Reklama.
Firma Isańskiego – dziś kierującego Fundacją Praw Podatnika – już w pierwszym roku miała 200 podpisanych umów, wyłączność na leasing autobusów dla wszystkich PKS w Polsce, 15 mln złotych zysku. Dla usprawnienia procesu i oszczędności klienci odbierali pojazdy u producenta – i ta właśnie praktyka wzbudziła podejrzenia fiskusa.
– Jak do przestępcy, przyszło 20 funkcjonariuszy z długą bronią, żeby zająć dokumentację i zabrać zarząd na przesłuchanie. Zabrano spółce 7 mln złotych, a zarząd wsadzono do aresztu – wspominał Isański. Firma została zamknięta z dnia na dzień, a przedsiębiorca przez kolejne dwie dekady dowodził swojej niewinności w sądach. Ostatecznie stanęły one po jego stronie, co z kolei skłoniło go do zażądania od Skarbu Państwa odszkodowania.
800 mln zł odszkodowania
Początkowo chodziło o 150 mln złotych, ale biegły powołany na wniosek Skarbu Państwa – ku zdumieniu jego przedstawicieli – wyliczył, że Isański może się ubiegać nawet o 800 mln zł.
Początkowo chodziło o 150 mln złotych, ale biegły powołany na wniosek Skarbu Państwa – ku zdumieniu jego przedstawicieli – wyliczył, że Isański może się ubiegać nawet o 800 mln zł.
To kwota rekordowa. 700 mln złotych zażądała od Polski amerykańska firma Ivenergy, która zaskarżyła „praktyczne wywłaszczenie” jej z inwestycji w farmy wiatrowe w Polsce (rząd nakazał państwowym firmom rozwiązanie długoterminowych umów z Ivenergy, podważając ekonomiczny sens dalszego funkcjonowania inwestycji Amerykanów w Polsce).
Zrujnowani przez urzędników polscy biznesmeni zwykle domagali się odszkodowań rzędu kilkudziesięciu milionów złotych. O 50 mln zł ubiega się Marek Kubala, były diler aut Seat z Wałbrzycha, który miał postawione zarzuty m.in. korupcji i przemytu pojazdów. O 42 mln zł walczy Robert Janeczek, przedsiębiorca handlujący olejem rzepakowym, którego firma padła wskutek działań aparatu skarbowego. Na 18 mln zł wycenia wieloletnie więzienie niesłusznie oskarżony Tomasz Komenda.