Choć przez lata Wielka Brytania była najchętniej wybieranym kierunkiem zarobkowej emigracji Polaków, dziś z powodu Brexitu ulega to gwałtownej weryfikacji. Wkrótce o pracę na Wyspach będzie trudniej – brytyjski rząd pracuje bowiem nad nowym systemem imigracyjnym, który odetnie napływ osób o niskich kwalifikacjach.
Wyspiarze będą punktować imigrantów
Priti Patel, minister spraw wewnętrznych Wielkiej Brytanii, w liście do czytelników magazynu „The Sun on Sunday” zdradziła, w jaki sposób jej kraj będzie wkrótce przyjmować imigrantów. Przedstawione przez nią warunki wydają się - delikatnie mówiąc - wyśrubowane.
– Zbyt długo brytyjskie firmy opierały się na taniej i niewykwalifikowanej zagranicznej sile roboczej zamiast inwestować w naszych pracowników. Wykorzystując wolny przepływ osób w Unii Europejskiej szkodziły nam, zabierając nam miejsca pracy i obniżając zarobki – przekonywała ministra.
Wkrótce wstęp do Wielkiej Brytanii na stałe będą mieli imigranci o odpowiednim wykształceniu, kwalifikacjach oraz znający język angielski. Liczyć się będzie również konkretny próg dochodowy, który zamierzają stworzyć Anglicy, czyli 23 tys. funtów rocznie. Dopiero od tej kwoty będzie można zacząć dyskusję, czy dana osoba powinna w ogóle wejść na brytyjski rynek pracy.
Inspiracją dla stworzenia nowego rozwiązania jest punktowy system przyjmowania imigrantów zarobkowych stosowany m.in. przez Australię i Nową Zelandię, gdzie wysoko premiowani są pracownicy o wysokich kwalifikacjach. Wielka Brytania wprowadzi również listę zawodów preferowanych w ściśle określonych branżach deficytowych – będzie to możliwość wejścia na brytyjski rynek dla poszczególnych pracowników niewykwalifikowanych.
Bez kwalifikacji i języka ani rusz
Z perspektywy polskiego pracownika, myślącego o wyjeździe zarobkowym, zmiana systemu imigracyjnego w Wielkiej Brytanii oznacza niemałe kłopoty, co potwierdza w rozmowie z INNPoland.pl Andrzej Kubisiak, ekspert ds. rynku pracy w Polskim Instytucie Ekonomicznym.
– Nowa polityka migracyjna zrówna obywateli Unii z obywatelami świata. Dla Polaków, zadających sobie pytanie, czy wyjechać na Wyspy w celach zarobkowych, oznacza to ogromne trudności – zauważa.
Do barier odległościowych, klimatycznych, kulturowych i finansowych wkrótce dołączy również szereg kolejnych utrudnień, zmniejszających możliwość emigracji na Wyspy. Dla wielu Polaków wymogi językowe, kompetencyjne, wykształceniowe i finansowe będą niemożliwe do przeskoczenia.
– Można zapomnieć o czasach, w których pakowało się w walizkę, wsiadało do samolotu czy autobusu i jechało do pracy do Anglii, bez znajomości języka czy kwalifikacji zawodowych. W nowej sytuacji decyzja o opuszczeniu Polski będzie wymagała dużo więcej przygotowania i o wiele mniej spontaniczności – wskazuje Kubisiak.
Jak zauważa, premiowane będzie posiadanie „załatwionej” pracy na Wyspach. – Jeżeli uda nam się zdalnie znaleźć pracę w Wielkiej Brytanii, to list intencyjny od pracodawcy będzie dodatkowym atutem za wizą zarobkową – wyjaśnia.
Wyjazdy najprawdopodobniej staną się również długoterminowe. Wizy dla specjalistów są przewidywane na okres aż 5 lat. Trudno jednak przewidzieć, jak dokładnie będzie wyglądać rynek pracy w Wielkiej Brytanii, to gospodarka obarczona dziś ogromnym elementem ryzyka.
Anglia traci w oczach Polaków
Co ciekawe, z powodu Brexitu Wielka Brytania staje się coraz mniej popularnym kierunkiem migracji zarobkowych wśród Polaków. Jak wynika z danych GUS, w 2018 r. odnotowano powrót ok. 100 tys. rodaków z Wysp, co było wydarzeniem wręcz historycznym od czasu wejścia Polski do Unii Europejskiej.
– Dziś największy odsetek wzrostu liczby polskich imigrantów odnotowują Niemcy. Chętnie obieranym kierunkiem jest również Holandia oraz Norwegia. Jednak różne badania w ostatnich latach pokazują, że Polaków, rozmyślających o wyjeździe zarobkowym, jest rekordowo mało – mówi Andrzej Kubisiak.
To dla Polski dobre wiadomości, ponieważ nasz kraj ma ogromne problemy demograficzne. Prognozy GUS przewidują, że do 2050 roku Polaków będzie o prawie 4 miliony mniej, co nie pozostanie bez wpływu na nasz rynek pracy.
Specjalista PIE zauważa, że choć obecne kłopoty demograficzne wynikają z przyczyn naturalnych, takich jak starzenie się społeczeństwa, to negatywny proces jest dodatkowo wzmagany drenażem emigracyjnym. – Z perspektywy polskiego rynku pracy zahamowanie emigracji lub utrzymanie trendu powrotów do kraju są bardzo korzystnymi zjawiskami. Każda osoba, która zasiliłaby z powrotem polski rynek pracy, jest na wagę złota – kwituje.