Do Tetrisa doszło, bo polscy kierowcy nie szanują przepisów drogowych. Ani siebie nawzajem.
Do Tetrisa doszło, bo polscy kierowcy nie szanują przepisów drogowych. Ani siebie nawzajem. Fot. Facebook.com / MordorNaDomaniewskiej
Reklama.
Jak się okazało, osobliwa sytuacja, która dosłownie sparaliżowała ruch w godzinach szczytuspowodowana była… spaloną żarówką w sygnalizacji świetlnej. Gaśnie jedna lampka i wszyscy wariują.
– Sygnalizacje świetle w Polsce budowało się głównie w latach 90-tych według ówczesnych technologii wyświetlania, którymi były żarówki. Od jakichś 10 lat mamy dużo mniej awaryjne ledy. Jednak wciąż jest wiele starszych sygnalizacji – tłumaczy dr Michał Beim, ekspert w dziedzinie transportu.
Polscy kierowcy nie znają przepisów drogowych
Według specjalisty, głównymi winnymi była nie spalona żarówka, ale sami kierowcy, którzy mają, łagodnie ujmując, do przepisów dość niefrasobliwe podejście.
– Przy awarii sygnalizacji świetlnej są ulice podporządkowane i z pierwszeństwem. Kierowcy jednak często jadą na pamięć. Kiedy więc światła nie działają, trzeba się rozejrzeć i zobaczyć, co mówią znaki. Natomiast polscy kierowcy nie szanują tego, próbują wycwaniaczyć. Wtedy dochodzi do takich sytuacji, jak Tetris - każdy myślał, że się zmieści – tłumaczy dr Beim.
– Co więcej, polskie przepisy mówią również, że nie można wjechać na skrzyżowanie, jeśli nie można z niego zjechać. Do Tetrisa by nie doszło, gdyby prowadzący pojazdy znali i uszanowali przepisy. Ruch na pewno nie byłby tak efektywny jak z sygnalizacją, ale Tetrisa by nie było – dodaje.
Warszawiacy nie są grzeczni na drogach
Internauci serwisu Reddit ironizują, że zdjęcie doskonale oddaje tolerancję, respekt i zdolność do współpracy warszawskich kierowców. Podobnego zdania jest dr Beim.
– W Warszawie przestrzeganie przepisów jest dość dyskusyjne. Kierowcom bardzo się spieszy i próbują uzyskać każdą sekundę. Do tego w Polsce jest polityczna tolerancja do łamania przepisów, czego przykładem są fotoradary. Trzeba o nich wcześniej informować, oznaczać i malować na żółto. Ja się zawsze śmieję, że brakuje jeszcze przepraszającej kierowców tablicy – opowiada ekspert.
Kondycja transportu publicznego w Warszawie
Tetris w Warszawie to nie tylko niedouczenie kierowców i ich lekkie podejście do przepisów. To również problem ogólnej drożności warszawskiego systemu drogowego.
W opinii prof. Tomasza Komornickiego z Instytutu Zakładu Przestrzennego Zagospodarowania PAN, sytuacja na skrzyżowaniu Grójeckiej i Wawelskiej była spowodowana niewłaściwym ustawieniem sygnalizacji na głównej drodze wprowadzającej do miasta ruch z przedmieść i autostrady A2.
Wtóruje mu Piotr Faryna, dyrektor Railway Business Forum, który twierdzi, że Warszawie przydałby się rozpęd rozbudowy sieci komunikacji publicznej.
logo
Ruch drogowy w Warszawie znacznie odciążyłaby rozbudowa sieci szynowej, w tym kolei i tramwajów 123rf.com
– Za wszelką cenę trzeba rozwijać transport publiczny, a przede wszystkim transport szynowy, czyli kolej i tramwaj. To są sprawy, które można stosunkowo szybko i łatwo rozwiązać, co spowoduje uniknięcie tego typu sytuacji, z którą mieliśmy do czynienia na zdjęciu – przekonuje.
– W Warszawie po pierwsze warto wykorzystać potencjał kolejowy, np. słynną SKM-ę, co jest najtańszym krokiem, a po drugie rozbudować sieci tramwajowe – dodaje dr Michał Beim. – Wiele osób wybiera środek komunikacji nie tyle najszybszy, jak np. metro, ale ten, który zapewnia całą podróż od drzwi do drzwi. Choć tramwaj jedzie trochę wolniej, to podróżujący wysiada bliżej – twierdzi.
Tramwaj zamiast samochodu
Piotr Faryna uważa, że wiele zależy również od nastawienia samych warszawiaków.
– Jeśli chodzi o transport zbiorowy, wszystko jest priorytetem. A najważniejszym jest zmiana podejścia warszawiaków. Jest coraz większa grupa, która, mając samochód, z własnego wyboru porusza się transportem zbiorowym. Ja też codziennie poruszam się po mieście tramwajem – mówi.