Kilkaset do kilku tysięcy obiektów – tyle może być co roku budowanych w Polsce „nowoczesnych stodół”. Rzadko są to adaptacje realnych budynków gospodarczych, raczej chodzi o zaprojektowanie i wykonanie budynków, które prostotą (i dachem) przypominają najważniejszy budynek gospodarczy w obejściu. Podobieństwo sprowadza się jednak wyłącznie do bryły: w ostatecznym rozrachunku „nowoczesna stodoła” może być droższa od normalnego domu jednorodzinnego.
– Dobrze pan trafił, trend istnieje od lat, ale właśnie mamy chyba do czynienia z apogeum zainteresowania – mówi nam Piotr Rynkiewicz, architekt z warszawskiego biura projektowego „Domy z wizją”. Z własnych doświadczeń Rynkiewicz wysnuwa wniosek, że dziś od 10 do 15 procent rynku nowo budowanych domów wolnostojących to mogą być „nowoczesne stodoły”. Taki przynajmniej odsetek klientów jego biura zamawia projekty tego typu budynków. Nieco inne są proporcje w biurze Archipelag.pl. – Zainteresowanie jest spore, coraz większa liczba klientów pyta o tego typu projekty. Natomiast sprzedaż utrzymuje się na poziomie około 3-4 proc. – mówi INN:Poland Anna Czyż, kierownik ds. rozwoju firmy.
Nie sposób precyzyjnie wskazać, co napędza ten trend. Po latach 90. i 2000., kiedy to Polacy ruszyli łowić i adaptować zrujnowane zamki, dworki i niewielkie budynki poprzemysłowe (adaptowane na lofty), przyszedł czas na z pozoru skromniejsze i prostsze koncepcje. Stodoła pasuje tu, jak ulał. – Od kilku lat używa się terminu „nowoczesna stodoła” na określenie domów parterowych z dachem dwuspadowym. I jeżeli myślimy o budynkach charakterystycznych, takich jak choćby dworki, to dziś stodoły są najpopularniejsze – podkreśla Rynkiewicz.
Trudno dziś o dobrą stodołę
– Pamiętam stodołę przerobioną na dom mieszkalny – wspominała na łamach dziennika „Rzeczpospolita” Joanna Lebiedź z agencji Lebiedź Nieruchomości. – Całość na kilkuhektarowej działce, typowo siedliskowej, w otulinie Puszczy Kampinoskiej. Salon okalała galeryjka, ograniczona fragmentami wozów drabiniastych zamiast balustrad i z tej galeryjki wchodziło się do pomieszczeń na piętrze – opowiadała.
Wiosną o projekcie adaptacji stodół dawnego PGR w Książu Wielkopolskim pisał z kolei portal Bryla.pl – w Jarosławkach pod Książem hotelarz Krzysztof Misiewicz kupił tereny dawnego gospodarstwa, wraz z dworkiem i zabudowaniami gospodarczymi. Po wyremontowaniu dworku, zaczął adaptować stodoły na potrzeby hotelarskie. – W stodołach panuje inny styl, gdyż każda jest z innego okresu, nie było więc sensu wracać do każdego okresu z osobna. Dlatego postanowiłem je dostosować z poszanowaniem historii zamiast przebudowywać – opowiadał inwestor. W ten sposób powstał nowoczesny i ekskluzywny obiekt turystyczny.
Tyle że stodoły z Jarosławek to solidne, murowane budynki. Co innego drewniane, relatywnie nie trwałe, często nadkruszone zębem czasu i – przynajmniej na pierwszy rzut oka – nietrwałe. Ale i taką stodołę da się zaczarować: jak właściciel Sento Spa Klekotki w warmińskim Godkowie, który kupił starą stodołę, w profesjonalny sposób rozebrał, a następnie budulcem „obłożył” nowoczesne, przeszklone spa. – To wyjątki, solidne prawdziwe stodoły da się znaleźć właśnie w poniemieckich gospodarstwach czy na terenach, na których było kiedyś silne osadnictwo niemieckie – kwituje Piotr Rynkiewicz. – Jednak wszędzie indziej dominują zabudowania licho budowane, nie nadające się do adaptacji – ucina.
Zeszpecona kraina pseudo-architektów
Co nie znaczy, że wizja takiego prostszego, bardziej kameralnego, z pozoru drewnianego, loftu Polaków nie pociąga. Na portalach poświęconych modzie, lifestyle czy urządzaniu wnętrz bez większego trudu znajdziemy dziesiątki galerii z prezentacjami takich adaptacji (w większości jednak zdjęcia były robione w zachodnich krajach Europy, przez które podobne mody przetoczyły się nieraz).
A stodoła aż zaprasza do swobodnego ukształtowania swojego otoczenia. – Prosta forma na rzucie prostokąta, to forma idealna, która pozwala na czytelny podział funkcji – tłumaczy Anna Czyż. – Na parterze, od strony południowej, planuje się pomieszczenia wyeksponowane na światło dzienne: salon, kuchnię i jadalnię. W północnej części budynku mieści się zwykle przestrzeń techniczna. Poddasze stanowi bardziej prywatną część domu: zaciszny azyl nocny z wygodnymi sypialniami i jedną lub dwiema łazienkami. Plus te przeszklenia – kwituje.
Nic zatem dziwnego, że profil „nowoczesna STODOŁA” na Facebooku polubiło do tej pory przeszło 150 tysięcy użytkowników. – Nie zarabiam na tym, stworzyłem to z pasji – mówił przeszło rok temu w rozmowie z natemat.pl założyciel fanpage, Irek Polaczek. – Polska jest pięknym krajem, zeszpeconym przez pseudo architektów. Czara goryczy przelała się, gdy zacząłem jeździć na Podhale, by oglądać tamtejsze wioski. Obserwowałem słynne kurorty, które są strasznie popsute architekturą robioną „na siłę” – opowiadał. Jak galerie na wspomnianych portalach, również „nowoczesna STODOŁA” pokazuje raczej obiekty budowane na Zachodzie. Za to, niosąc się viralem po Facebooku, kolejne posty budują w czytelnikach tęsknotę za powrotem na łono natury i budynkami prostymi, jak budowa cepa.
Żeby zobaczyć, co rzeczywiście Polacy budują, trzeba zajrzeć na strony biur projektowych – takich, jak „Domy z wizją” czy Archipelag.pl. To właśnie tam znajdziemy przykłady nowoczesnych stodół w ich realnym wymiarze. Czy są ładne czy szkaradne, każdy decyduje sam. Niewątpliwie nie jest to architektura dla miłośników quasi-pałaców z dziesiątkami misternych detali, dominuje minimalizm.
Co jednak nie znaczy, że minimalistyczne są ceny takich konstrukcji. Projekt takiego domu to z reguły wydatek rzędu kilku tysięcy złotych (jeżeli zainteresowany korzysta z gotowca, a nie zamawia projektu pod własne indywidualne potrzeby). A to dopiero początek. - Stodoła brzmi prosto, ale nie jest tańsza od przeciętnego domu jednorodzinnego. Wręcz przeciwnie, to koszt porównywalny, a nawet wyższy, ze względu na parterową zabudowę – mówi Piotr Rynkiewicz. – Wszystko zależy od systemu budowy, użytych materiałów. Za metr kwadratowy stanu deweloperskiego w systemie zleconym można spodziewać się wyceny na poziomie 2-3 tysięcy złotych, w przypadku tych stosunkowo powściągliwych projektów – dodaje.
Tylko desek żal
Co zresztą wcale klientów nie odstrasza. Teoretycznie, w stodole można zamontować wszystkie nowoczesne rozwiązania z zakresu inteligentnych systemów administrowania budynkiem czy wystroju wnętrz. Jak wiadomo, w przypadku tych opcji jedynym ograniczeniem jest zasobność portfela kupującego. Jedyne, czego Polacy oczekują od stodół to energooszczędność. – Pompy ciepła, wentylacja, wszelkie udogodnienia sprawiające, że możemy jak najmniej pracować przy domu – wylicza Rynkiewicz.
To się akurat doskonale wpisuje w potrzeby chwili. – Obserwujemy, że z roku na rok nowoczesne stodoły zyskują coraz większą popularność: także dlatego, że świetnie wpisują się w kierunek energooszczędnego budownictwa, który powoli staje się standardem – podkreśla Anna Czyż. – Od 1 stycznia obowiązują nowe przepisy dotyczące warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie – dodaje. Zmiany te wynikają z dyrektywy unijnej, zgodnie z którą od 2021 r. nowe budynki będą musiały wyróżniać się niskim zapotrzebowaniem na energię i być przynajmniej częściowo zasilane z OZE. Stodoły, ze względu na wymienione wyżej rozwiązania, idealnie się wpisują w ten trend.
Do tego należałoby dodać jeszcze wrażenie bliższego kontaktu z przyrodą, efekt naturalnego drewna (kto nie marzył trzy dekady temu o boazerii?), historyczno-folklorystyczne skojarzenia z prawdziwymi stodołami.
Jak na złość, te ostatnie mimo wszystko cieszą się dziś olbrzymim wzięciem. Tyle że w postaci desek. – Powstał olbrzymi rynek na stare drewno, w efekcie stare stodoły są profesjonalnie rozbierane i wyprzedawane. Zajmują się tym profesjonalne firmy, które gospodarzom oferują wymianę starych desek na nowe: a dla gospodarzy deska to deska – podsumowuje Rynkiewicz. – Nowe deski są zresztą dobrej jakości, tyle że ten stary budulec jest bardzo drogi, zwłaszcza na rynku stolarskim, w produkcji mebli – dodaje. Cóż, przewrotnie można by rzec, że natrafienie dziś na prawdziwą stodołę jest równie trudne, jak znalezienie igły w stogu siana.