W kilku ministerstwach trwają trzymane w tajemnicy prace nad ustaleniem systemu i sposobu płacenia składek ZUS przez firmy. Rząd uważnie przygląda się burzy, którą rozpętał zapowiedzią zwiększenia płacy minimalnej i próbuje wpasować się między oczekiwania przedsiębiorców a budżetową rzeczywistość.
Jedno jest pewne – firmy zapłacą o wiele więcej na ZUS i ucieczki przed tym nie ma. Jak pisze „Rzeczpospolita" w kilku ministerstwach trwają prace tajnych zespołów, które próbują wymyślić, jak i jakie składki ZUS będą płacić przedsiębiorcy.
Według informacji gazety ministrowie Morawieckiego nieprzypadkowo wysyłają kompletnie sprzeczne ze sobą sygnały. Premier mówił wszak o uzależnieniu wysokości składek od dochodu, min. Emilewicz zapewniała zaś, że będzie to dotyczyć tylko najmniejszych mikrofirm.
– Obecnie są rozpatrywane trzy scenariusze. – Pierwszy zakłada pełne oskładkowanie dochodów z działalności gospodarczej. Jest jednak najmniej prawdopodobny, bo oznaczałby trzykrotne zwiększenie wpłat do ZUS: z obecnych 20 mld zł do przeszło 60 mld – zapewnia informator Rzeczpospolitej.
Pomysł numer dwa to wprowadzenie górnego limitu dochodów z działalności, od których byłyby potrącane składki. Trzeci zakłada wprowadzenie zryczałtowanej składki ZUS rzędu 2–3 tys. zł miesięcznie dla osób rozliczających się podatkiem liniowym i pełne oskładkowanie dla rozliczających się według skali podatkowej – pisze RP.
Składki ZUS będą wyższe
Od tego nie ma ucieczki, jeśli rząd faktycznie chce utrzymać w przyszłym roku tzw. zrównoważony budżet. Wprowadzenie składki od dochodu oznaczałoby dla lepiej zarabiających przedsiębiorców stratę prawie jednej trzeciej pensji. Przy kwocie 20 tys. brutto, na rękę dostaliby zaledwie 10,4 tys. zł zamiast 15,4 tys. zł.