bo jak przyznaje jej współzałożycielka, Sobolewscy chcieli zdążyć przed 42. Międzynarodowymi Targami Wynalazców w Genewie. - To największe, najważniejsze, najbardziej prestiżowe targi tego typu. Chcieliśmy zobaczyć, jak pomysł zostanie odebrany, czy ma sens i czy warto go rozwijać – kwituje. Można powiedzieć powściągliwie, że został odebrany nieźle: zdobył złoto w kategorii „sport”, a przez pięć dni na stoisku TORQWAY tłoczyli się goście chcący obejrzeć prototyp.
Fundusze na Horyzoncie
To była motywacja i impuls do dalszego rozwijania skrzydeł. Torunianie nawiązali współpracę z Politechniką Warszawską i krakowską Akademią Wychowania Fizycznego, której badacze i studenci zaczęli testować, ile kalorii mogą spalić użytkownicy torqway'a w ciągu godziny użytkowania. Na wspomnianych już targach Inpex w Pittsburghu torqway został uznany za najlepszy wynalazek z Europy (nagrody tam przyznawano na bazie kryteriów geograficznych). Rad co do zdobywania środków udzieliło ministerstwo infrastruktury, projekt wsparły Kujawsko-Pomorska Agencja Innowacji, Toruńska Agencja Rozwoju Regionalnego, Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, a firma Zafiro Solutions pomogła napisać wnioski o unijne dofinansowanie.
- Były momenty załamania i ciężkiej pracy – przyznaje Paszke-Sobolewska. Małżeństwo założycieli włożyło w TORQWAY całe swoje oszczędności, plus kilkaset tysięcy kredytów. Z drugiej strony, Torqway to jedna z nielicznych polskich firm, którym udało się przedostać przez sito selekcyjne unijnego programu Horyzont 2020. - To nie było proste, tylko 6 proc. składanych w Europie wniosków jest ostatecznie realizowanych. Nam się powiodło. Jak ta informacja do nas dotarła, to zamarłam na chwilę. Już się przygotowywaliśmy na scenariusz, w którym środków trzeba będzie szukać w polskich instytucjach – podsumowuje szefowa firmy.
A skoro udało się zabezpieczyć finansowanie, to można też dodać gazu. Pierwsza, licząca osiemdziesiąt egzemplarzy, pilotażowa wersja torqway'a rozeszła się niczym świeże bułeczki. Teraz czas na wersję nowej generacji – hybrydę napędzanego siłą mięśni wehikułu z silnikiem elektrycznym. Co oznacza, że pojazd, który wcześniej miał charakter relaksacyjny, ćwiczebny czy rehabilitacyjny, teraz będzie mógł sprostać poważniejszym wyzwaniom: jeździe po nierównym gruncie, na przykład leśnych przecinkach, czy podjazdach pod górę.
„Mam szczęście”
Pieniądze z unijnego programu to też większy rozmach. Bo mimo faktu, że firma regularnie brała udział w międzynarodowych imprezach, ma kilku stałych przedstawicieli (w USA, Japonii i Hiszpanii) oraz poparcie tylu instytucji – to do chwili obecnej w rzeczywistości tworzą ją Beata Paszke-Sobolewska i jej asystentka. - Dofinansowanie pozwoli nam zbudować większy zespół, dobrać fachowców. Gdybyśmy mieli taką szansę wcześniej, pewnie wszystko szłoby szybciej – podsumowuje nasza rozmówczyni. Nowy etap firmy ma się formalnie zacząć 1 października, kiedy ruszy realizacja zaakceptowanego przez Brukselę hybrydowego prototypu.
W ciągu dwóch lat TORQWAY ma stworzyć czwartą już wersję swojego pojazdu, podstawę do seryjnej już produkcji. - Równolegle do prac nad samym pojazdem oraz aplikacją, która będzie mu towarzyszyć, musimy się skupić na promocji, marketingu, pozyskaniu dystrybutorów. Projekt ma się zakończyć w taki sposób, by już następnego dnia można było zaczynać produkcję i mieć zagwarantowaną sprzedaż – kwituje Paszke-Sobolewska.
Chodzi o przynajmniej 300-500 egzemplarzy pojazdu w pierwszym kwartale. Toruńska firma już dziś prowadzi rozmowy z partnerami i dystrybutorami w Europie i Stanach Zjednoczonych, podpisane są już pierwsze listy intencyjne, trwają rozmowy z kolejnymi zainteresowanymi dystrybutorami. - Oni już są gotowi sprzedawać, ale skoro my jeszcze nie mamy tej hybrydy, to zapewniają, że na nią poczekają – mówi szefowa TORQWAY. - No cóż, mam szczęście i zawsze powtarzam: niech zostanie ze mną jak najdłużej, skoro już się do siebie przyzwyczailiśmy – kwituje ze śmiechem.