To, że gospodarka i cały system coraz mocniej trzeszczy, widać już dość wyraźnie. Na łopatkach od kwietnia leżą branże "pandemiczne", kłopoty zafundowano też bankom i instytucjom finansowym. Najbardziej sypie się jednak górnictwo i energetyka. Ignorowany przez lata problem tchórzostwa rządzących przed reformą sektora, dziś urasta do rangi lawinowego. Czas zapytać, czy leci z nami pilot, bo sytuacja jest niewesoła.
Sygnałów tego, że problem narasta jest coraz więcej. I tak np. w kasie Narodowego Funduszu Zdrowia może w tym roku zabraknąć nawet 8 mld zł. Z szacunków ekspertów wynika, że nie obejdzie się bez kolejnych dotacji z budżetu państwa.
A tegoroczny deficyt w finansach całego sektora publicznego może sięgnąć nawet 200 mld zł. Dziura wielkości 100 mld zł przewidywana jest w samym tylko budżecie centralnym.
Jedyną praktycznie alternatywą mogą być cięcia wydatków i podwyżki podatków, ale obecny rząd, który doszedł do władzy dzięki obietnicom socjalnym (przede wszystkim), nie zechce ograniczyć rozdawnictwa. Inaczej straci popularność wśród beneficjentów różnych programów socjalnych. Inna sprawa, że ostatnie lata to cała lista podniesionych podatków i danin, o czym pisaliśmy w INNPoland.pl.
Ekonomiści łapią się za głowy. - To jest bardzo ważna kwestia, mamy bowiem dramatyczny spadek dochodów budżetowych, a rząd nie dość że gwałtownie zwiększa wydatki na tarcze, co jeszcze można usprawiedliwiać, to trwoni też pieniądze na prezenty typu bon turystyczny, jak gdyby w gospodarce i budżecie nic złego się nie działo - chłodno analizuje Marcin Materna, Doradca Inwestycyjny i Dyrektor Departamentu Analiz DM Millenium.
W przyszłym roku dochody budżetu w pozytywnym scenariuszu będą zbliżone do tych z 2019 roku, ale za to wydatki będą wyższe – jak wtedy będzie wyglądało finansowanie deficytu i czy ponownie zostaną uruchomione instrumenty NBP z dodrukiem banknotów włącznie?
- I z jakich wydatków rząd zrezygnuje, jakie dodatkowe podatki wprowadzi, bo już widać, że bez tego deficyt może być spory i co więcej, trwały - zastanawia się Materna.
I dodaje, że to dobry moment aby głośno mówić o zapomnianym już temacie: przywilejach mundurowych/górniczych, sędziowskich czy prokuratorskich - tu utrzymywane są wysokie emerytury, o których zwykły Polak może tylko pomarzyć, a pozostałą część społeczeństwa zmiany dotknęły i obniżyły przyszłe emerytury o prawie 30-50 proc.
- Dodatkowo - opodatkowanie rolnictwa - czasy gdy rolnik był biedny i fundowano mu KRUS czy NFZ już dawno minęły - prawdziwi rolnicy to de facto najwięksi beneficjenci wejścia do Unii, a podatków wciąż nie płacą - oni już nie potrzebują ochrony - ocenia Materna.
Skądś bowiem trzeba będzie wziąć dodatkowe pieniądze na łatanie ogromnej dziury budżetowej. W przyszłym roku wydatki będą wyższe niż pierwotnie można było planować na 2021 r., a dochody cofną się do poziomu z 2019 roku.
- Tym samym roczna dziura budżetowa może na trwałe znacznie się zwiększyć. A tego inaczej niż poważnymi reformami nie da się załatać. No chyba, że stawiamy na dodruk już corocznie ze wszystkimi tego skutkami - podsumowuje ekonomista.
Przywileje i socjale
Trudno o to, by system w trudnym czasie się spinał, jeśli np. średni wiek przechodzenia na emerytury górnicze jest bardzo niski i jeszcze niedawno wynosił ok. 49 lat.
Duża część policjantów, żołnierzy i innych służb mundurowych (przyjętych do pracy przed 2013 r.) wciąż może odejść na emeryturę nawet po 15 latach pracy, czyli grubo przed czterdziestką.
Kolejni uprawnieni do programów socjalnych to rolnicy ubezpieczeni w KRUS - ich przywileje rosną, zwłaszcza jeśli przekażą gospodarstwo dzieciom. I parę innych grup społecznych, będących na garnuszku państwa, czyli wszystkich pracujących. Znamy je zapewne wszyscy.
Tymczasem, jak informuje Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, średni wiek osoby, której przyznano emeryturę z ZUS na starych-nowych zasadach (przywróconych przez rząd PIS) wynosił średnio 56,5 roku. To bardzo mało, nawet w porównaniu z najbardziej zamożnymi krajami świata, gdzie pracuje się znacznie dłużej.
Ale ciekawsze jest zestawienie uprzywilejowanych - otóż okazuje się, że przeciętny górnik zostawał emerytem w wieku 48,4 roku, nauczyciel - 58,5, tysiące mundurowych emerytów nie skończyło nawet 40 lat, a rolnicy kończą zawodowe kariery grubo przed 60.
To wszystko kosztuje dodatkowe miliardy złotych, bo ze swoich składek grupy te nigdy na pobieraną latami emeryturę, by nie odłożyli. Tym bardziej, że średnia długość życia rośnie.
Niesprawiedliwość systemu i jego nieporadność powoduje to, że już nawet wśród samych rolników, górników czy mundurowych słychać głosy, że nie wszyscy powinni korzystać z obecnych uprawnień. Bo to rodzi niebywałe patologie, które biją po oczach.
Wiadomym np. jest to, że w kopalniach na bonusy i nagrody „górników dołowych” kładą rękę ci, którzy nie zjeżdżają na urobek. A raptem co czwarty rolnik z bazy KRUS produkuje cokolwiek na krajowy rynek żywnościowy. Większość niewielki kawałek ziemi ma tylko dla siebie, żyje z socjalu i dodatkowo skosi trawę, za co otrzymuje unijne dotacje.
Czy leci z nami pilot?
Wybitna wręcz nieporadność obecnego rządu związana z gospodarką (choć i poprzednie też nie były doskonałe) już nas kosztuje, a może jeszcze kosztować nas wszystkich grube miliardy. Bo, zdaniem wielu obserwatorów i ekonomistów, ten rząd jest po prostu podobny do swoich wyborców - ani nie ma specjalnej wiedzy, ani chęci do zmiany, ani żadnej wizji przyszłości.
I podobnie jak jego wyborcy liczy na to, że skądś mu coś skapnie, ktoś coś podsypie z Brukseli, coś gdzieś urośnie i wszystko będzie się dalej kręcić więc będzie uratowany przed blamażem.
Widać już jednak wyraźnie, że tak nie będzie. Blamaż już nastąpił poprzez działania ministra zdrowia na początku i w trakcie pandemii, wypowiedzi premiera po unijnym szczycie czy miliony stracone na druk kart wyborczych.
Ekonomiści po cichu przyznają zresztą, że minister Jacek Sasin jest przykładem niepokojącej niekompetencji i braku elementarnej wiedzy o mechanizmach i procesach gospodarczych. Choćby w tym tygodniu - szef resortu aktywów państwowych miał przedstawić kontrowersyjny plan naprawczy Polskiej Grupy Górniczej, zakładający zamknięcie części kopalni i restrukturyzację branży.
Ale Sasin swoich zamierzeń nie przedstawił twierdząc, że plan wymaga korekt przez co stał się obiektem drwin nie tylko wśród górników. - Bo trzeba sobie jasno powiedzieć, że ten rząd NIE ma żadnego pomysłu, ani planu na walkę z kryzysem i niezbędne reformy. Liczy chyba już tylko na cud i pieniądze z Brukseli - mówi nam jeden z ekonomistów.
Prof. Leszek Balcerowicz, twórca polskich reform, już wcześniej mówił, że PiS utrzymuje patologie systemu podatkowego, zaciskając zarazem podatkową śrubę, by sfinansować swoje wyborcze obietnice.
- Jestem gorącym zwolennikiem zmniejszania sfery biedy w Polsce. Ale to robi się skutecznie głównie poprzez umacnianie wzrostu gospodarki, dającego więcej miejsc pracy, oraz aktywizacje zawodową ludzi tak, aby praca opłacała się dla nich bardziej niż świadczenia socjalne. Polityka PiS osłabia wzrost gospodarki i zwiększa liczbę ludzi niepracujących, co dodatkowo bije w ten wzrost - uważa Balcerowicz.
Kto sfinansuje kopalnie?
O to kto sfinansuje nieefektywne i przepalające miliony złotych kopalnie (a raczej całą patologiczną otoczkę górnictwa) obawiają się akcjonariusze giełdowych spółek energetycznych, które stały się dojnymi krowami obecnego systemu.
- Przecież to jest chyba największy blamaż w historii rządu, poddać się zanim usiedli do rozmów i jeszcze obwinić media o fake newsy???? Szok i niedowierzanie! Wiedziałem, że indywiduum typu Sasin jest mocny w gębie tylko w Sejmie i przed kamerą... Ale żeby aż tak zrobić w gacie ze strachu??? Masakra - pisze Karol na forum bankier.pl. Podobnych głosów jest więcej.
W środę o godz. 14 spółki energetyczne zaczęły tracić - PGE i Tauron po ok. 3 proc., Enea blisko 6 proc. Przy czym trend jest spadkowy, bo producenci energii, chcąc nie chcąc, będą zapewne zmuszeni do wpłat kolejnych milionów na utrzymanie górniczego skansenu.
A za to zapłacimy na końcu wszyscy w wyższym rachunku za energię. Kto jednak dalej finansował będzie przywileje z plusem, dodatki, bonusy, KRUS-y czy emerytury 40-letnich mundurowych jeśli pracujących zacznie ubywać, Bruksela ograniczy transfery, a część podatników przeniesie się z podatkami do innych krajów?
Tego raczej nie wie dziś nikt. A szkoda, bo nasza łódka coraz mocniej zaczyna przeciekać.