Spór w rodzinie właścicieli Druteksu może być zaledwie początkiem fali podobnych konfliktów.
Spór w rodzinie właścicieli Druteksu może być zaledwie początkiem fali podobnych konfliktów. Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta
Reklama.
Najsłynniejszą wojnę rodzinną świata toczą – już od piętnastu lat – Mukesh i Anil Ambani, dwaj bracia i spadkobiercy jednego z indyjskich oligarchów, którzy po jego śmierci w 2002 roku skoczyli sobie do oczu. Spór o to, kto ma rządzić rodzinnym imperium, skończył się interwencją matki i podzieleniem konglomeratu na części rozdysponowane między oboma braćmi. A ci i tak, do dziś, obrzucają się złośliwościami.
W przypadku Druteksu takiego arbitra nie ma – i zapewne nie będzie, bo chyba obie strony sporu są zdeterminowane, by postawić na swoim, i obie mają swoje racje. O dziwo, zdaniem ekspertów zajmujących się firmami rodzinnymi, taka sytuacja należy jednak do rzadko widywanych dotychczas wyjątków. Co nie znaczy, że podobnych przypadków nie będzie przybywać.
Siła i słabość w rodzinie
W Polsce około 70 proc. przedsiębiorstw na rynku to firmy rodzinne, co ma dawać około 1,7 mln podmiotów. – We wszystkich rozwiniętych gospodarkach świata stanowią one większość – podkreśla dobitnie w rozmowie z INNPoland.pl Andrzej Blikle, przedsiębiorca i ekspert. – I w każdym przypadku rodzina może stanowić źródło siły, ale i słabości – kwituje.
Tak zresztą można by jednym zdaniem opisać historię Drutexu. Firma, jeśli wierzyć oświadczeniom stron, była zakładana przed laty dzięki kapitałowi ojca Grażyny Gierszewskiej. Zarówno ona, jak i następnie jej córka odgrywały w firmie znaczące role – można zakładać, że choć to Leszek Gierszewski prowadził firmę na co dzień, wkład pozostałych członków rodziny pozostaje niebagatelny.
logo
Antilia, wieżowiec Mukesha Ambaniego w Bombaju: jeden z najdroższych budynków mieszkalnych świata. Fot. 123rf.com
Choć może lepiej byłoby trzymać członków rodziny poza firmą? Bo gdy zaczynają się kłopoty rodzinne, bliska współpraca zawodowa członków rodziny może się skończyć katastrofą. – Problemy rodzinne szczególnie mocno przekładają się na firmę, gdy pracuje w niej więcej członków rodziny. To bardzo negatywne zjawisko – wskazuje Blikle.
– Konflikty w przedsiębiorstwach nikomu się nie opłacają, w szczególności, gdy odbywają się wśród właścicieli firm rodzinnych. W takiej sytuacji wpływa to na relacje biznesowe, jak na pewno też pozabiznesowe – uzupełnia dr Jan Dąbrowski, ekspert Akademii Leona Koźmińskiego, w rozmowie z INNPoland.pl. – Późniejszy efekt może mieć wydźwięk zarówno medialny, jak i daje do myślenia rynkowi. Kryzys wizerunkowy nie powinien się odbić wprost na kondycji przedsiębiorstwa. Jeśli jednak relacje kapitałowe w firmie są skomplikowane, szkody mogą być znacznie większe.
Pionierzy idą na emeryturę
To zapewne wystarczający powód, by nieuniknione również w świecie biznesu, rozstania życiowych i biznesowych partnerów odbywały się w sposób cywilizowany: nie puszcza się z dymem domu, który chce się podzielić.
– W każdym przypadku należy zatem zapytać, na ile osoby zaangażowane w konflikt są zaangażowane w firmę – mówi Dąbrowski. – Walka o władzę odbywa się często w firmach, w których nie zaplanowano sukcesji, a osoby oczekujące na przejęcie sterów firmy są pozostawione w niepewności lub przed faktem dokonanym, bez jasnego sygnału - quasi kontraktu - co do swojej przyszłości i roli w firmie – dodaje.
Zaniedbany proces sukcesji to czynnik, którego znacznie będzie rosło: w końcu pokolenie przedsiębiorców, którzy zakładali firmy w latach 80. i 90., owych pionierów polskiego kapitalizmu, powoli wybiera się na emerytury. W ciągu kilku najbliższych lat olbrzymia część polskich firm powinna trafić w ręce następców założycieli, a to oznacza, że sukcesje mogą stać się zarzewiem niejednego sporu.
logo
Andrzej Blikle uważa, że nieporozumienia w firmach rodzinnych mogą wynikać w sporej mierze z deficytu właściwej komunikacji. Fot. Kamila Kotusz / Agencja Gazeta
Ale w grę wchodzą też przemiany społeczne i obyczajowe. Coraz częściej związki kończą rozwodami, co z kolei może też oznaczać częstszą konieczność dzielenia posiadanego majątku – w tym firm, a przynajmniej udziałów w firmach. Ilekroć małżonkowie nie dobiją targu, sytuacja taka jak dramat w Druteksie, może się powtórzyć.
Warto rozmawiać
Rozpad związku to nie koniec firmy, nie ma reguły. Może być tak, że gdy jedna osoba odchodzi z firmy, druga zostaje – jak w sytuacji, gdy któreś z właścicieli umiera – uspokaja Blikle. – Wiele zależy od tego, na ile firma była od danej osoby uzależniona: jej stylu, umiejętności, kontaktów. Pierwsza generacja założycieli to często tacy guru, oni nie wyobrażają sobie, żeby ktos mógł poprowadzić firmę za nich – podsumowuje.
Można by też wymienić jeszcze jeden czynnik, który w rodzinnych firmach kuleje: komunikacja. Podobnie jak w rodzinach zdarza się, że członkowie nie potrafią odnaleźć partnerskiego języka, tym bardziej w podobnie hierarchicznej, firmowej strukturze może być to trudne. – Zdarza się, że zamiast komunikacji rośnie arsenał agresji, wulgaryzmów, arogancji. Kłopoty się potęgują: są przenoszone do domu, a potem ponownie do firmy – mówi nam Blikle.
– Trudno analizować takie spory, gdyż nieczęsto wychodzą one na jaw i nie wszystkie dane są dostępne – podkreśla z kolei Dąbrowski. Ale świat biznesu ma świadomość, że problem istnieje: na rynku coraz mocniej widać zainteresowanie pomocą, jakiej eksperci mogą udzielać firmom rodzinnym, by nie wpadły w pułapkę rodzinnych awantur i zadawnionych nieporozumień.