Jakby mało było wahań na rynkach paliwowych, skokowych podwyżek cen ubezpieczeń i drożyzny w salonach – w ciągu zaledwie kilku najbliższych miesięcy na kierowców spadną nowe obciążenia. Do ich portfeli będą chcieli zajrzeć niemal wszyscy gracze na rynku. Lepiej zawczasu zacząć liczyć, ile będzie nas kosztować komfort jeżdżenia własnym autem.
Pierwsza podwyżka wydaje się być prozaiczna: klimatyzacja. Dotychczas uzupełnianie systemu klimatyzacji w aucie kosztowało 150-200 złotych. Ale cena ta była uzależniona od ceny czynnika chłodzącego, który właśnie trafia do lamusa. Jego nowe zamienniki będą znacznie droższe: stare butle kosztowały około 1500-1600 złotych, butla nowego preparatu to już wydatek rzędu minimum 2100-2200, a może być jeszcze drożej. Mechanicy spekulują, że koszt „nabicia klimy” wzrośnie więc do 300 złotych - donosi portal bankier.pl.
Cena systemu eCall
Dodatkowym wydatkiem ma być system eCall, który producenci mają już obowiązek montować w nowych autach. System odpowiada za niezwoczne przesłanie informacji o wypadku drogowym: za pomocą GPS powiadamia operatorów numeru ratunkowego 112 o czasie i miejscu kraksy, kierunku jazdy, rodzaju auta i paliwa. Urządzenie ma też umożliwiać zgłaszanie się świadkom wypadków. eCall, zgodnie z szacunkami branży, będzie podnosić cenę samochodu o minimum 100 zł. Na razie będzie montowany jedynie w nowych autach, ale zapewne nie trzeba będzie długo czekać na wymóg montażu również w autach już jeżdżących po ulicach i szosach.
Koszt badań technicznych
Pomysł podwyżki cen badania technicznego co prawda przepadł – ale to nie znaczy, że kierowcom się nie oberwie. Szczęście w nieszczęściu, że będzie to dotyczyć wyłącznie zapominalskich lub wyjątkowych pechowców. Kto zatem spóźni się z przeprowadzeniem badania technicznego będzie płacić specjalną stawkę – 196 zł (zamiast 99 zł). Nowe rygory mogą zacząć obowiązywać w każdej chwili: pierwotnie planowano implementację nowych przepisów na maj, choć ten termin zapewne nie zostanie dotrzymany.
Ile kosztuje benzyna?
Jazdę bez trzymanki zafundują nam zapewne producenci i dystrybutorzy paliw oraz czający się za ich plecami fiskus. Już dziś ceny benzyny są najwyższe od 3 lat, ale to będzie zaledwie początek, bo niektórzy analitycy sugerują, że mogą one dobić nawet do 300 dolarów za baryłkę (strach nawet spekulować, ile wtedy będzie kosztować litr paliwa na stacji). Do tego wszystkiego swoje będzie chciał zgarnąć resort finansów: od początku przyszłego roku ma zacząć obowiązywać nowa opłata – tzw. emisyjna. Będzie to 8 groszy na litrze benzyny i 10 groszy na oleju – a do tego VAT.
Ubezpieczenie samochodu
Pod koniec zeszłego roku szaleńczą „jazdę” zafundowały też kierowcom towarzystwa ubezpieczeniowe: wzrost stawek sięgnął 7,2 proc. Po fali oburzenia i pomysłach polityków na urzędowe zmuszenie firm z branży do obniżenia stawek nastroje nieco się uspokoiły. Ale też nikt nie ukrywa, że dalsze kilkuprocentowe podwyżki ubezpieczeń są właściwie nieuniknione.