Rząd funduje kolejne programy socjalne, wykładając na nie miliardy złotych. Korzystający z nich Polacy najchętniej idą z tymi pieniędzmi na zakupy, kupując – bo czemużby nie – polskie produkty. Na tym jednak koniec, bo handel w Polsce niemalże przeszedł w ręce zagranicznych firm. Ostatnie nisze, w których polscy przedsiębiorcy próbowali się okopywać, zaczynają stopniowo znikać.
Za taką niszę mogłoby uchodzić powstałe w 2015 roku Forum Polskiego Handlu. Organizacja powstawała w apogeum dyskusji o projekcie podatku handlowego i miała reprezentować średniej wielkości sieci handlowe, opierające się na polskim kapitale. Do pewnego stopnia była też w opozycji wobec Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, w której działają przede wszystkim branżowi giganci z zagranicznym kapitałem, oraz Polskiej Izby Handlu, w której z kolei zrzeszonych jest ponad 30 tysięcy firm handlowych – za to są to z reguły najdrobniejsi gracze, nad którymi dominują firmy Społem i Eurocash.
Forum na finiszu
Jak twierdzi portal Wiadomości Handlowe, krótka historia Forum Polskiego Handlu prawdopodobnie dobiega właśnie końca. Do organizacji „w czasach świetności” należało w sumie kilkanaście firm, w tym nieistniejący już MarcPol, przejęty przez Eurocash – Eko Holding oraz firmy, które zdecydowały się wystąpić z Forum: TXM Textilmarket czy Polskie Sklepy Dziecięce.
Dziś została ich zaledwie dziesiątka, w tym popularne sieci spożywcze Piotr i Paweł, Stokrotka, Arhelan, Topaz czy Polomarket oraz Media Expert, Agata Meble, RTV Euro AGD, Piotruś Pan i Przedsiębiorstwo Handlowe A-T. Właściwie Stokrotkę można już skreślić – przejęcie sieci przez Litwinów z Maxima Grupe jest już właściwie przypieczętowane. Piotr i Paweł od kilku miesięcy intensywnie rozglądają się za inwestorem, a wśród potencjalnych zainteresowanych dominują zagraniczni giganci. Próby przyciągnięcia nowych członków – choćby robiącego spektakularną giełdową karierę Dino, Polskiej Grupy Supermarketów czy Bać-Polu – spełzły na niczym.
Te ruchy „kadrowe”, w połączeniu z niespotykaną wcześniej biernością organizacji w debatach nad rozwiązaniami dotyczącymi rynku retail w Polsce, skłania Wiadomości Handlowe do spekulacji o rychłym rozpadzie organizacji. Jej losy mogą rozstrzygnąć się po majówce, kiedy to odbędzie się walne zgromadzenie wyliczonych wyżej niedobitków.
Grupa Eurocash: kapitał polski czy zagraniczny?
Problem w tym, że Forum jest żywym przykładem słabości polskich sieci sklepowych, zwłaszcza tych średniej wielkości. W ostatnich latach zniknęły w końcu nie tylko MarcPol i Małpka Express (rozwinięta przez Mariusza Świtalskiego, choć zarządzana przez spółkę z siedzibą na Cyprze). Zamknięte zostały też delikatesy Alma.
Ten ostatni przypadek jest szczególnie znaczący, gdy próbujemy uzyskać jakiś obrazek branży. Grupa Eurocash to firma rozwinięta przez jednego z byłych menedżerów Jeronimo Martins, firmy stojącej za Biedronką. Luis Amaral posiada 44 proc. akcji Grupy, ale firma od lat działa z Polski i jest finansowana przez polskie banki. W zależności więc od tego, jak chcemy opisać rynek, może uchodzić za firmę krajową lub zagraniczną. - dodam dla porządku, że jest to spółka zarejestrowana w Polsce, której jedynym rynkiem działalności jest Polska. To tu Grupa zatrudnia 17,5 tys osób, płaci podatki i od lat inwestuje miliardy złotych w profesjonalizację niezależnego handlu detalicznego - informuje nas biuro prasowe Grupy Eurocash. - Jednocześnie Eurocash od kilkunastu lat jest spółką notowaną na warszawskiej giełdzie – jej akcjonariuszami są zatem m.in. polskie fundusze inwestycyjne i emerytalne, a także inwestorzy indywidulani - dodaje.
Dla Zbigniewa Kmiecia, eksperta Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, jest ona raczej podmiotem zagranicznym. – Zagraniczny kapitał w zasadzie przejmuje większość wpływów z sieci handlowych, bo to on, pod postacią Grupy Eurocash, zaopatruje hurtowo sklepy w Polsce – mówi nam ekspert. Kmieć jest przekonany, że bez względu na rekordową konsumpcję napędzaną olbrzymimi transferami środków publicznych, spora część lokalnych sieci handlowych pozostanie w polskich rękach.
Nadzieja w lokalnym know-how
– Według mnie logiczne byłoby zostawienie tego w ręku lokalnych przedsiębiorców. Marże i koniunktura sprawiają, że pozostałe jeszcze w polskich rękach sklepy są łakomym kąskiem, ale dużo trudniejszym do korporacyjnego zarządzania – tłumaczy nam ekspert. – Tego typu średnie sklepy muszą zdecydowanie sprawniej reagować na lokalną specyfikę i trudno przekazać takie know how kulturze korporacyjnej. Inna sprawa, że jeśli ktoś w dużej firmie wyliczył, że to się opłaca, to nikt gigantów przed takimi zakupami średniaków nie powstrzyma – zastrzega.
To nie przesądza jeszcze np. o losie Piotra i Pawła. Sklepy takie jak Alma czy Piotr i Paweł w którymś miejscu swojej strategii popełniły błąd: przeinwestowując (jak Alma) lub źle oceniając swojego klienta (jak Piotr i Paweł). Taki brand może być dla inwestora obciążeniem – w przeciwieństwie jednak do całej infrastruktury: placówek, personelu, znajomości lokalnej specyfiki. Dlatego sklepy należące do polskich sieci, nie tyle będą znikać, ile zmieniać szyldy.
Ostoją polskiego kapitału pozostaną doskonale osadzone w lokalnych realiach pojedyncze sklepy. – Wczoraj w Chojnicach widziałem znakomite prywatne delikatesy. Powiem szczerze: takiego rozeznania rynku, jakie widziałem u tych ludzi, takiego zaopatrzenia w towar, takiej reakcji, jeszcze nie widziałem. To dowód, że w średniej wielkości miejscowości można zrobić delikatesy na poziomie metropolitarnym – opowiada Kmieć. – W tym segmencie ciężko byłoby korporacji osiągnąć taki efekt – ucina.