Takiej eksplozji chyba nikt się nie spodziewał. Polskie firmy, które wyczuły zbliżającą się koniunkturę, notują w tym roku rekordowe przychody. Globalny rynek usług związanych z szeroko pojętym Big Data rośnie w niesamowitym tempie. Cloud Technologies czy Selectivv to przykłady start-upów, które zarabiają dzisiaj o kilkadziesiąt procent więcej niż w 2016 roku. Rekordzista - warszawska spółka TogetherData, zajmująca się monetyzacją dużych zbiorów danych, w ciągu 6 ostatnich miesięcy zarobiła 7 razy więcej niż przez wcześniejsze 12 miesięcy.
Analizują co, gdzie i kiedy robimy i kupujemy, by przekuć to w zysk dla swoich kontrahentów. Przeglądając dane z naszych smartfonów i tabletów, personalizują reklamy. Są dzisiaj w stanie przewidzieć nawet czy przymierzamy się do porzucenia usług jednej firmy na rzecz konkurencji. Część konsumentów to przeraża, pozostałych wprawia w zachwyt – jedno jest jednak pewne. Firmy coraz częściej sięgają i będą sięgać po Big Data, a firmy, które oferują takie usługi, już teraz notują rekordowe zyski.
Nestorem na polskim rynku jest bez wątpienia największa i najbardziej uznana firma na rynku – Cloud Technologies, czyli jedna z największych w Europie hurtowni danych. Choć została założona w 2011 roku próg rentowności osiągnęła dopiero 3 lata później. Kolejne lata to już jednak szalona wycieczka w górę. W 2015 roku spółka zanotowała 32 mln złotych przychodu i 15 mln zysku na czysto. W czwartym kwartale 2016 r. firma zanotowała wzrost przychodów o 64,7 proc. (w porównaniu do analogicznego okresu 2015), a zysk netto poszedł w tym czasie w górę o 78 proc. Wycena giełdowa w ciągu 3 lat skoczyła z 10 do 437 mln złotych.
– Popyt na dane rośnie, bo rynek stopniowo dojrzewa, a firmy mają coraz większą świadomość tego jak potężnym narzędziem są informacje, które internauci zostawiają w sieci. Do wykorzystania danych, choćby w kampaniach reklamowych online, zachęca je także coraz więcej pozytywnych sygnałów płynących z rynku – zwracał uwagę Piotr Prajsnar, CEO Cloud Technologies.
To jak szybko rośnie dzisiaj zapotrzebowanie polskich firm najlepiej obrazuje jednak niemal hollywodzka historia Together Data. Michał Grams i Paweł Brach jeszcze w grudniu ubiegłego roku tłoczyli się we dwóch przy jednym biurku w warszawskim kampusie Google'a. Potem swoich pierwszych potencjalnych kontrahentów przyjmowali w restauracji przy stadionie Legii. Dzisiaj podejmują ich w 1000-metrowej siedzibie na Powiślu, a w ciągu pierwszych 6 miesięcy tego roku wypracowali łącznie 14 mln złotych przychodu. W porównaniu z ubiegłym oznacza to wzrost o 700 proc w porównaniu do całego ubiegłego roku. Czyżby Polacy trafili na żyłę złota?
– To nie do końca tak – śmieje się Michał Grams. – Ten biznes jest jak każdy inny, przypomina raczej orkę na ugorze. Trzeba jednak przyznać, że ten rok jest przełomowy. Klienci zaczynają się do nas zgłaszać sami, wcześniej to my musieliśmy wychodzić z inicjatywą, edukować – przyznaje.
I dodaje, że firmy przestają mówić o „Big Data”, a zaczynają mówić o „danych”. – Mamy je i chcemy coś z nimi zrobić. Możemy je sprzedać? Kupić od kogoś? Jak na nich zarobić? – relacjonuje Grams.
Na tym jednak nie koniec. Together Data prze dalej – niedawno firma ogłosiła, że otwiera swoje przedstawicielstwo w Brazylii, w dalszych planach ma również Meksyk i Indonezję. – To rynki które są już dość rozwinięte – w Brazylii dostęp do internetu ma 80 proc. spośród 120 mln ludzi. To ogromny potencjał jeśli chodzi o skalę działalności, a w Big Data właśnie o to chodzi. Tamtejsze firmy technologicznie wciąż są trochę z tyłu. Wchodząc na ten rynek możemy uzyskać efekt „wow”, który na rynkach europejskich jest już dzisiaj niemożliwy do osiągnięcia – opowiada Grams.
Te dwie firmy znad Wisły rosną zdecydowanie szybciej niż wartość globalnego rynku Big Data. Według firmy analitycznej IDC jego wartość globalnego to obecnie 130 mld dol., czyli o ponad 18 mld dol. więcej niż przed rokiem, a przewidywania zakładają, że w najbliższych latach sektor ma rosnąć "ledwie" w tempie dwucyfrowym.
W uderzeniu jest również wrocławska spółka Datarino. W 2015 roku jej założyciel Edward Mężyk stworzył platformę Cluify, która pozwala przygotowywać spersonalizowane reklamy, bazujące na zachowaniach klientów. Za pomocą nadajników WiFi jest np. w stanie obliczyć przed jakimi sklepami zatrzymywaliśmy się w trakcie spaceru. Firma Mężyka szybko zdobyła sobie kilkudziesięciu klientów z branży bankowej, meblarskiej, sportowej i fitness. Niedawno zgarnęła również 6 mln finansowania od funduszu Luma Ventures.
Dynamiczny rozwój notuje też warszawska firma Selectivv, która analizuje profile użytkowników smartfonów i tabletów. Jej założyciele Dominik Karbowski i Aleksander Luchowski chwalą się, że w ciągu sekundy potrafią pobrać dane od 30 tys. Polaków. W pierwszych półroczu 2017 przychody spółki były o ponad 100 proc. większe niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.
Co dalej? Grams jest przekonany, że rynek w ciągu 5-10 następnych lat nie zacznie się kurczyć. – Wręcz przeciwnie, on dopiero „odpala” – zaznacza. – Firmy zaczęły rozumieć, że to nie w narzędziach jest moc, bo na końcu siedzi człowiek, który musi coś z tymi danymi zrobić. Uruchomił się rynek dla zawodu data scientist. Coraz więcej ludzi zajmujących się bazami danych przekwalifikowuje się na analityków danych. I myślą co można z tych danych wyciągnąć zamiast koncentrować się na tym, jak stworzyć ładny raport – puentuje.
A to przekłada się na liczby. Według badań firmy Forrester zysk przedsiębiorstw wykorzystujących analitykę danych w swoich procesach biznesowych przekroczy w 2020 roku 1,2 bln dolarów.