Dyskusja na temat tego, co należy zrobić z bitcoinem, trwała od miesięcy. Zwolennicy zachowania kryptowaluty w dotychczasowej postaci – tak jak wymyślono ją prawie dekadę temu – spierali się ze środowiskiem domagającym się modyfikacji kryptowaluty w formę znacznie wygodniejszą w użytku. Widmo rozłamu krążyło nad bitcoinem od kilku tygodni, aż – dzisiejszego ranka – stało się faktem.
W gruncie rzeczy chodzi o dwie kluczowe sprawy: bitcoin został tak zaprojektowany, że z czasem coraz trudniej „wykopać”, czyli stworzyć, nową jednostkę tej kryptowaluty. Zwolennikom reformy te narastające trudności w „kopaniu” były wyraźnie nie w smak.
Drugi problem to możliwości transakcyjne waluty. W uproszczeniu można powiedzieć, że każdy bitcoin zapisuje transakcje, do jakich go użyto. Robi to za pomocą bloków blockchain: w każdym bitcoinie te bloki mają rozmiar 1MB. To oznacza, że można dowiedzieć się, do jakich transakcji została użyta każda jednostka (duży plus tej kryptowaluty), a jednocześnie liczba takich transakcji jest ograniczona (duży minus, przynajmniej do momentu wykopania nowych bitcoinów).
Rozłamowcy chcą kopać szybciej (być może więcej) i efektywniej. Tradycjonaliści chcą się trzymać dotychczasowego wzorca, który okazał się stosunkowo odporny na zbiegi hakerów, a stopniowo kurczące się możliwości „wykopania” nowego bitcoina wpływały na zwyżkę notowań tej waluty. To – w skrócie – kluczowe przyczyny „hard fork”, jak nazywają fachowcy za Atlantykiem pojawienie konkurencyjnego bitcoina, dla odróżnienia nazywanego też bitcoin cash (powiedzmy, że gotówkowym bitcoinem). Nowe waluty będą miały też odmienne symbole: tradycyjny bitcoin pozostanie przy BTC, nowy – będzie opisywany symbolem BCC.
Do oficjalnego rozpoczęcia „kopania” BCC doszło dzisiaj rano (czy też wczesnym popołudniem czasu polskiego). Notowania alternatywnego bitcoina z miejsca skoczyły o 48 proc. – do 422 dolarów za jednostkę, czemu towarzyszyły wahania kursu tradycyjnego bitcoina (o 4 proc. w dół, do kwoty 2749 dolarów, choć poprzedzającej nocy były już na poziomie 2680,85 dol.). Bezpośredni posiadacze bitcoina mają otrzymywać obie wersje kryptowaluty.
Rynki jednak się przyczaiły, np. firma Coinbase, operator parkietu GDAX, w specjalnym e-mailu zapowiedziała, że nie będzie wspierać nowej wersji bitcoina. Jednocześnie też tymczasowo zablokowała wszystkie depozyty w tradycyjnych bitcoinach. Podobnie zrobiła firma Bitfinex – odpowiadająca za blisko trzecią część handlu bitcoinami w USA. „Przestajemy procesować operacje na depozytach BTC, dopóki sytuacja się nie uspokoi” – twittowała firma. Być może dzięki takim środkom zapobiegawczym kurs bitcoina nie poleciał na łeb na szyję. Przynajmniej na razie.