Są przed 30., ale karierę, na którą inni czekają latami, zrobili już teraz. Są prezesami prężnie rosnących firm, zajmują kierownicze stanowiska w korporacjach, na co dzień podejmują decyzje, od których zależy los dziesiątek czy setek ludzi. Mimo to, przez swoje środowisko często są odbierani mocno niepoważnie. Głupie uwagi, docinki i podważanie kompetencji, to dla nich chleb powszedni.
– Niedawno zadzwoniła do mnie pani z działu PR. Miała do mnie interes i pretensję jednocześnie, ale zamiast rzeczowej rozmowy, niemal na starcie dostałem od niej dziwną uwagę: „Wie pan jestem jednak 20 lat starsza i bardziej doświadczona zawodowo i życiowo”. Powstrzymałem się od komentarza, ale na usta cisnęło mi się, że chyba jednak nie tak doświadczona jak sądzi, skoro zwraca się do mnie w taki sposób – wspomina Daniel, 28-letni menedżer wyższego szczebla z dużej warszawskiej firmy.
Mój rozmówca wspomina zresztą także rozmowę kwalifikacyjną, podczas której zdecydowanie starsza kandydatka nie omieszkała zapytać się o jego wiek. "Ale ile ty w ogóle masz lat, że jesteś na takim stanowisku? Bo ja to 40" – usłyszał pytanie.
– Zignorowałem to, ale takie wejście w rozmowę nie może nastawić ciebie dobrze do kandydata. Na Boga, żyjemy w erze digitalu, wiek naprawdę nie ma tutaj aż takiego znaczenia – opowiada zrezygnowany.
"Proszę pokazać dowód osobisty"
Z podobnymi problemami zmaga się również Joanna, która od kilku lat pełni wykonawcze stanowisko w dużej grupie medialnej.
– Kiedyś organizator jednej z imprez, której mieliśmy patronować poprosił mnie, abym pokazała dowód osobisty. Żart wydawał mu się strasznie zabawny – wspomina 29-latka. Swoją funkcję zaczęła piastować niedługo po skończeniu studiów, mówi jednak, że przez reakcje otoczenia długo miała wrażenie, że znalazła się na nim przez przypadek. Choć prawda jest taka, że było to efektem naturalnego awansu w strukturach firmy.
– Zdarzało się, że kandydaci do pracy, których rekrutowałam, brali mnie za stażystkę. Starałam się być miła, robiłam im kawę, a po kilku minutach niezobowiązującej rozmowy usłyszałam: „A kiedy przyjdzie ta właściwa pani?” – narzeka.
Czasem bywa jednak jeszcze dziwniej. Kojarzycie Michała Sadowskiego? Założyciel Brand24 pierwsze duże pieniądze zarobił jeszcze na studiach, niedawno zadebiutował natomiast ze swoją firmą na giełdzie z wyceną grubo przekraczającą 100 mln złotych.
Jego młody wygląd, luźny styl ubierania się i otwarcie manifestowana miłość do kebabów sprawia jednak czasami, że jest odbierany przez przypadkowe osoby w zupełnie nieoczekiwany sposób.
– Pana gość czeka już w sali konferencyjnej – oznajmiła kobieta. – Prezes Zarządu Brand24 S.A., prawda? – upewniał się jej przełożony. – Nie, jakiś chłopaczek – odparła asystentka.
Pół biedy zresztą, gdy problemy pojawiają się tylko z racji wieku. 28-letnia Sara Koślińska, założycielka start-upu Limitless, wspomina, że w trakcie rozmów z inwestorami, oczy zawsze skierowane były na jej wspólnika – dwa razy starszego Ka-ming Lima.
Przyczyna? Poza młodym wyglądem Koślińska zmagała się też ze stereotypem mówiącym, że robienie interesów to domena mężczyzn. – Zdarzyło się, że musiał tłumaczyć rozmówcom, że mam połowę udziałów i jestem osobą ostatecznie podejmująca decyzje w firmie – narzekała w rozmowie z INN:Poland.
Zmiana paradygmatu
Żyjemy w Polsce w XXI wieku. Kultura start-upów kwitnie, od co najmniej kilku lat ludzi przestaje dziwić widok nastolatka czy 20-parolatka, który obraca dużymi pieniędzmi zrobionymi na aplikacji, platformie internetowej czy po prostu na zawodowym graniu w gry na YouTube. Dlaczego więc 27-letni prezes czy kierownik wciąż jest traktowany w Polsce jak ktoś, komu na dzień dobry trzeba pokazać miejsce w szeregu?
– Mamy do czynienia ze zmianą paradygmatu określającego relacje między sukcesem zawodowym a kompetencjami zawodowymi – opowiada Piotr Goliński, partner zarządzający CTER, członek Senior Management Worldwide (SWM) w Polsce.
Goliński zauważa, że pokolenie, które ma za sobą 20-30 lat doświadczenia zaczynało kariery w układzie, w którym dużo ważniejsze były formalne kompetencje wynikające z doświadczenia, ukończonych kursów, certyfikatów i stażu zawodowego.
– Dzisiaj w świecie nowej ekonomii panuje kult sukcesu. W tym nowym świecie 23-latek, który zakłada start-up i bierze miliony finansowania czuje, że rezultat działań legitymizuje jego kompetencje. Dla starszego pokolenia to nie do pomyślenia. Ono kariery budowało w oparciu o lojalność, kompromisy, duże zaangażowanie i ciężką pracę – wyjaśnia.
Warto jednak zauważyć, że dzisiejsi menedżerowie swoje kariery rozpoczynali w latach 90. Pierwsze lata po transformacji ustrojowej to okres, w którym wchodzące do Polski zagraniczne korporacje rozpaczliwie rozglądały za wykształconą siłą roboczą. Błyskawiczne kariery ze względu na brak zaplecza nie były niczym dziwnym.
– Ten etap zakończył się około 2000 roku. Minęło trochę czasu, można chyba powiedzieć, że: "zapomniał wół, jak cielęciem był" – przyznaje Goliński.
Jak przekonać do siebie starszych współpracowników?
Choć sceptycyzm w oczach kolegów może młodym menedżerom przeszkadzać, muszą jednak jakoś z nim żyć. Ba, nawet nie tylko "jakoś", co nawet przezwyciężać negatywne nastawienie otoczenia. Joanna znalazła na to sposób. Charakterystyczne dla ludzi w jej wieku spodnie i trampki zamieniła w pewnym momencie na podkreślające wyższy status zawodowy sukienki i obcasy. – To pomogło – kwituje.
– Pewnie, że na spotkaniach staram się nadrabiać ubiorem, ale bardzo często i tak startuje się z pozycji "straconej". W trakcie spotkania trzeba nadrabiać i udowadniać, że jesteś partnerem do dyskusji, a nie gówniarzem, który przyszedł w zastępstwie "ważnego pana". Na początku miałem z tym problem, ale potem doszedłem do wniosku, że to świadczy o nich, nie o mnie – mówi Daniel.
– Ludzie lepiej się czują z rzeczami, które ich nie zaskakują. Dotyczy to również stroju, który jest przecież elementem kreowania wizerunku – podkreśla Piotr Goliński. Dodaje, że podobnie sprawa ma się z budowaniem wiarygodności poprzez zaliczanie wysokojakościowych szkoleń, które pogłębiają naszą wiedzę.
– W swojej karierze spotkałem wielu menedżerów zarządzających dużo starszymi zespołami. Spójną rzeczą w ich sukcesie było to, że rozumieli swoich pracowników, mieli do nich szacunek i wiedzieli, co mogą dodać do pracy zespołu, tak, by wszyscy naokoło wiedzieli, dlaczego ich praca ma sens – wylicza. Sam jednak przyznaje, że w jego przypadku pomogło jednak coś jeszcze. – Po prostu staro wyglądałem już w czasach wczesnej młodości – śmieje się.