Mateusz Morawiecki będzie nowym premierem Polski. Jego kandydaturę zgłosił Komitet Polityczny PiS, po tym jak Beata Szydło złożyła dymisje.
Mateusz Morawiecki będzie nowym premierem Polski. Jego kandydaturę zgłosił Komitet Polityczny PiS, po tym jak Beata Szydło złożyła dymisje. Fot. Agencja Gazeta/ Sławomir Kamiński
Reklama.
Tuż po ogłoszeniu decyzji, że nowym premierem będzie Mateusz Morawiecki, Beata Mazurek, rzeczniczka PiS, mówiła w rozmowie z mediami, że jego wybór nie powinien dziwić. Jak zaznaczyła, teraz rząd ma do wykonania inne zadania niż na początku swojej kadencji. Członkowie partii zgodnie uznali, że najlepiej z nowymi wyzwaniami poradzi sobie dotychczasowy wicepremier, który kierował superresortem.
Mateusz Morawiecki zostanie desygnowany na premiera rządu już dziś. Warto jednak przypomnieć, że jako wicepremier i członek rządu, już na starcie ma się czym pochwalić. Zapytaliśmy ekspertów, czy rzeczywiście dotychczasowa polityka gospodarcza PiS i Mateusza Morawieckiego jest sukcesem. Zdania są podzielone.
Nic nie jest takie, jak się wydaj
– Odpowiem przewrotnie: największe sukcesy tego rządu i Mateusza Morawieckiego to rezygnacja z pewnych obietnic, jakie PiS składał jeszcze w okresie kampanii wyborczej – mówi INN:Poland Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów oraz główny ekonomista Business Centre Club.
Chodzi przede wszystkim o dwa postulaty, jakie pojawiały się w kampaniach wyborczych sprzed dwóch lat – pierwszym było przewalutowanie kredytów frankowych po kursach początkowych, pomysł szczególnie mocno lansowany wówczas przez walczącego o prezydenturę Andrzeja Dudę. Zdaniem Gomułki koszty realizacji tej koncepcji dla systemu bankowego sięgnęłyby kilkudziesięciu miliardów złotych i byłyby w stanie zachwiać relatywnie stabilną branżą. Druga sprawa to podwyższenie kwoty wolnej od podatku – pierwotne plany zmian w systemie podatkowym szły w kierunku szeroko zakrojonej ulgi, ostatecznie skończyło się na podwyższeniu kwoty wyłącznie dla najuboższych – tych, którzy skądinąd i tak płacili minimalne podatki lub nie płacili ich w ogóle.
logo
Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Paradoksalnie, za sukces ekspert BCC uznaje też odwleczenie wprowadzenia reformy emerytalnej. – Zgodnie z ówczesnymi zapowiedziami obniżenie progu wieku emerytalnego miało być wprowadzone natychmiast po wyborach. Gospodarka dostała jednak te dodatkowe dwa lata. Dobre i to – mówi nam Gomułka. W pewnym stopniu sekunduje mu też Andrzej Sadowski, szef Centrum im. Adama Smitha i członek Narodowej Rady Rozwoju stworzonej przez prezydenta Andrzeja Dudę. – Gospodarce bardziej od progów emerytalnych szkodzą regulację i ciężary nakładane na przedsiębiorców – mówi nam Sadowski. – Ludzie nie przejdą na garnuszek państwa tak po prostu, i tak będą pracować. A tak przynajmniej niektórzy zyskują pewne bezpieczeństwo socjalne – kwituje.
Ale są też eksperci dalecy od tej powściągliwości. – Obniżka wieku emerytalnego to bardzo szkodliwy pomysł. Być może najgorszy, na jaki wpadł ten rząd – mówi nam Marcin Luziński, analityk BZ WBK.
O ironio, program 500+ – na który przez wiele miesięcy sypały się gromy – jest dziś oceniany przez ekonomistów znacznie łagodniej. – Cóż, na pewno był to sukces polityczny. Jego efekty gospodarcze znacznie trudniej ocenić – wzdycha Gomułka, zwolennik ścisłej dyscypliny finansów publicznych, z pewną nieufnością patrzący na wydatki socjalne. – To jest po prostu obniżka podatków znana pod mylną nazwą 500+ – podkreśla Andrzej Sadowski. – Rzeczywiście, to taka fajna obniżka podatków, choć o słabej konstrukcji: nie dość, że ma charakter rozdawnictwa, to jeszcze mogłaby zostać przeprowadzona znacznie efektywniej. Bo w tej chwili korzystają z niej również osoby, które nie mają kłopotów materialnych; wypycha też kobiety z rynku pracy – podsumowuje Luziński.
Takich wątpliwości nie budzi jednak uszczelnianie systemu VAT i wzrost ściągalności podatków. – To wprawdzie w sporej mierze propaganda sukcesu, ale nie sposób zaprzeczyć, że zabiegi wicepremiera Morawieckiego w walce z oszustwami podatkowymi przynoszą skutki – mówi ekspert BZ WBK. – Tak, to uszczelnienie jest znaczące: przyniosło budżetowi około 20 miliardów złotych – potwierdza też Stanisław Gomułka. – Ale po pierwsze, w kampanii była mowa o kwotach sięgających 50-70 mld złotych, a po drugie to pojedynczy efekt, w kolejnym budżecie nie widać już efektów uszczelnienia – dodaje.
logo
Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Wyjąwszy jeszcze osobisty urok wicepremiera, który – w ocenie analityków – dobrze sobie radzi z biznesowymi partnerami: wie, jak rozmawiać z inwestorami i jak zwracać się do przedstawicieli biznesu, na tym kończą się dotychczasowe sukcesy gospodarcze gabinetu Beaty Szydło.
Bo też strategia Morawieckiego i inne nośne koncepcje, jak „konstytucja dla biznesu”, pozostają na papierze. – Jest jakiś plan – ucina z kolei Luziński. A Gomułka dodaje, że strategia Morawieckiego opierała się w sporej mierze na zachęcaniu firm do inwestowania. I jeżeli spojrzeć na ostatnie dwa lata z tej perspektywy – poprzez pryzmat inwestycji – strategia poniosła porażkę: poziom inwestycji spadł. Podobnie zresztą, za potencjalną porażkę może uchodzić polityka państwa wobec dużych koncernów – od osławionej repolonizacji, przez fuzje państwowych przedsiębiorstw, po torowanie im drogi do rynkowej dominacji. – Historia pokazuje, zwłaszcza w Polsce, że jak państwo bierze się za zarządzanie firmami, to skutki są opłakane: dotyczy to zarówno biznesowej kondycji tych przedsiębiorstw, jak i tworzenia gigantycznego pola do nadużyć takich, jak rozdawnictwo politycznych synekur – mówi Luziński.
– Pamiętam pierwsze wystąpienie wicepremiera, podczas którego padły porównania między sytuacją przedsiębiorców w Polsce i w krajach sąsiednich, na korzyść tych drugich. I od tamtej pory nic się nie zmieniło – kwituje prezydent Centrum im. Adama Smitha. – W Polsce w ogóle nie ma zresztą polityki gospodarcze, padają jedynie hasła na potrzeby wyborów, a potem i tak dochodzą nowe utrudnienia – dorzuca z goryczą.