Już w listopadzie Sejm miałby przegłosować ustawę o Pracowniczych Planach Kapitałowych, co oznacza, że program ten mógłby zostać uruchomiony w połowie przyszłego roku. I choć finansiści uważają sam model za „bezpieczniejszy” od OFE, to ekspert Forum Obywatelskiego Rozwoju, Aleksander Łaszek, nie ma wątpliwości, że wiele na PPK nie zyskamy.
- Stworzenie PPK nie rozwiąże problemów spowodowanych obniżeniem wieku emerytalnego kobiet oraz polityką powodującą ograniczenie ich aktywności zawodowej – podsumowuje Łaszek w opublikowanej właśnie analizie.
– Nawet odprowadzając składkę do PPK, gorzej wykwalifikowane i słabiej zarabiające kobiety nie będą w stanie przez około 40 lat aktywności zawodowej uzbierać dość składek na więcej niż głodową emeryturę przez ponad 20 lat jej dalszego pobierania – uzupełnia. – Co więcej, ponieważ odprowadzone do ZUS składki nie wystarczą do uzyskania emerytury minimalnej, świadczenie będzie dofinansowywane z podatków płaconych przez pracujących – kwituje.
Środki z PPK będą oliwić polityczne projekty
Innymi słowy, ekspert jasno podkreśla, że PPK to żadna reforma – raczej dodatkowy system oszczędzania. Może i korzystny dla gospodarki ze względu na skłonienie Polaków do oszczędzania, ale nie rozwiązujący problemów przyszłych emerytów.
Automatycznie zostaniemy wpisani do mechanizmu oszczędzania, który może pozytywnie wpłynąć na rynek kapitałowy i finansowanie przedsiębiorstw. Jednocześnie jednak pojawia się też ryzyko, że środki z PPK będą oliwić – niekoniecznie intratne i dobrze pomyślane – polityczne projekty gospodarcze. – Skala problemu będzie zależała od puli środków, które trafią do państwowego TFI, będącego częścią PFR – pisze ekspert.
Promowanie przez państwo wybranych form oszczędzania wiąże się z ryzykiem, że oferowane zachęty zamiast przyczynić się do wzrostu oszczędności zmienią tylko ich strukturę – ludzie zamiast zwiększyć swoje oszczędności po prostu w większym stopniu będą lokować je we wspierane instrumenty, kosztem innych form oszczędzania – podkreśla Łaszek.