
Prywatne przedszkole było nieczynnne z powodu lockdownu, jednak i tak domaga się od rodziców uregulowania należności za usługi. Mieszkanka podwarszawskiej miejscowości dostała sądowy nakaz zapłaty 2,2 tysiąca złotych. Sprawa będzie miała finał w sądzie.
Rachunek za zamknięte przedszkole
O sprawie donosi money.pl. 14 marca ubiegłego roku przedszkole w jednej z podwarszawskich miejscowości, tak jak wszystkie inne placówki w kraju, zostało zamknięte z powodu lockdownu. Zostało ponownie otwarte dopiero po dwóch miesiącach.Jak twierdzi, właściciel przedszkola nie rozliczył się z rodzicami za marzec, kiedy przedszkole było czynne tylko dwa tygodnie. W kwietniu i maju wpłacała 30 proc. należnej opłaty, by “nie zostawić przedsiębiorcy na przysłowiowym lodzie”. 18 maja 2020 r. przedszkole otworzono, jednak część rodziców nie zdecydowała się już na posłanie do niego dzieci, bo placówka nie spełniała ich zdaniem wymogów sanitarnych.
Spór z przedszkolem w sądzie
Adwokat Paulina Sułkowska z Kancelarii Adwokacko-Radcowska Sarbiński & Sobczyk uważa, że sprawa pani Joanny nie jest przegrana."Negocjacje należałoby zacząć od analizy umowy, aby sprawdzić, co wchodzi w skład czesnego. Punktem wyjścia może być również przedstawienie przez właściciela placówki rzeczywistych kosztów, jakie poniósł mimo nieobecności w niej dzieci, a których poniesienie skutkowałoby dla niego rażącą stratą."
Prywatne przedszkola
Jak pisaliśmy w InnPoland w maju ubiegłego roku, wiele prywatnych przedszkoli obawiało się, że może nie przetrwać epidemii koronawirusa. Przez spadek przychodów coraz trudniej było im związać im koniec z końcem, a tarcza antykryzysowa nie objęła placówek prowadzonych przez osoby fizyczne.Miesięczny koszt stały prowadzenia prywatnej placówki waha się pomiędzy 70 tys. zł a 230 tys. zł – dokładna kwota zależy od wielkości miasta, liczby dzieci pod opieką oraz odpowiedniej do tej ostatniej liczby pracowników. Do tego, choć część placówek obniżyła czesne aby zatrzymać rodziców, to wszystkie przedszkola odnotowały odpływ klientów.
