Lot opóźniony, pasażerowie koczują na lotnisku – takie wiadomości coraz częściej widzimy w mediach. I podejrzanie często dotyczą jednej czarterowej linii – Small Planet, wożącej pasażerów na wczasy. Na dodatek mamy dowody na to, że firma miesiącami nie wypłaca klientom należnych odszkodowań.
Zaledwie przedwczoraj, w poniedziałek 6 sierpnia 2018 roku, kilkuset pasażerów spędziło na lotnisku w podkatowickich Pyrzowicach dodatkowe sześć godzin. Mieli wylecieć do Hurghady o 7 rano, w powietrze wzbili się o 13:30.
I tak mieli sporo szczęścia, bo w czerwcu polscy turyści czekali na wylot na Korfu ok. 40 godzin – prawie dwa dni. W tym czasie dojechaliby tam nawet autostopem.
Small Planet co chwila zalicza podobne wpadki. To typowa linia czarterowa, nie obsługuje regularnych połączeń, ale wynajmuje swoje samoloty klientom. Większość z nich to biura podróży, które w ten sposób przewożą turystów do kurortów.
Pod nazwą Small Planet funkcjonuje kilka podmiotów. Centrala firmy jest w Wilnie, bo tam w 2007 roku założono linie lotnicze. Polska spółka córka działa od 2009 roku.
Jej maszyny bardzo często się spóźniają, ale firma bardzo niechętnie płaci za swoje opóźnienia. Do naszej redakcji co rusz docierają doniesienia klientów, którzy miesiącami muszą walczyć o swoje pieniądze. Jeden z nich czekał na przelew odszkodowania aż 14 miesięcy.
Na profilu firmy na Facebooku aż roi się od nieprzychylnych komentarzy. Co ciekawe, przedstawiciele linii regularnie je usuwają. Ale po każdym usunięciu zostaje ślad. Widać, np. że post doczekał się kilkunastu komentarzy, ale widoczny został tylko jeden. Co się stało z resztą? Ktoś je usunął. Linia doczekała się nawet swojego antyfanpage'a o wiele mówiącej nazwie ANTY Small Planet Airlines.
Inny z klientów przedstawił nam historię swojej korespondencji z liniami Small Planet. Jego lot odbył się we wrześniu 2017 roku – mimo tego do tej pory firma nie przelała na jego konto ani grosza. Wylot był opóźniony o prawie 4,5 godziny, więc nasz czytelnik ma pełne prawo do uzyskania odszkodowania w wysokości 400 euro.
Small Planet - reklamacja
O prawie do odszkodowania powinien był zostać poinformowany jeszcze na lotnisku. Twierdzi, że nie został. Po powrocie wystosował więc pismo do Small Planet z reklamacją i żądaniem wypłacenia mu pieniędzy. Dokładnie 30 dni później dostał odpowiedź – zaproponowano mu voucher na przeloty o wartości 500 euro. Odpisał, że oczekuje jednak przelewu na 400 euro.
Po kolejnych kilku dniach Small Planet odpisało, że mogą przelać pieniądze, ale będzie to 300 euro, bo linie nie poczuwają się do błędu. Ich zdaniem opóźnienie powstało z powodu nieprzewidzianych okoliczności.
Paradoksem jest, że nieprzewidziane okoliczności (np. trudne warunki atmosferyczne) nie są podstawą do wypłacania odszkodowań, w takich przypadkach linie lotnicze po prostu odmawiają. Ale mają też obowiązek udowodnienia, że takie nieprzewidziane okoliczności zaszły.
Nasz czytelnik poprosił więc o wyjaśnienie. Odpowiedź, którą dostał, była zaskakująco śmieszna:
– Informuję, iż szczegóły dotyczące przyczyn opóźnienia zawarte są w wewnętrznych dokumentach firmy, które nie mogą być udostępniane – napisał mu przedstawiciel firmy.
Brak wypłaty odszkodowania - co robić?
W kolejnych pismach Small Planet próbowało negocjować – podniesiono kwotę do 350 euro, by po przepychankach na argumenty przyznać się do błędu i zapłacić. Był grudzień, od lotu minęły 3 miesiące. Pieniądze miały zostać wypłacone najpóźniej po kolejnych 13 tygodniach. Przelew nie przyszedł do dziś, mimo ponagleń, interwencji w UOKiK, Urzędzie Lotnictwa Cywilnego oraz u jego greckiego odpowiednika.
Jedyny mail od Small Planet dotarł do naszego czytelnika w kwietniu. Kuriozalny w swej treści.
– Rozumiemy, że zostali Państwo poinformowani, że rekompensata wpłynie na konto w ciągu 13 tygodni licząc od dnia, gdy została podpisana umowa. Jednak w zimowym sezonie (od października do maja) Small Planet Airlines ma bardzo ograniczone środki na rekompensaty roszczeń. Decyzja pochodzi z góry i nasz dział roszczeń nie może wpłynąć na zmianę tej decyzji – pisze przedstawiciel linii.
Następnie pojawiają zapewnia, że pieniądze w końcu zostaną wypłacone, ale nie wiadomo kiedy. Biorąc pod uwagę, że inny nasz czytelnik czekał 14 miesięcy, trzeba jeszcze poczekać kwartał.
Poprosiliśmy linie Small Planet o wyjaśnienia, nie dostaliśmy jednak żadnej odpowiedzi.
Prawa pasażera
Tymczasem przepisy dokładnie regulują wszelkie kwestie związane z odszkodowaniem za opóźniony lot. Niestety, aż 95 proc. podróżujących samolotami Polaków nie zna maksymalnej kwoty odszkodowania finansowego, o jaką mogą ubiegać się od linii lotniczych w przypadku odwołania lub opóźnienia podróży – wynika z badań przeprowadzonych w lipcu br. na zlecenie firmy GIVT, pomagającej pasażerom linii lotniczych w uzyskaniu odszkodowań. Zaledwie 5 proc. badanych potrafiło wskazać, że jest to 600 euro.
Z badania wynika również, że więcej niż co drugi Polak (56 proc. ankietowanych), który korzystał z usług linii lotniczych po 2004 roku – czyli od momentu, kiedy zaczęły obowiązywać nas przepisy unijne regulujące prawa podróżujących samolotami – w ogóle nie wie, że za zakłócony lot należy mu się rekompensata finansowa ze strony przewoźnika.
Katalog praw pasażera linii lotniczych obejmuje kwestie związane z bagażem, takie jak jego zagubienie lub uszkodzenie oraz wspomniane wcześniej problemy z lotem, czyli opóźnienie, odwołanie czy odmowę przyjęcia na pokład. W tym zakresie przysługuje nam zestaw rekompensat ze strony przewoźnika lotniczego.
– W takich przypadkach mamy prawo przede wszystkim do odszkodowań finansowych, których podstawowym warunkiem jest odwołanie lotu lub opóźnienie samolotu w miejscu docelowym o co najmniej 3 godziny. Wówczas wysokość kwot jest zależna od odległości pomiędzy portami lotniczymi: do 1500 kilometrów jest to 250 euro, od 1500 do 3500 km – 400 euro, a kiedy lotniska znajdują się od siebie w odległości powyżej 3500 km, przysługuje nam maksymalna kwota, czyli 600 euro – przypomina mecenas Elżbieta Tyszka, główny prawnik w GIVT.
Pamiętajmy więc o tym, że mamy prawo do odszkodowań. Tym bardziej, że niebo nad Europą robi się coraz bardziej zatłoczone i do opóźnień będzie dochodzić coraz częściej. Na dodatek piloci Ryanaira mają już dość nierównego traktowania przez pracodawcę i planują duży strajk.