Umrzesz, a wciąż istniejesz. Twoją egzystencję przedłuża ewidencja urzędnicza. Najnowsza kontrola NIK ujawniła, że urzędnicy potrzebują nawet 3,5 roku, by zorientować się, że przedsiębiorca nie żyje.
Jak pisze Dziennik.pl, państwowa administracja zupełnie sobie nie radzi z wykreślaniem z rejestrów martwych przedsiębiorców. Do wykreśleń dochodzi najczęściej przypadkowo i z ogromnymi opóźnieniami.
Śmierć przedsiębiorcy
– W skontrolowanych urzędach miast czas uzyskania informacji o śmierci przedsiębiorcy wynosił od jednego do nawet 510 dni od dnia zgonu, natomiast w urzędach marszałkowskich - od trzech do 1381 dni – informuje NIK w opracowaniu kontroli, które przytacza portal. 1381 dni to ponad 3,5 roku.
Co ciekawe, urzędy miast i marszałkowskie o zgonie przedsiębiorców prowadzących działalność regulowaną (na podstawie zezwoleń, koncesji, licencji itd.), dowiadywały się najczęściej niechcący. To nie koniec - zdarza się, że gdy pracownik jednej komórki organizacyjnej dowie się o takiej śmierci, nie przekazuje tej informacji dalej.
Absurdy, które odgrywają się w polskich urzędach, to nie tylko rejestry pełne duchów. To również konstruowanie przesadnie długich zdań w komunikatach, które Polakom coraz trudniej zrozumieć, a także zaprzęganie samorządowych informatyków do… wymiany żarówek.