Jak zaznacza, operatorzy rezygnują z zamówień głównie ze względów finansowych. - Niektóre firmy miały do odbioru po 50 samolotów rocznie. My też musieliśmy przesunąć nasze najbliższe dostawy ze względu na kryzys. Nie widzę jednak szans, by ktoś, kto zna się na lataniu, podejmował decyzję w obawie o sprawność techniczną tego samolotu, choć z punktu widzenia prawnego to pewnie najbezpieczniejsza wymówka - tłumaczy Grzegorz Polaniecki.
Uziemienie
Przypomnijmy, po dwóch głośnych katastrofach
uziemiono wszystkie egzemplarze tego modelu. Po pierwszych kontrolach wyszło na jaw, że problem leżał w oprogramowaniu samolotu. Okazało się, że system używał tylko jednego z dwóch czujników kąta natarcia. Gdy czujnik zawodził, samolot nie rozpoznawał, że otrzymuje błędne dane i mimo właściwych parametrów opuszczał nos. Aktualizacja oprogramowania została już wdrożona, ale do czasu zakończenia procesów certyfikacyjnych maszyny pozostaną w hangarach.