Sieci handlowe lamentują, związkowcy szykują akcje promocyjne, a kto chciał pokręcić się po sklepach – siedzi w sieci. „Nic lepszego nie mogło się nam przydarzyć” – słyszymy od osób z branży e-commerce. Potwierdzają to również pierwsze dostępne dane dotyczące sprzedaży w marcowe niedziele.
– Z tego, co słyszymy „w branży”, w niedzielę rzeczywiście dokonuje się teraz znacznie większej ilości zakupów w sklepach e-commerce – mówi w rozmowie z INN:Poland Michał Nowak, założyciel Outletu Spożywczego, sklepu z żywnością z krótkim terminem przydatności do spożycia. Outlet Spożywczy w niewielkim stopniu odczuwa zmianę, gdyż zajmuje się handlem B2B, klientami są firmy cateringowe i szeroko rozumiana gastronomia.
Ale z niedziel „wolnych od handlu” cieszą się wszyscy, ustawa o ograniczeniu handlu w niedzielę oznacza mnóstwo nowych możliwości. – Cały rynek e-commerce cieszy się z tej ustawy – podkreśla Nowak. – To dla branży dobry impuls do innowacji, pojawiło się wiele ciekawych rozwiązań adresowanych do konsumentów. W końcu rynek nie lubi pustki. Jeżeli tylko przyjmą się nowe rozwiązania, będzie to oznaczać korzyść dla nas wszystkich – dorzuca.
Skala niedzielnych zakupów w internecie
Korzyść jest niewątpliwa, co potwierdzają opublikowane w piątek przez dziennik „Rzeczpospolita” dane z marcowych niedziel objętych zakazem. Zestawienie przygotowała dla gazety firma PayU, pośrednicząca w płatnościach online, co czyni ją niezłym źródłem informacji. Z jej danych wynika, że w drugą i trzecią niedzielę marca zawarto o 10 i 14 proc. więcej transakcji w porównaniu do analogicznych niedziel w lutym. A jeżeli dodamy do tego proces stopniowego przyzwyczajania się Polaków do zakupów w internecie wyniki są jeszcze bardziej imponujące – w porównaniu do ubiegłorocznych marcowych niedziel wzrosty sięgnęły odpowiednio 20 i 25 proc.
Na dodatek jest jeszcze olbrzymia przestrzeń dla dalszego wzrostu – zakupy online robi dziś 45 proc. Polaków, podczas gdy na Zachodzie odsetek buszujących w sieci konsumentów potrafi być niemal dwukrotnie wyższy: w Wielkiej Brytanii sięga 82 proc., w Szwecji – 81 proc., w Danii – 80 proc. w Holandii – 79 proc.
Wzrost zapewne nie rozłoży się równomiernie, jak pokazuje przykład Outletu Spożywczego. Największego ruchu można się spodziewać na rynku sprzedaży produktów FMCG, adresowanych do indywidualnych klientów. – Rok 2017 był rokiem wielkiego postępu technologicznego, stworzyliśmy referencyjny, omnikanałowy model działania dla rynku handlu w Polsce, dbając o integrację i synergię między wszystkimi kanałami sprzedaży i komunikacji z klientami – komentował prezes Carrefour Polska, Guillaume de Colognes. – Udało nam się rozwinąć zarówno sieć sklepów tradycyjnych, jak i dostępność oraz atrakcyjność naszej oferty w internecie – zapewniał.
Czego Polacy nie chcą kupować w internecie
Po zakupach żywności, spore szanse pojawiają się dla drogerii – np. Rossman może zaliczyć marzec do udanych. Jak przyznaje w rozmowie z INN:Poland rzeczniczka sieci, Agata Nowakowska, w obie niedziele ruch w e-sklepie sieci był wyższy niż w poprzednie niedziele. Być może też nieprzypadkowo sieć urządziła w tym okresie – między 10 a 19 marca – promocję typu „do dwóch kupionych produktów – dwa dodatkowe gratis”. Trudno o lepszą promocję nowego kanału sprzedaży.
Są też sektory rynku, w których trudniej będzie o skłonienie klientów do spontanicznych zakupów. Zakup sprzętu AGD i RTV planuje się z wyprzedzeniem, w sklepach odzieżowych, meblarskich czy marketach budowlanych sporą rolę odgrywa wcześniejsze osobiste „user experience”, a więc obejrzenie i przetestowanie produktów. Tu zapewne najlepiej sprawdzać się będzie wariant „z show-roomem”, zatem funkcjonowanie sklepów jako punktów wystawowych, podczas gdy sama transakcja finalizowana będzie w sieci.
Być może to za sprawą tych innowacji – oraz szeregu innych, bo sklepy niestrudzenie testują rozwiązania wzorowane np. na paczkomatach – Polacy dosyć gładko pogodzili się z zamknięciem sklepów. Z opublikowanych w piątek wyników badań sondażowych można się dowiedzieć, że 56 proc. ankietowanych jest „za” wolnymi od handlu niedzielami. Przeciwników jest, co prawda, niemało – 39 proc. – ale to wciąż liczba dalece mniejsza. Wystarczy przecież odpalić przeglądarkę...