We władzach największych polskich firm giełdowych brakuje kobiet. Zaledwie co trzecia z pań, pracujących w polskich firmach, ma poczucie, że ma możliwość rozwoju kariery – choć o likwidowaniu szklanych sufitów czołowi przedstawiciele środowisk biznesowych grzmią od lat. I choć niemal dziewięciu na dziesięciu ankietowanych Polaków uważa, że nie ma powodu, by pensje kobiet i mężczyzn pod jakimś względem różnicować, to realna luka płacowa między płciami sięga od 7 do 18,5 proc.
Nie trzeba wiele czasu – może kilka kwadransów – by skompletować listę osób zajmujących najwyższe stanowiska menedżerskie w największych polskich firmach giełdowych. Sucha statystyka, sprowadzająca się do wyliczenia składu zarządów i rad nadzorczych, jest wystarczająco wymowna: doliczyliśmy się 422 osób. A wśród nich zaledwie 71 kobiet, które stanowią co szóstą osobę w spółkach.
Dysproporcje widać wyraźniej na poziomie organów spółek: w zarządach spółek indeksu WIG30 zasiada w sumie 180 osób – i tylko 27 kobiet, więc ich odsetek spada do poziomu mniej więcej co siódmej osoby. W radach nadzorczych pań jest nieco więcej: 44. I tak nieźle, biorąc pod uwagę fakt, że są firmy, które do władz nie dokoptowały żadnej kobiety: nie znajdziemy pań we władzach CCC, koncernu Energa czy telekomu Play. Jest też kilka firm, w których na kilkanaście osób we władzach zaledwie jedno stanowisko powierzono kobiecie. Moglibyśmy tu co prawda stwierdzić, że chodzi w większości o przedsiębiorstwa państwowe – i zwalić całą sprawę na skostniałe struktury i stereotypy w państwowych molochach – ale zjawisko dotyczy również firm prywatnych, tyle że to te pierwsze dominują w indeksie największych biznesów w Polsce.
Gdybyśmy chcieli spojrzeć na te dane w szerokim, globalnym ujęciu – okazałoby się, że jesteśmy solidnym średniakiem: światowa średnia to około 15 proc. stanowisk menedżerskich zajmowanych przez kobiety, a więc ciut mniej niż w Polsce. Ale już w Europie lokujemy się bliżej ogona – średnia na naszym kontynencie to ponad 22 proc. Zbliżylibyśmy się do niej, gdyby na te 422 osoby wypadała setka kobiet. W Norwegii odsetek kobiet w zarządach firm sięga 42 proc.
Firmy zatrudniające kobiety radzą sobie lepiej
– Te dysproporcje wynikają z tego, że stereotypy zawsze mają się lepiej niż mądrość – mówi INN:Poland Jacek Santorski, psycholog biznesu i dyrektor programowy Akademii Psychologii Przywództwa. – Trudno uznać zarządzanie za dziedzinę ścisłą, trudno zatem o stosowne badania, ale nic nie wskazuje na to, by mężczyźni czymkolwiek górowali nad kobietami w zakresie zarządzania. Nawet różnice w stylu zarządzania, o których tak chętnie się mówi, są mniejsze i bardziej rozproszone niż głoszą obiegowe stereotypy – dodaje.
– Słaba pozycja kobiet może być wypadkową czynników historyczno-kulturowych: od „naleciałości” z okresu PRL po stereotypy, że w pewnych kwestiach kobiety mogą sobie nie radzić – uzupełnia Justyna Piesiewicz, prezes zarządu IACL Poland, polskiego oddziału Międzynarodowego Stowarzyszenia Ekspertów Komunikacji i Przywództwa. – Tymczasem znam wiele przypadków, w których kobiety okazały się fenomenalnymi menedżerami czy liderami. Aż po sytuację, w której kobieta-lider ciągnęła całą firmę. I ta, po jej odejściu, padła – dodaje.
Statystycznie rzecz biorąc, z badania firmy konsultingowej McKinsey niezbicie wynika, że dywersyfikacja służy przedsiębiorstwu. Firmy zatrudniające kobiety mają przychody o 15 proc. wyższe niż „monopłciowe”, zwłaszcza zmaskulinizowane. Z drugiej strony, z tych samych statystyk wynika, że najlepiej byłoby zatrudniać jeszcze osoby rozmaitej narodowości. Ale o różnorodności – płciowej, narodowej, kulturowej – nie ma co w Polsce marzyć. Konfederacja Lewiatan twierdzi, że zaledwie co czwarte z naszych rodzimych przedsiębiorstw ma jakąś strategię w tym obszarze.
Teoretycznie, świadomość tego, jak wiele kobiety wnoszą do firmowych struktur rośnie. – Ponad 70 proc. naszych pracowników stanowią kobiety. Jak na tym zyskujemy? Mamy przede wszystkim dostęp do większej puli talentów. Staramy się również, żeby kobiety, które mogą poświęcić tylko część swojego czasu pracy lub pracować w określonych godzinach, miały taką możliwość. Dzięki temu kobiety bardzo chętnie u nas pracują – opowiadał na łamach magazynu „Forbes” prezes Shell Polska, Piotr Dziwok. Jednak takie deklaracje brzmią świetnie w uszach mężczyzn, kobiety wytykają, że – a i owszem, są firmy, gdzie mogą stanowić 50 czy 90 proc. zatrudnionych; ale co z tego, skoro zespołem stu szwaczek zarządza pięciu facetów?
Kobiety nie widzą szansy na karierę
Problem nie polega wyłącznie na oporze konserwatywnych mężczyzn, czy ich zwyczajach – np. robieniu interesów przy wódce. – Kobiety mają mniejszą siłę przebicia. Wciąż stawiają sobie większe samoograniczenia, w większej mierze ulegają presji i wątpliwościom rodziny czy znajomych. Wystarczy trochę krytycznych uwag, by pojawiła się myśl: „czy dam radę?” – wylicza Piesiewicz. – Ale jeżeli będą już przekonane, że „dadzą radę”, pójdą jak burza – podkreśla.
– Kobiety bywają postrzegane w środowisku jako mniej poważne, mniej zdeterminowane i godne zaufania. Dlatego muszą być bardzo twarde i odporne na tego rodzaju komunikację – opowiadała INN:Poland Inga Kasak, anioł biznesu i dyrektor zarządzająca Black Swan Fund, organizacji wspierającej twórczynie start-upów. – Mężczyźni są podatni na stereotypy, kobiety na autostereotypizację – sekunduje jej Jacek Santorski. – W efekcie kobiety z tymi samymi predyspozycjami, talentami, stylem funkcjonowania nie tyle natrafiają na szklany sufit, ile wpadają do labiryntu, gdzie na rozmaitych etapach czekają na nie przeszkody, pułapki – dorzuca.
Zdaniem psychologa, ludzie – jeśli nie zmuszają ich okoliczności – idą po najprostszej linii oporu, myślą stereotypami. – A te są dla kobiet niekorzystne – kwituje Santorski. – Weźmy taki bardzo rozpowszechniony stereotyp dotyczący lekarzy: mężczyzna może być ciepły, intuicyjny, spontaniczny – a zarazem bardzo fachowy. Tymczasem kobieta jest albo ciepła i kobieca, więc nie zasługuje na szacunek zawodowy, albo kompetentna i krytyczna, a wtedy bywa obdarzana mianem „zimnej” – dodaje. Do tego trzeba też dorzucić czynnik, którego istnienie jedni potwierdzają, inni mu zaprzeczają – kobiety na ścieżkach kariery walczą ze sobą bardziej zażarcie niż mężczyźni. I wspierają się w mniejszym stopniu niż mężczyźni.
Nic zatem dziwnego, że Polki nie czują się w pracy dobrze. Jak wynika z badań Aon Consulting, zaledwie co trzecia Polka widzi w swoim miejscu pracy perspektywy rozwijania kariery (37 proc., choć w przypadku mężczyzn odsetek ten nie jest wiele wyższy i sięga 42 proc.). Różnica pod względem tego optymizmu jest jeszcze większa wśród osób młodych, przed 34. rokiem życia – które z natury rzeczy wiążą więcej nadziei ze swoimi karierami. Wśród nich 56 proc. kobiet widzi dla siebie perspektywy w obecnym miejscu pracy, w porównaniu do 65 proc. mężczyzn.
Własna firma to dla kobiet lepsze wyjście
Aon Consulting przedstawia też inne dane dotyczące odsetka kobiet w zarządach polskich firm. Z danych firmy wynika, że co trzecia osoba w zarządzie naszych rodzimych przedsiębiorstw, to kobieta. To dalece więcej niż średnia, jaką wyciągnęliśmy z przeglądu WIG30 czy z 22-procentowej europejskiej średniej, którą wyciągnęła firma Deloitte.
Skąd ta rozbieżność? – I tu dobra wiadomość – mówi Jacek Santorski. – W statystykach działalności gospodarczej te dysproporcje między mężczyznami i kobietami są znacznie mniejsze. Przypuszczam, że kobiety są równie przedsiębiorcze, jak mężczyźni. Decydują się jednak częściej na własną działalność gospodarczą, bo prowadząc ją, są co prawda tak samo narażone na stereotypy – ale są to stereotypy w otoczeniu „zewnętrznym”: urzędach, wśród klientów i dostawców. A łatwiej ostatecznie zmienić dostawcę niż wewnętrzne stereotypy w korporacji, w której próbuje się robić karierę – opisuje psycholog.
Brutalnie rzecz ujmując: „chcesz być prezeską, załóż własną firmę i bądź u siebie”? – Z bólem potwierdzam – kwituje Santorski. – Bez względu na to, czy kobieta przebija się w korporacji, czy przebija się ze swoją firmą, musi się uzbroić w pewność siebie – podkreśla z kolei Justyna Piesiewicz. – Parytety, tak popularne w krajach skandynawskich, nie są żadnym rozwiązaniem: tworzą wyłącznie statystyczną równowagę. Zanim pojawi się taka naturalna równowaga, upłynie jeszcze kilka dobrych lat – wzdycha.