
Reklama.
– Obecnie nie posiadamy – odpowiada Aleksandra Wesołowska z portalu Praca.pl na nasze pytania o ogłoszenia adresowane do filozofów. W sumie trudno się dziwić, szukanie filozofa poprzez anonsy nigdy nie było najlepszą formą rekrutacji. Może zatem polonista? – Nic – odpowiada nasza rozmówczyni po chwili stukania w klawiaturę. Kulturoznawca? – No nic, zupełnie – odpowiada nasza rozmówczyni.
Studia na kierunkach humanistycznych wybiera co roku kilkanaście tysięcy osób, wykształcenie w zakresie bliskich im nauk społecznych wybiera z kolei ponad 70 tysięcy osób. Innymi słowy, co roku na rynek pracy może trafiać niemal sto tysięcy absolwentów, dla których praktycznie nie ma oferty zawodowej.
Strzeżonego drugie studia strzegą
– Mamy nadprodukcję osób po studiach humanistycznych. Paradoksalnie, humanistów z prawdziwego zdarzenia jest stosunkowo niewielu i ci zawsze znajdą pracę – mówi INN:Poland Adam Koseski, rektor Akademii Humanistycznej w Pułtusku.
– Mamy nadprodukcję osób po studiach humanistycznych. Paradoksalnie, humanistów z prawdziwego zdarzenia jest stosunkowo niewielu i ci zawsze znajdą pracę – mówi INN:Poland Adam Koseski, rektor Akademii Humanistycznej w Pułtusku.
– Może to wynika z pozornej łatwości tej pracy, wiele osób przychodzi z nadzieją, że szybko uzyskają na takich studiach dyplom, ale żeby realnie mieć coś do powiedzenia w tych obszarach, trzeba najpierw wiele poczytać – tłumaczy obrazowo.
Koseski nie położyłby jednak kreski na humanistach. – Jeżeli ktoś skończył takie studia, to ma na tyle szeroki ogląd rzeczywistości, że zawsze powinien znaleźć jakąś formę zatrudnienia. Jego opcje nie są zawężone wyłącznie do nauczania w szkole – mówi nam rektor.
– Generalnie, mówiąc o deficycie rąk do pracy, mamy na myśli wykwalifikowanych robotników czy absolwentów nauk ścisłych – sekunduje mu Grażyna Spytek-Bandurska z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW.
– W przypadku nauk humanistycznych mamy do czynienia z pewną nadzwyżką, ale wielodyscyplinarność pomaga. Powszechne jest dzielenie edukacji na dwa etapy: 3-letni licencjat na jednym kierunku, a potem magisterium na innym – podkreśla.
Wielodyscyplinarność ta zapewne pochodzi z zapobiegawczości. Ze statystyk wynika, że absolwent studiów humanistycznych ląduje po zakończeniu nauki w pracy, w której zarabia zaledwie 62 procent tego, ile wynoszą przeciętne zarobki w jego otoczeniu (w tym przypadku – powiecie), absolwent nauk społecznych ma się niewiele lepiej: zarabia 74 proc. średniej.
Reszty się nauczysz
Nasi rozmówcy próbują nieco rozjaśnić ponury i mroczny obrazek rynku pracy wrogiego humanistom. – Filolodzy mają spore szanse – mówi Aleksandra Wesołowska. – Jest stosunkowo dużo ogłoszeń, które są tak sformułowane, że sugerują, iż firma desperacko szuka kogoś z doskonałą znajomością języka, a „reszty już się jakoś nauczysz”. Tę pracę stosunkowo łatwo dostać – kwituje.
Nasi rozmówcy próbują nieco rozjaśnić ponury i mroczny obrazek rynku pracy wrogiego humanistom. – Filolodzy mają spore szanse – mówi Aleksandra Wesołowska. – Jest stosunkowo dużo ogłoszeń, które są tak sformułowane, że sugerują, iż firma desperacko szuka kogoś z doskonałą znajomością języka, a „reszty już się jakoś nauczysz”. Tę pracę stosunkowo łatwo dostać – kwituje.
– Politolodzy raczej nie powinni mieć problemu ze znalezieniem pracy. Ten rodzaj wykształcenia jest potrzebny w administracji centralnej, samorządowej, w organizacjach pozarządowych – ocenia Spytek-Bandurska.
– Tym bardziej, gdy młodzi ludzie wybiorą uzupełnienie czy specjalizowanie swojej wiedzy dodatkowymi kierunkami, np. w ramach szkoleń, staży, studiów podyplomowych – dodaje.
Z kolei Adam Koseski widzi szansę dla historyków. – Tyle mówimy teraz o pamięci historycznej, pomijając już „politykę historyczną”, a tymczasem są szkoły, w których program historii obejmuje zaledwie godzinę zajęć w tygodniu – wytyka.
Handel wchłonie wszystkich
Cóż, realia potrafią być jednak brutalne. W portalu Praca.pl dokopujemy się jednej oferty dla politologa – zaiste, w kancelarii premiera. – Historycy mają znacznie lepiej. Są dwie oferty – mówi pół-żartem Aleksandra Wesołowska. Obie w Bibliotece Narodowej, w charakterze starszego i młodszego bibliotekarza. Na upartego jedno z muzeów szuka też koordynatora, tyle że w obszarze BHP.
Cóż, realia potrafią być jednak brutalne. W portalu Praca.pl dokopujemy się jednej oferty dla politologa – zaiste, w kancelarii premiera. – Historycy mają znacznie lepiej. Są dwie oferty – mówi pół-żartem Aleksandra Wesołowska. Obie w Bibliotece Narodowej, w charakterze starszego i młodszego bibliotekarza. Na upartego jedno z muzeów szuka też koordynatora, tyle że w obszarze BHP.
– Wiele osób, które są dziś na świeczniku politycznym, to humaniści – mówi nam Koseski. Cóż, rzeczywiście: Michał Boni – polonista, Donald Tusk – historyk, Lech i Jarosław Kaczyńscy – prawnicy - wylicza. Ale to kiepskie pocieszenie, bowiem musielibyśmy co roku upychać w polityce kolejne kilkadziesiąt tysięcy osób, a tego nie zniósłby chyba żaden kraj.
Co zatem dzieje się z tym wszystkimi humanistami? Poszli do szkół? – Handel ich wchłania – twierdzi Aleksandra Wesołowska. – Handel wchłonie wszystkich. Tam wykształcenie nie ma tak wielkiego znaczenia, liczy się kontakt z ludźmi, talent sprzedażowy – kwituje. I rzeczywiście, w końcu tak branża cierpi na brak rąk do pracy w nie mniejszym stopniu niż IT czy budowlanka.