Stażysta przez ostatnią dekadę zwykł się kojarzyć z kimś, kto nie robi w firmie nic konkretnego, ale przynajmniej nie bierze za to pieniędzy. To jednak szybko się zmienia: rynek pracy gwałtownie się skurczył w ostatnich latach, więc firmy zaczęły jednak dostrzegać w stażystach potencjalnych przyszłych pracowników i przyuczać ich do zawodu. Za ten trud zaczęły nawet płacić.
Dwa lata temu portal INNPoland.pl otrzymał wiadomość od czytelniczki. – Z dnia na dzień widzę coraz więcej firm o każdym możliwym profilu, które szukają stażystów poprzez urzędy pracy. To tani sposób na pozyskanie taniego etatowego pracownika na pół roku. Większość z nich, nawet jeśli sporadycznie deklarują potencjalne zatrudnienie stażysty na etacie, nigdy już tego nie robi – pisała nasza czytelniczka.
Jej relacja – prosto z urzędu pracy – doskonale przekładała się ca cały rynek pracy. W ekstremalnych przypadkach firmy, który mogły sobie na taki zabieg pozwolić (albo im się tak wydawało), domagały się wręcz od stażystów pieniędzy za to, że zostaną przyjęci na kilkumiesięczne praktyki. Zazwyczaj zaś stażysta pozostawał tanim rozwiązaniem na potrzeby drobnych prac biurowych: niewiele robił, ale też dostawał za to symboliczną złotówkę lub nic.
Dwa razy więcej niż dwa lata temu
– Czas bieda-staży dobiegł końca. Rynek pracownika w końcu dotarł i tu – śmieje się w rozmowie z INNPoland.pl Aleksandra Wesołowska z portalu Praca.pl. – Kiedyś śmialiśmy się, że pracodawcy najchętniej zatrudniliby dwudziestolatka, tuż po studiach i bez dzieci, za to z 10-letnim doświadczeniem. Dziś pracodawcy są poniekąd zmuszeni rozglądać się nie tylko wśród ambitnych specjalistów. I nie chodzi wyłącznie o młodych lecz też osoby starsze, które miały problem ze znalezieniem pracy – dodaje.
– Pracodawca, który ma już duże braki kadrowe, nie ma wyjścia: po prostu musi się trochę ukłonić w stronę młodego pracownika – przypomina ekspertka.
Dlatego sytuacja zaczyna się radykalnie zmieniać: dziś na portalu praca.pl znajdziemy ponad dwieście ogłoszeń o stażach i praktykach. Nie jest to wiele, ale też widać, że liczba tego typu anonsów nie zmieniła się w stosunku do lat poprzednich. Zmienił się natomiast jeden szczegół: jak podkreśla nasza rozmówczyni, bardzo rzadko chodzi o praktyki bezpłatne.
Stawki nie są oszałamiające – tu się można zgodzić. Jesienią ubiegłego roku firma Sedlak&Sedlak szacowała, że średnie wynagrodzenie stażysty to 2775 zł brutto. Na początku tego roku badanie powtórzyła firma Work Service: z jej analizy wynika, że zarobki stażystów lokują się w widełkach od 1500-3000 zł brutto. Tyle co zarobki nauczycieli u progu kariery czy pracowników marketów, więcej niż zarobki w gastronomii czy przy prostych pracach fizycznych. Powiedzmy jasno: to dwa razy więcej niż w u progu 2017 roku.
Czy to już wyzysk?
Najważniejsze, że zmienia się nastawienie: kilka dni temu stacja TVN opublikowała ogłoszenie, będące zaproszeniem do odbycia stażu. Chętnym nie zaoferowano gotówki, wyłącznie zdobywanie doświadczenia. Okazuje się, że oferta stacji ściągnęła na autorów anonsu gromy ze strony internautów – część uznała propozycje stacji za wyzysk.
Cóż, wygląda na to, że czasy się zmieniają. – Coraz częściej pracodawcy oferują stażystom wynagrodzenie, ale i benefity. Są też staże z gwarancją zatrudnienia – mówi nam Wesołowska. – To opłacalna forma dla młodego człowieka, który może sobie pozwolić na trzy miesiące, bezpłatengo nawet, stażu, po to by mieć gwarancję, że zostanie zatrudniony w firmie na pełen etat – dodaje.
Innymi słowy, to wciąż układ, który wcześniej czy później ma zaowocować pracą – jak się można domyślać, nieźle płatną. Stażysta jest skłonny zainwestować trzy miesiące darmowego (półdarmowego) wysiłku, by dostać się do upragnionej firmy. Działa to w przypadku nielicznych firm, które znajdują się w czołówce najbardziej upragnionych pracodawców – a ze statystyk portalu praca.pl wynika, że chodzi przede wszystkim o przedsiębiorstwa związane z finansami: banki czy firmy konsultingowe.
Kogo stać na darmową pracę
Mniejszym, zdaniem Wesołowskiej, pozostaje wyłącznie płacenie za pracę stażysty. „Studentów nie stać na pracę za darmo” – czytamy z kolei w przeprowadzonym pod koniec ubiegłego roku badaniu Polskiej Rady Biznesu „Student w pracy 2018”. – Dlatego rezygnują z praktyki i wybierają pracę poniżej kwalifikacji – wnioskują autorzy badania.
Innymi słowy, w czysto teoretycznym ujęciu, dziś staż stał się swoistą transakcją: młodzi ludzie chcą otrzymać pracę i płacę, którą uznają za godziwą. Jeżeli pracodawca nie zagwarantuje im korzyści z wykonywanej pracy – o większym czy mniejszym natężeniu – wolą nie iść do pracy w ogóle, lub wybrać tę pracę, która przyniesie jakikolwiek zysk, nawet jeśli będzie to prosta fizyczna praca.
– Millenialsi to pokolenie wymagające. Nie godzą się na byle co, byle warunki. Tu też trzeba dostosować ofertę do młodego odbiorcy – kwituje Wesołowska.
Ale ich oczekiwania nie miałyby większego znaczenia, gdyby pracodawcy nie byli przyparci do ściany: kto szuka pracowników, i nie chodzi mu wyłącznie o najprostsze prace do wykonania w firmie, musi zacząć sobie tych pracowników wychowywać lub przekwalifikować. Wtedy taki staż jest okresem przysposobienia, w którym zaciągane są obustronne zobowiązania. I to już widać: według Hays Poland, aż 81 proc. ankietowanych firm płaci swoim stażystom. Wszystkim, których zatrudniają.