W Polsce już od dawna nie odnotowano większych inwestycji motoryzacyjnych, nowe firmy otwierają najwyżej poddostawcy.
W Polsce już od dawna nie odnotowano większych inwestycji motoryzacyjnych, nowe firmy otwierają najwyżej poddostawcy. Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
REKLAMA
W ubiegłym roku w Turcji wyprodukowano 1,4 miliona aut, co pchnęło ten kraj na 14. pozycję na liście światowych producentów (i 5. w Europie). Tylko w pierwszej połowie tego roku zlokalizowane nad Bosforem firmy z branży motoryzacyjnej wyeksportowały samochody i części samochodowe o łącznej wartości niemal 14,5 miliarda dolarów. Swoje fabryki ma tam ponad 250 producentów części samochodowych i dostawców rozmaitych komponentów oraz usług dla przemysłu motoryzacyjnego, w tym Fiat, Ford, Toyota, Daimler, AVL czy Segula.
I będzie tylko lepiej, przynajmniej z perspektywy Turków. Nie ma takiej analizy, w której nie podkreślonoby, że przez całą ostatnią dekadę odnotowywano w tym sektorze nieustanny wzrost, a samochody i części samochodowe stały się filarem tureckiego eksportu. I tak też będzie w następnych latach: przesądzą o tym choćby ceny siły roboczej (średnia pensja w tej branży to nieco ponad 2000 złotych, z kolei wynagrodzenie minimalne to nieco ponad 1200 złotych), dziesiątki ułatwień administracyjnych, infrastrukturalnych i podatkowych oraz gorączkowe zabiegi władz w Ankarze o nowe inwestycje.
logo
Wokół dużych montowni zawsze rodzą się sieci mniejszych firm usługowo-produkcyjnych. Fot. Marcin Olejniczak / Agencja Gazeta
Za koncernem firmy sznurem
– Myślę, że Turcja ściąga w tej chwili najpoważniejsze inwestycje branżowe – przyznaje w rozmowie z INN:Poland Magdalena Szczypińska z Polskiej Izby Motoryzacji. W Polsce nowe fabryki otwierają co najwyżej poddostawcy. – Nasze firmy jednak za tym trendem „na Turcję” jeszcze nie zaczęły podążać. Może za wyjątkiem Exact Systems, która rzeczywiście bardzo mocno wchodzi w rynek turecki – dodaje.
Rzeczywiście, o Exact Systems (która zajmuje się m.in. kontrolowaniem i naprawą części samochodowych) w ostatnich dniach stało się głośno – tym bardziej, że firma pochwaliła się doskonałymi wynikami swojej tureckiej spółki: przychody miały wzrosnąć w ubiegłym roku o 100 proc., a i tegoroczna dynamika wzrostu jest „doskonała”. Firma otworzyła ją mniej więcej pięć lat temu i dziś jest to topowa zagraniczna spółka polskiego przedsiębiorstwa.
Dlaczego? – Obok siebie działa tam wiele firm z tej samej branży, które ze sobą współpracują. Ułatwia to logistykę oraz skraca czas dostaw. Takie strefy w automotive funkcjonują w głównych ośrodkach, jak Bursa, Gebze, Izmir, Manisa, Golcuk, Kocaeli – tłumaczył mediom Jarosław Kochański, członek zarządu Exact Systems. – Są nowoczesne, położone obok głównych tras, czyli dobrze skomunikowane, ze sprawnie działającym transportem dla pracowników z okolicznych terenów – dodawał. No i jeszcze wsparcie władz: system zachęt i dopłat do tworzenia nowych miejsc pracy i inwestycji. – To w skali miesiące są znaczne kwoty – podkreślał polski menedżer.
logo
Parking przy jednej z tureckich fabryk motoryzacyjnych. Nad Bosforem wyprodukowano w 2016 r. 1,4 mln aut. Fot. 123rf.com
Te bonusy jeszcze nie przekonują polskich firm, przynajmniej z pozoru – zapytajcie, kogo w branży chcecie o Turcję, a usłyszycie „nie wiem”. Z drugiej jednak strony wiatry wieją w kierunku Bosforu. – Z ręką na sercu powiem: jedyny wymierny sposób sprawdzenia takiego trendu, to dane o poziomie eksportu części i komponentów produkowanych w Polsce – mówi nam Rafał Orłowski, ekspert z firmy Automatic Suppliers. – I rzeczywiście, taki trend da się zauważyć: np. wartość eksportu do Turcji wzrosła o ponad połowę w stosunku do liczb z ubiegłego roku – dorzuca.
No właśnie. Polskie firmy nie spieszą się z inwestycjami w Turcji, zainteresowanie widać raczej w handlu. – Żadna z takich firm nie będzie się porywać na turecki rynek w pojedynkę, samodzielnie, próbując szukać na miejscu kontraktów. Te przenosiny są aranżowane przez wielkie koncerny: duży producent lokuje w Turcji swoją fabrykę, to zabiera i sprawdzonych poddostawców – spekuluje w rozmowie z INN:Poland Marek Nowakowski, prezes Polsko-Tureckiej Izby Gospodarczej. – A miejsca na różne firmy jest jeszcze w Turcji całkiem sporo – dodaje. Inni nasi rozmówcy podkreślają też, że w ostatnich latach decyzje o przenoszeniu fabryk wywołują bardzo radykalne reakcje konsumentów, zwłaszcza w krajach, w których likwidowana jest fabryka. Nikt więc nie chce się chwalić tym, co i kiedy przesuwa do Turcji.
Bosfor wita
Zresztą o mało nie mieliśmy takiej historii trzy lata temu, kiedy to koncern MAN postanowił wyprowadzić z fabryki w Starachowicach produkcję autobusów turystycznych. Przeniesiono ją pod Ankarę, obyło się bez skandalu, bo jednocześnie zapadła decyzja o produkowaniu w Starachowicach autobusów dla komunikacji miejskiej. Starachowice wyszły na tym nieźle, zatrudniono nawet kilkuset dodatkowych pracowników. Ale z drugiej strony ta relokacja produkcji sprawiła, że w Niemczech nie ma już ani jednej fabryki MAN-a. Prosty mechanizm przenoszenia produkcji dalej na wschód, czy południowy-wschód, może się uruchomić po raz kolejny, jeżeli tylko presja płacowa w Polsce będzie rosła.
logo
Motoryzacja to dziś najsilniejsza gałąź tureckiego eksportu. Fot. 123rf.com
Inna sprawa, że tureckie firmy motoryzacyjne również czują się na globalnym rynku coraz pewniej, nie tylko jako kooperanci światowych koncernów, ale też samodzielni gracze. Mniejsza o projekt stworzenia „narodowego” tureckiego samochodu, który ma być w fazie przygotowań do produkcji. Kilka lat temu bankrutującego producenta układu skrętnych osi, belgijską firmę Renders, przejęła spółka HAS Trading z Antalyi – Turcy nie tylko utrzymali produkcję renomowanych układów, ale i zaczęli produkować nowe naczepy do transportu kontenerów. Przy czym całość produkcji przeniesiono do Turcji, z belgijskiego personelu firmy po przejęciu ostało się... pięć osób.
– Po stronie tureckiej jest wielka chęć przyciągnięcia polskich firm i inwestycji – mówi Nowakowski. – I niewątpliwie, partnerzy stamtąd mają olbrzymi potencjał do zachęcania do takich inwestycji, przemysł samochodowy jest najlepszym przykładem – dodaje. Tylko po polskiej stronie nie widać entuzjazmu. Cóż, Turcja jest daleko, w Polsce obecność dużych koncernów wciąż jest widoczna i silna, a na dodatek – jak można nieoficjalnie usłyszeć – do tej nieufności przyczyniają się też wewnątrztureckie konflikty polityczne: pełzająca wojna domowa na wschodzie kraju czy nieudana próba przewrotu sprzed roku. – Niektórzy menedżerowie z zagranicznych koncernów mieli po tych wydarzeń sporo trudności, np. z wejściem na teren firm – słyszymy.
Trudności te bledną jednak, jeśli uwzględnimy, w jakim tempie i skali branża migruje na europejskie rubieże. Koncerny wędrują – i wędrować będą – do krajów z niskimi kosztami pracy oraz względnie dobrze rozwiniętymi technologiami. W pesymistycznym scenariuszu należy się więc spodziewać, że zaczną w końcu opuszczać też Polskę. Wtedy jedyną szansą polskich firm z branży będzie posiadanie unikalnych technologii lub wędrówka tropem światowych gigantów. Choćby i nad Bosfor.