Ponad dziesięć lat temu na Wyspy ruszyła rzesza imigrantów z Polski: w ciągu kilkunastu miesięcy liczba naszych rodaków na Wyspach zwiększyła się kilkakrotnie. Przyszli wspólnicy w lubelskiej firmie Mastermedia dostrzegli w tym szanse – Polak na Wyspach tęsknił za rodzimą kiełbasą i innymi wędlinami. Do Królestwa wyruszył pierwszy bus z towarem z Polski. Dziś Mastermedia wysyła na Zachód 10 tysięcy rozmaitych artykułów, a Wielka Brytania stała się dla firmy zbyt mała.
Choć Grzegorz Cioczek wywędrował za chlebem na Wyspy, to nie zapominał o tym, by regularnie zaglądać w rodzinne strony. To właśnie podczas jednej z takich wizyt, w trakcie spotkania z przyjaciółmi prowadzącymi w mieście sklep spożywczy – Pawłem Wójciakiem i Katarzyną Zdybicką-Wójciak – narodził się pomysł, by stęsknionym za polskimi wiktuałami rodakom „dowozić” na Wyspy wędliny.
Takich początków nie powstydziliby się amerykańscy giganci: pierwsze zamówienia w Królestwie Cioczek i Wójciak zbierali osobiście, podczas gdy w Lublinie Katarzyna Zdybicka-Wójciak składała i przygotowywała produkty – jak opisują to na swojej witrynie internetowej. Z czasem z jednego samochodu dostawczego zrobiło się kilka, potem w trasę ruszył pierwszy TIR. W ten sposób, od wiosny 2006 roku do dnia dzisiejszego Mastermedia rozrosły się do firmy zatrudniającej około 350 osób, dostarczającej 10 tysięcy artykułów do przeszło sześciuset odbiorców. A przede wszystkim obsługującej w ramach sieci franczyzowej 120 sklepów – obecnie już nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale też w Belgii, Holandii i Niemczech. Znana nielicznym firma z Lublina stała się poważnym graczem wśród polskich eksporterów.
Polski sklep nie tylko dla Polaków
Czy to dopiero początek? Przedstawiciele firmy nie chcą stawiać kropki nad i. - Nie stawiamy sobie wyraźnych celów ilościowych, jeśli chodzi o liczbę sklepów. Za główny cel uważamy dobre dopasowanie rozwiązań biznesowych do realiów lokalnego rynku, aniżeli pozyskanie konkretnej liczby placówek – opowiadał w rozmowie z „Wiadomościami Handlowymi” Bartłomiej Kosicki, dyrektor marketingu Mastermedia. W podobny sposób traktowane są przychody: w zeszłym roku Mastermedia miało 388 mln złotych przychodów, o jedną trzecią więcej niż rok wcześniej. Czy w tym roku znowu padnie rekord? Zapewne, choć biznesmeni z Lublina nie wyznaczyli sobie jakiegos progu, jaki chcieliby osiągnąć.
W obecnej chwili pod franczyzową marką Food Plus funkcjonuje aż 120 marketów – z tego jedna trzecia to sklepy, które podpisały już umowy z lubelską firmą, pozostałe zaś testują ofertę i brand. Co ciekawe, jak podkreślają w Lublinie, połowa potencjalnych franczyzobiorców to nie sklepy prowadzone przez – i dla – Polaków lecz przedsiębiorcy brytyjscy oraz biznesmeni innych narodowości mieszkający w Królestwie. Podobnie zresztą klienci. - Sądzimy, że odsetek nie-Polaków robiących zakupy w Food Plus przekroczył kilkanaście procent. Wydaje się nam, że będzie rósł – dodaje Kosicki.
Sieć sklepów to ukoronowanie rozbudowy firmy. „Od 2014 roku firma posiada własny stan magazynowy i tylko w nieznacznym stopniu korzysta z dostaw innych hurtowników” - podkreślają menedżerowie lubelskiej spółki. „Sprawdzony spedytor na trasie Lublin-Londyn ustabilizował logistykę międzynarodową. Natomiast w samej Anglii towar dostarczany jest do klientów przy pomocy własnej floty samochodów ciężarowych” - dodają. Mało tego, firma posiada też centra przeładunkowe w Polsce, Wielkiej Brytanii i Holandii.
Polska to za mało
W Lublinie Brexitu się nie boją – Mastermedia stało się już byt duże, by firmie zaszkodziły bariery administracyjne. Co innego wysokie cła, ale na razie nic nie zapowiada, by Londyn zdecydował się na taki krok. - Gdyby Polacy wyjechali z Anglii, zapotrzebowanie na rodzinne produkty znacznie by spadło i pewnie stracilibyśmy rację bytu. Widzimy z własnych obserwacji, że Polaków za granicą wciąż jest bardzo wielu – mówił współzałożyciel firmy, Grzegorz Cioczek, „Wiadomościom Handlowym”. - Zmienia się tylko charakter emigracji. Kiedyś byli to głównie ojcowie, pracujący przez pewien czas i wysyłający pieniądze rodzinom w kraju. Teraz są to całe rodziny, często dzieci osób, które zdecydowały się wyjazd i które nie myślą o powrocie, bo związały swoją przyszłość z Anglią – dodaje.
Trudno o lepszy dowód na to, że polskie firmy zaczynają się zakorzeniać za granicami Polski. - Przez wiele lat nasze rodzime przedsiębiorstwa rozwijały się w Polsce, bo mamy to szczęście, że nasz rynek wewnętrzny jest dosyć obszerny. To była roztropna strategia – mówi INN:Poland Tomasz Wróblewski, partner zarządzający w Grand Thornton. - W miarę, jak nasze firmy nabierały zdolności kapitałowej i do podejmowania ryzyka, można powiedzieć, że od dekady obserwujemy poszukiwanie rynków zbytu na Zachodzie. Polska stała się za mała dla tych, którzy osiągnęli sukces – dodaje.
Mastermedia jednak od początku koncentrowało się na brytyjskim rynku. Teraz czuje się na nim pewnie – sto sklepów i, bagatela, milion potencjalnych klientów, tylko Polaków licząc – ale nie zamierza na nim poprzestać: kolejne mają być Holandia, Belgia i Niemcy, gdzie lublinianie zdobywają pierwsze przyczółki. Franczyza nie musi być na kolejnych rynkach jedyną drogą ekspansji. - Pierwsze kroki polskich firm na zachodnich rynkach to była taka działalność handlowa, natomiast teraz polscy przedsiębiorcy kupują zachodnie firmy – i w taki właśnie sposób wchodzą na rynek – mówi Wróblewski.
Czy handel nie jest jednak rynkiem, który dawno temu został podzielony przez lokalnych graczy? - Polscy przedsiębiorcy są niezwykle doświadczeni i myślę, że nie dla nich wyzwań nie do pokonania – ripostuje ekspert Grant Thornton. Podobnie skala wyzwań, jakim muszą sprostać producenci i dystrybutorzy produktów spożywczych. - Nie chodzi o ilość wymogów, tylko ich klarowność. Pod względem zmagania się z przepisami polscy przedsiębiorcy biją zachodnich kolegów na głowę – kwituje Wróblewski.
- Biznes jest jak niegdysiejsze podróże odkrywców: to nie była przygoda dla każdego – dodaje. - Ci, którzy dziś podejmują się konkurowania na zachodnich rynkach, operacyjną doskonałość mają już wypracowaną – ucina. To nie jest gwarancja sukcesu, ale ryzyko jest wpisane w taką działalność.