Polskie Linie Lotnicze LOT wprowadziły dobrowolną dopłatę do biletów pasażerskich. Podróżujący, którym na sercu leży dobro środowiska, mogą do ceny za przelot dodać kwotę, którą chcieliby zrekompensować ślad węglowy pozostawiany przez ich lotniczą podróż. Czy to rzeczywiście szlachetny ruch polskiego przewoźnika ku powstrzymaniu kryzysu klimatycznego czy może raczej marketingowy ekobełkot? Bardziej wygląda na to drugie, bo przewoźnik z solidnym zapleczem finansowym nie ma zamiaru uszczknąć na ochronę klimatu ze swojego tortu, tylko każe upiec klientom własne ciasto.
Najmniej ekologiczny transport
Samoloty nie należą do najbardziej ekologicznych środków transportu. Obrazowo przedstawia to następujący przykład - jeśli całe lotnictwo stworzyłoby państwo, to wylądowałoby w pierwszej dziesiątce największych emitentów gazów cieplarnianych. Jak przypomina portal green-projects.pl, tylko w 2018 roku sektor przewozów lotniczych wyprodukował prawie 900 mln ton dwutlenku węgla. Nie wspominając już o innych odpadach.
Tymczasem ludzkość lata coraz więcej. Sprzyjają temu niskie ceny biletów lotniczych, w dużej mierze możliwe dzięki wyjątkowo niskim podatkom, jakie europejscy przewoźnicy płacą za paliwo lotnicze. Danina jest niska, ponieważ używana w samolotach benzyna przepisowo nie może być podwójnie opodatkowana. Jest to archaizm ustanowiony podczas konwencji chicagowskiej z 1944 roku - czyli z czasów, gdy zmiany klimatyczne nie stanowiły realnego zagrożenia dla przyszłości świata.
Ale to nie koniec - większość lotów na terenie Europy jest zwolniona z podatku VAT, z opłat za hałas oraz zanieczyszczenie środowiska. Co więcej, niby loty wewnątrz Unii Europejskiej są objęte unijnymi regulacjami dotyczącymi emisji dwutlenku węgla, lecz linie lotnicze otrzymują większość uprawnień bezpłatnie. Lotnictwo jest szalenie uprzywilejowane w porównaniu do innych środków transportu.
LOT pozuje na ekologicznego przewoźnika
Nie inaczej sytuacja ma się w przypadku naszego rodzimego przewoźnika, PLL LOT. A jest to druga najchętniej wybierana linia lotnicza w Polsce - według danych Urzędu Lotnictwa Cywilnego w pierwszym półroczu br. z usług firmy skorzystało 5,4 mln pasażerów. Odpowiedzialność klimatyczna polskiego przewoźnika jest zatem niebagatelna.
LOT postanowił jednak pokazać, że sprawy klimatyczne są mu bliskie i na fali dyskusji o ekologii podjął decyzję o ograniczeniu śladu węglowego swoich pasażerów, jak podał PAP.
Chociaż nie, wkradło się tu przejęzyczenie - polski przewoźnik postanowił raczej pozostawić decyzję o ograniczeniu śladu węglowego swoich pasażerów samym pasażerom. Podróżujący, którzy chcą ograniczyć spowodowaną lotem emisję CO2, będą mogli uiścić dobrowolną opłatę ekologiczną, z której dochód będzie przeznaczany na Leśne Gospodarstwa Węglowe. LOT stworzył nawet specjalny kalkulator, dzięki któremu każdy pasażer może obliczyć ślad węglowy swojego rejsu.
Abstrahując od tego, że pieniądze, które Leśne Gospodarstwa Węglowe uzyskują od wielkich przedsiębiorstw, tylko w części są przeznaczane na sadzenie nowych drzew - prawie połowa zebranej ostatnio kwoty poszła na altanki i ścieżki edukacyjne dla turystów, o czym pisaliśmy w INNPoland.pl - to pozostaje kwestia chęci pasażerów LOT-u do uiszczania dodatkowych wpłat na rzecz środowiska.
Mało kto za to zapłaci
Znając mentalność swoich rodaków, droższy o kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt złotych bilet lotniczy, nawet jeśli pozytywnie wpłynie na klimat, niekoniecznie zostanie przyjęty z entuzjazmem przez nastawionych na taniznę Polaków.
Nawet mimo tego, że w zeszłorocznym badaniu CBOS więcej niż połowa Polaków stwierdziła, że jest skłonna wyłożyć większą ilość pieniędzy na produkt ekologiczny. Trzeba bowiem pamiętać, że ankietowani mieli na myśli głównie żywność lub kosmetyki - czyli coś, co ma realny kontakt z ich ciałem i w sposób najbardziej widoczny wpływa na ich zdrowie.
Oczywiście, bez wątpienia znajdą się tacy, którzy chętnie dobrowolną opłatę lotniczą uiszczą. Jednak mając wybór tańszego i droższego przelotu, zdecydowana większość pasażerów zdecyduje się na mniej kosztowną opcję. Bo niby dlaczego miałaby płacić za jakąś tam niewyraźnie majaczącą w odległej przyszłości klęskę klimatyczną?
Marketingowa ekościema
W tym świetle decyzja LOT-u wydaje się li jedynie sprytnym wybiegiem PR-owym, mającym na celu ubranie przewoźnika w modne, ekologiczne szaty. Opłata klimatyczna może ładnie brzmi na papierze, lecz nie przyczyni się do poprawy stanu klimatu. Realną zmianą byłoby nałożenie obowiązkowego podatku na wszystkie loty i nie pozostawianie tak ważkiej sprawy w gestii pasażera.
Niesmak jest tym większy, że LOT, który w 2018 roku osiągnął przychody w wysokości ponad 6,1 mld złotych i miał zysk w wysokości 200 mln złotych, szacowany przez portal pasazer.com, nie zamierza zrzucić się na ochronę klimatu z własnej kieszeni, tylko przerzuca tę odpowiedzialność na klientów.
Choć dobrowolna opłata ekologiczna dla pasażerów pełni głównie funkcję marketingową, to trzeba LOT-owi przyznać, że nie jest zupełnie bezczynny w kwestii klimatu. Jak chwalił się Maciej Wilk, członek zarządu ds. operacyjnych firmy, w ciągu ostatnich dwóch lat, dzięki zmianom wewnętrznych procedur, LOT zredukował poziom swojej emisji CO2 o 7 proc. - i to są proekologiczne zmiany, które warto kontynuować.
Podatek dla lotnictwa
O wprowadzeniu podatku i akcyzy paliwowej dla lotnictwa dyskutuje się coraz więcej na szczeblu europejskim. Ostatnio do Komisji Europejskiej trafił list podpisany przez ministrów finansów dziewięciu krajów Unii Europejskiej, którzy domagali się w nim przygotowania i wdrożenia nowego podatku lotniczego we wszystkich krajach wspólnoty.
Część krajów już działa w tej kwestii - w 2020 roku w Niemczech i Francji pojawią się wysokie podatki na loty krajowe i międzykontynentalne, podobny scenariusz czeka Holandię, która od 2021 roku zamierza opodatkować paliwo lotnicze.
Przewiduje się, że po wprowadzeniu podatku ceny biletów lotniczych podrożeją średnio o kilkanaście procent. Koordynator UE ds. polityki klimatycznej i energetycznej, Klaus Röhrig uważa nawet, że podatek od każdego biletu powinien zaczynać się od stawki 18 euro i być dostosowywany do czasu trwania każdego rejsu.