
Reklama.
Boks przydaje się w biznesie
Z początku bracia Wojciechowscy boks traktowali jako sposób na naukę samoobrony na niebezpiecznym osiedlu, na którym się wychowywali. Jednak sport szybko ich wciągnął i stał się czymś więcej, niż tylko metodą obrony własnej. Ważną rolę odegrał ich trener, który z jednej strony nauczył ich dyscypliny, a z drugiej stał się męskim wzorcem do naśladowania.
Z początku bracia Wojciechowscy boks traktowali jako sposób na naukę samoobrony na niebezpiecznym osiedlu, na którym się wychowywali. Jednak sport szybko ich wciągnął i stał się czymś więcej, niż tylko metodą obrony własnej. Ważną rolę odegrał ich trener, który z jednej strony nauczył ich dyscypliny, a z drugiej stał się męskim wzorcem do naśladowania.
– Boks tak naprawdę nie jest nauką walki, w rzeczywistości jest to nauka dyscypliny. Główna walka odbywa się w głowie, gdzie jakiś głos ci mówi, że już masz dość, że cię boli, że chcesz zrezygnować – wspomina Paweł Wojciechowski.
Dziś przyznaje, że boks był faktorem, który pomógł mu i jego bratu w stworzeniu biznesu. – Wraz z Karolem mieliśmy bardzo sportowe podejście do rozwijania firmy. Nie chcieliśmy się szybko wzbogacić, działać nieracjonalnie, pochopnie. Wiedzieliśmy, że mocny biznes buduje się tak, jak formę - ciężką, monotonną i uczciwą pracą od zera – opowiada.
Postawić biznes na rzęsach
Wszystko zaczęło się od zupełnego przypadku. Wojciechowski wyznaje, że moment na założenie biznesu został dostrzeżony przez jego młodszego brata.
Postawić biznes na rzęsach
Wszystko zaczęło się od zupełnego przypadku. Wojciechowski wyznaje, że moment na założenie biznesu został dostrzeżony przez jego młodszego brata.
– Karol miał znajomą kosmetyczkę, którą interesował temat przedłużania rzęs i z tego powodu poszukiwała jakościowo dobrych produktów. O pomoc zwróciła się do mnie, bo już w tamtym czasie, oprócz standardowej pracy w korporacji, rozpoczynałem handel przez internet – wspomina.
Okazało się, temat jest bardzo atrakcyjny, a branża sztucznych rzęs dopiero się rozwija. Choć mężczyźni nigdy nie planowali wspólnego prowadzenia firmy, to dostrzegli swoją szansę i wykorzystali ją. Tym bardziej, że mieli wewnętrzną pewność, że biznes wypali.
– Rynek był wtedy w powijakach i wymagał dużych inwestycji. Wszystko, co zarobiliśmy, wkładaliśmy w firmę. Mimo że początkowo pieniądze, które do nas wpływały były bardzo skromne, to z miesiąca na miesiąc powoli rosły. Widać było w tym potężną dynamikę, stąd wiedzieliśmy, że warto – zdradza przedsiębiorca.
Gen przedsiębiorcy
Przydała się również smykałka do biznesu, którą bracia mieli od zawsze - obaj pracowali od 18. roku życia, niejednokrotnie za granicą. Początki były jednak ogromnym wyzwaniem.
Przydała się również smykałka do biznesu, którą bracia mieli od zawsze - obaj pracowali od 18. roku życia, niejednokrotnie za granicą. Początki były jednak ogromnym wyzwaniem.
W momencie rozkręcania firmy 9 lat temu Paweł pracował na etacie na stanowisku księgowo-audytowym. W pierwszych miesiącach, a nawet latach rozkręcania biznesu, pracował nawet po 18 godzin dziennie.
– Wracałem z pracy i siadałem do biznesu. Było ciężko, ale chyba tak to musi wyglądać na początku – śmieje się biznesmen.
Trudnością było również to, że branża sztucznych rzęs w tamtym momencie dopiero się rozwijała. – Ciężko było się utrzymać, trzeba było dużo inwestować. Co więcej, nie byliśmy na rynku pierwsi, więc zmagaliśmy się z tym, żeby przebić się przez konkurencję. Wtedy byliśmy w Polsce trzecią firmą, która zajmowała się sztucznymi rzęsami, dziś w Polsce jest już ponad 100 takich działalności, lecz małych – opowiada Wojciechowski.
Egzotyczni wśród kobiet
Zajmowanie się biznesem związanym z przedłużaniem rzęs, czyli stereotypowo damskim zajęciem, nie było przeszkodą dla braci. Wręcz przeciwnie. Dzięki temu, że w branży były głównie kobiety, dwóch mężczyzn było czymś egzotycznym, co zwracało uwagę.
Zajmowanie się biznesem związanym z przedłużaniem rzęs, czyli stereotypowo damskim zajęciem, nie było przeszkodą dla braci. Wręcz przeciwnie. Dzięki temu, że w branży były głównie kobiety, dwóch mężczyzn było czymś egzotycznym, co zwracało uwagę.
– Znajomi z nas nie żartowali, ale byli zdziwieni. Gdy rzuciłem pracę w korporacji pytali, czy można zarobić na sztucznych rzęsach, albo czy w ogóle da się z tego utrzymać. Nam się udało – przyznaje przedsiębiorca.
Prowadzona przez braci Noble Lashes nie działa wyłącznie w Polsce. Ich rzęsy nosi dziś około miliona Europejek z Włoch, Niemiec czy Szwecji. Są obecni na ponad 20 rynkach, zaś w samej Polsce stoi kilka sklepów stacjonarnych z ich produktami, m.in. w Warszawie, Krakowie, Katowicach, Bydgoszczy czy Poznaniu.
Bracia na swoim koncie mają również pokazy mody organizowane wspólnie z markami Versace i Lamborghini, podczas których modelki nosiły rzęsy Noble Lashes, a także współpracę przy pokazach z projektantami z Włoch oraz polskim twórcą Maciejem Zieniem. Oprócz sprzedaży sztucznych rzęs, od kilku lat prowadzą także warsztaty dla stylistek.
– Najtrudniejsza jest chyba dynamika całego biznesu, która nieustannie stawia przed nami nowe wyzwania. Patrząc z boku wydaje się, że cały czas sprzedajemy zwyczajne, takie same rzęsy. Jednak w rzeczywistości moda zmienia się cały czas - raz klientki chcą rzęs 1:1, teraz są to rzęsy objętościowe i ekologiczne. Za tym trzeba nadążyć, zatem my corocznie wprowadzamy do asortymentu ponad 100 nowych produktów – podsumowuje Wojciechowski.