Minister pracy Elżbieta Rafalska rozwiewa wątpliwości dotyczące złagodzenia zakazu handlu.
Minister pracy Elżbieta Rafalska rozwiewa wątpliwości dotyczące złagodzenia zakazu handlu. fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
Jedna handlowa niedziela zamiast dwóch
Mimo że według wielu raportów i prywatnych opinii zakaz handlu w niedzielę wydaje się mieć więcej przeciwników niż zwolenników, a zamiast przynosić korzyści drobnym przedsiębiorcom, ciągnie ich na dno, rząd bagatelizuje problem i upiera się, że pomysł był świetny.
Apogeum goryczy nastąpiło w tym roku, gdy liczba niedziel handlowych została zredukowana z dwóch do jednej w miesiącu. – Jedna czy dwie niedziele z zamkniętymi sklepami to nie był żaden dramat. Ale teraz zrobiło się trudniej, przede wszystkim dlatego, że spędzam na zakupach pół soboty. W sklepach panuje potworny tłok, kilometry kolejek do kas – narzekała nasza czytelniczka Joanna.
Kiedy zatem Mateusz Morawiecki zapowiedział, że rząd dokonuje przeglądu dotyczącego wpływu ustawy na mniejsze, większe i rodzinne sklepy, a „w najbliższym czasie zapadną decyzje związane z tym tematem”, w mediach zawrzało. Słowa premiera miały bowiem sugerować, że PiS zastanawia się nad złagodzeniem zakazu i powrotem do zeszłorocznego trybu, gdy sklepy były otwarte w dwie niedziele.
Nie będzie zmian w projekcie
Wątpliwości rozwiewa jednak minister pracy Elżbieta Rafalska. W wywiadzie dla RMF FM właśnie dała do zrozumienia, że rząd nie zdecyduje się na ograniczenie zakazu niedzielnego handlu.
– Myślę, że działania z "piątki Morawieckiego" poprawią jeszcze konsumpcję prywatną, wpłyną na sytuację gospodarczą – odparła szefowa resortu pracy w odpowiedzi na pytanie o złagodzenie ustawy.
„W ten sposób Elżbieta Rafalska stwierdziła, że dzięki rozszerzeniu programu 500+ na pierwsze dziecko, trzynastce dla emerytów i niższym podatkom ludzie będą mieli więcej pieniędzy na zakupy - więc sklepy odrobią to, co straciły na zakazie handlu. Sugestia jest jasna: łagodzenie zakazu niedzielnego handlu jest niepotrzebne” – dowodzi rozgłośnia.
Skutki niedzielnego zakazu handlu
W zeszłym roku z rynku zniknęło 11 tys. placówek. W najgorszej sytuacji finansowej okazują się osiedlowe sklepy warzywne, księgarnie, sklepy obuwnicze, lecz padają również duże hurtownie. Konsumentom dłużą się kolejki w sklepach, a pracownicy sieci handlowych są wymęczeni. Pojawiają się głosy, że zakaz handlu może skończyć się dla PiS przegraną w wyborach.
– Za utrzymanie zakazu handlu w niedziele PiS może zapłacić wysoką polityczną cenę w kolejnych wyborach parlamentarnych – wskazywał Warsaw Enterprise Institute, think-tank Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Jednocześnie podsunął rządzącym recepty na rozwiązanie problemu: natychmiastowe wycofanie się z zakazu handlu, negocjacje z przedstawicielami branży handlowej o znoszeniu kolejnych barier rynkowych, czy wpisanie – zamiast zakazów – do Kodeksu Pracy założenia, że każdy etatowy pracownik ma zagwarantowane dwie wolne niedziele w miesiącu.