U podstaw ludzkiej natury leży zadawanie pytań o wszechświat. Zastanawiamy się, czy oprócz nas w kosmosie jest coś jeszcze, wyobrażamy sobie, jak wygląda przestrzeń kosmiczna, marzymy o podróżach na Księżyc. Ta wrodzona ciekawość, a także fascynacja nauką i sztuką sprawiły, że Eliza McNitt, amerykańska reżyserka, tworzy dziś filmy VR o przestrzeni kosmicznej.
Nowe spojrzenie na VR Doświadczenia VR są przez filmowców traktowane po macoszemu. Ot, kolejna ciekawostka technologiczna ku uciesze gawiedzi, która z prawdziwym filmem niewiele ma wspólnego. Tymczasem twórczość Elizy McNitt ukazuje, że wirtualna rzeczywistość może być nie tylko rozrywką (notabene na razie dość kosztowną), ale również sztuką.
McNitt opowiadaniem historii fascynowała się od zawsze. – Będąc w liceum uwielbiałam przerabiać nudne prezentacje w coś interesującego, co zaciekawi ludzi – śmieje się reżyserka, opowiadając o swojej pracy podczas konferencji Dell Technologies World 2019 w Las Vegas.
Jej przygoda z tworzeniem filmów VR zaczęła się od wygranej w konkursie reżyserskim organizowanym przez firmę Intel, z którą dziś McNitt pracuje przy tworzeniu produkcji wirtualnej rzeczywistości.
Muzyka kosmosu
W efekcie współpracy reżyserki z firmą technologiczną powstał film VR pt. „Spheres. Song of Spacetime”, który McNitt opisuje jako eksplorację muzyki kosmosu.
– Kiedy powiedziałam swojemu zespołowi, że chcę, aby odwzorowali rzeczywiste dźwięki kosmosu, czarnych dziur czy Wielkiego Wybuchu, popatrzyli na mnie jak na wariatkę. W końcu fale dźwiękowe nie rozchodzą się w próżni. Jednak my przeciwstawiamy się przekonaniu, że kosmos jest niemy. W filmie Spheres rozwijamy koncepcję przestrzeni kosmicznej pełnej dźwięków – opowiada reżyserka.
W filmie widz nie słucha kosmosu tylko z perspektywy stojącego w kosmosie obserwatora. Zamiast przysłuchiwać się odgłosom planet z daleka, dzięki wirtualnej rzeczywistości może do nich podejść, a nawet zanurzyć w nich głowę i posłuchać ich dźwięków od środka.
– Jedną z najciekawszych rzeczy, jaką byliśmy w stanie stworzyć, było rzeczywiste odwzorowanie soczewkowania grawitacyjnego. To efekt, który dają czarne dziury załamujące światło z gwiazd. Wtedy największym wyzwaniem okazała się praca nad wrażeniami oglądającego. Nie chcieliśmy, aby widz tylko zaglądał do czarnej dziury - chcieliśmy, żeby miał uczucie wirowania dookoła niej – tłumaczy McNitt.
Odgłosy natury w przestrzeni kosmicznej
Proces tworzenia filmu skupiał się głównie na poszukiwaniu odpowiednich odgłosów. Filmowcy pracujący nad „Spheres” dźwięków kosmosu szukali nie w odległym kosmosie, a najbliżej jak się da, czyli w naturze. Nagrywali stukające o siebie kamienie czy szumiący strumień, a z pozyskanych dźwięków komponowali muzykę galaktyk.
– Jeśli przypatrzymy się wzorom, jakie tworzą galaktyki, ich odbicie najdziemy w falach oceanu, w uformowaniu liści, w kształtach naszych żył. Nie sądzę, żeby był to przypadek. Trzeba tylko uważnie patrzeć. Jestem przekonana, że z dźwiękami jest podobnie – mówi artystka.
– Tworząc filmy VR, mieszamy ze sobą naukę i sztukę, dzięki czemu powstaje swoista wirtualna poezja – dodaje.