Reklama.
Chodzenie z pupilem na smyczy to dla wielu właścicieli prawdziwa zmora. Pies, który ciągnie w sobie tylko znanym kierunku, to mnóstwo frustracji, obolałe ramiona oraz brak poczucia kontroli i bezpieczeństwa. Bo przecież zwierzę może przewrócić właściciela, zerwać się i na przykład wybiec na ulicę. Remedium na te bolączki ma być polski wynalazek - smycz Idealeash. Postanowiliśmy sprawdzić, jak to działa.
Zdarzało się, że pies był naprawdę silny, adoptowany ze schroniska, nie reagował na komunikaty, a jego pani drobniutka, i choć z ogromnym zaangażowaniem, to miała problem z dotarciem na zajęcia bez urazów. Uszkodzone kolana od przewrotek na betonie, nadwyrężone łokcie i barki – łzy bezsilności w oczach.
Inna czworonożna kandydatka gryzła wszystko w ekscytacji: niszczyła smycze i uciekała. Z czasem prowadząc szkołę, spotykałem takich klientów coraz więcej i zastanawiałem się jak im pomóc.
Po około 7 latach od rozpoczęcia prac koncepcyjnych nad naszym pomysłem, do teraz, kiedy nasze produkty można znaleźć w Londynie, Singapurze oraz Kaliforni, wiemy, że sukces tkwi w specjalizacji i znalezieniu niszy, w której możemy się prężnie rozwijać i wygląda na to, że nam się wreszcie udało.
Naszym celem jest wprowadzenie na globalny rynek uniwersalnego systemu bezpiecznego transportu zwierząt zarówno domowych jak i hodowlanych. System oparty na bazie naszego patentu będzie mógł być adaptowany przez branżę automotive jak i innych producentów akcesoriów dla zwierząt.