Za granicą coraz częściej rozumieją, że czwartek to nowy piątek, a ostatni dzień tygodnia pracy powinien zostać podarowany pracownikowi. Kolejne firmy i państwa z sukcesem testują 4-dniowy tydzień pracy. Także w Polsce są już takie miejsca pracy, w których weekend trwa 3 dni.
Pandemia sprawiła, że zaczęliśmy zupełnie inaczej patrzeć na kwestie związane z tym, jak powinna wyglądać praca. Wiele firm przekonało się do home office, a jeszcze inne zaczęły testować 4-dniowy tydzień pracy.
Z badań wynika, że Polacy niechętnie zmieniliby swój system pracy. Wśród pozostałych europejskich pracowników stanowimy wyjątek, ponieważ ponad połowa z nich wolałaby pracować w cyklu czterodniowym.
Tymczasem zagraniczne testy 4-dniowego tygodnia pracy pokazują, że ma on wpływ na zwiększenie motywacji i zaangażowania oraz wzrost efektywności. Potwierdzają to zarówno firmy, jak i całe państwa.
Okazuje się jednak, że w gąszczu przeciwników 3-dniowego weekendu jest kilka firm, które idą na rękę swoim pracownikom, a piątki traktują luźniej lub w ogóle czynią wolnymi.
Czterodniowy tydzień pracy to żadna nowość, ale jak to w naszym kraju bywa, do nowatorskich rozwiązań trudno nas przekonać. Pisząc “nas” nie mam na myśli wyłącznie szefów, ale także polskich pracowników, którzy sami deklarują, że wolą harować 5 dni w tygodniu – tak wynika z badań przeprowadzonych przez firmę ADP.
Co ciekawe wśród pozostałych europejskich pracowników stanowimy wyjątek, ponieważ ponad połowa z nich wolałaby pracować w cyklu czterodniowym.
Jak dowodzą kolejne eksperymenty, 4-dniowy tydzień pracy ma wiele pozytywnych aspektów zarówno dla pracowników, jak i całych przedsiębiorstw. Ostatnio taki test przeprowadzono w Islandii.
W ramach badań krótszego tygodnia pracy, które zleciła rada miasta Reykjavik, w latach 2015-2019 ponad 2,5 tys. osób (to aż 1 proc. wszystkich aktywnych zawodowo mieszkańców Islandii) otrzymywało taką samą pensję przy skróconym czasie pracy.
Eksperyment objął pracowników m.in. przedszkoli, domów opieki społecznej czy osoby pracujące w miejskim ratuszu.
Był to największy na świecie test 4-dniowego dnia pracy – a jego wyniki są niezwykle zachęcające. Okazuje się, że pracownicy, którzy wzięli w nim udział, byli tak samo – a nawet bardziej – produktywni, do tego zmniejszył się poziom ich stresu, a oni sami osiągnęli lepszą równowagę między życiem zawodowym a prywatnym.
Jednym z prekursorów czterodniowego tygodnia roboczego w czasie pandemii była firma Buffer. W czerwcu 2020 roku producent oprogramowania do zarządzania kanałami w social mediach poinformował, że do końca roku pozwoli 89 pracownikom na pracę przez 4 dni w tygodniu przy zachowaniu swej dotychczasowej pensji.
Podobne rozwiązanie testuje firma Unilever. Tam do grudnia 2021 roku 81 pracowników będzie pracować przez cztery dni w tygodniu, a ich wypłaty pozostaną bez zmian. Korporacja zamierza dokonać dokładnej analizy eksperymentu i zadecydować, czy wdrożyć je w przypadku pozostałych pracowników.
Czterodniowy tydzień pracy testowała też firma Elephant Ventures, ale przy utrzymaniu modelu 40-godzinnego. Od poniedziałku do czwartku dzień pracy trwał więc po 10 godzin. Czas na wypełnienie zadań uległ skróceniu, projekty były realizowane sprawniej i nie trzeba było ich zawieszać i ponownie wznawiać.
Polska niegotowa na długi weekend
Wracając jeszcze na chwilę do badania, w którym Polacy okazali się “pracoholikami”, zapytaliśmy Aleksandry Wesołowskiej ekspertki rynku pracy z portalu Praca.pl, skąd u nas takie podejście.
– Obstawiam, że chodzi o ugruntowane przekonanie, że tylko ten, co pracuje dużo, jest w stanie coś osiągnąć – uważa ekspertka. – Jesteśmy społeczeństwem na dorobku i ta świadomość w połączeniu z wyżej wspomnianym przekonaniem powoduje, że czujemy, że musimy pracować, pracować, pracować, a nie odpoczywać 3 dni w tygodniu.
– Myślę jednak, że powtórzenie tego badania teraz, po pandemii, mogłoby pokazać trochę inne wyniki – dodaje.
Czemu więc – mimo tak wielu dowodów na pozytywny wpływ długiego weekendu – tak trudno wprowadzić w Polsce 4-dniowy tydzień pracy lub przynajmniej zbadać, jak sprawdziłby się w praktyce?
– 4-dniowy tydzień pracy to rozwiązanie, na które warto spojrzeć z perspektywy korzyści, a nie trudności. Zdrowie psychiczne pracowników, jako numer 1, zwiększenie motywacji i zaangażowania, wzrost efektywności – wskazuje Wesołowska.
Według specjalistki, żeby to rozwiązanie miało sens, powinno być spełnionych wiele czynników. – Moim zdaniem 3 najważniejsze to:
Organizacja i czas – odpowiednie przygotowanie planu zmiany, spójność komunikacji i działań i odpowiedni czas na jego wdrożenie.
Społeczna akceptacja – przede wszystkim zmiana myślenia z "trzeba dużo pracować, żeby osiągnąć sukces" na "trzeba dobrze/wydajnie/efektywnie pracować, żeby osiągnąć sukces",
Kompleksowość rozwiązania (czyli dotyczy wszystkich) – tutaj dostrzegam najwięcej trudności – np. dla firm produkcyjnych, które musiałyby ludzi obsługujących maszyny zastąpić maszynami – byłoby to rozwiązanie wymagające nakładów finansowych i technologii, dla niektórych firm nieosiągalnych.
– Nie będzie to prosty proces, ale warto pamiętać, że kiedyś mieliśmy 6-dniowy czas pracy i zmiana pt. "wolne soboty" okazała się do udźwignięcia – puentuje ekspertka z Praca.pl.
Piątek, piąteczek, piątunio
Ale zaraz, zaraz, przecież w Polsce już mamy kilka firm, które piątki traktują z przymrużeniem oka. Co ciekawe, jest ich więcej, niż mogłoby się wydawać, jednak jak zauważa Michał Śliwiński – szef i właściciel Nozbe, która wprowadziła tzw. “piąteczki” – przedsiębiorstwa wciąż boją się mówić o tym głośno… Powód? – nie chcą być postrzegane jako dziwadła.
O Nozbe pisaliśmy już w 2017 roku, czyli na początku eksperymentu, który okazał się takim sukcesem, że został wdrożony na stałe. Śliwiński zdradził nam, że sporo firm będących jego klientami poszło w ślady Nozbe i również wprowadziło “piąteczki”. Rozwiązanie wciąż cieszy się jednak większą popularnością za granicą niż w Polsce.
Gwoli przypomnienia, Nozbe jest aplikacją do zarządzania czasem. – Skupiamy się na tym, co zrobić, żeby twoje zadania i twoje projekty jak najlepiej funkcjonowały. W tej chwili mamy dwie aplikacje, Nozbe Personal do prywatnych zadań i Nozbe Teams do organizacji zespołów – wskazuje Śliwiński.
– Mamy ponad 700 tys. użytkowników na całym świecie uczymy klientów jak najlepiej się organizować. Oprócz tego, że pracujemy zdalnie, bardzo chętnie eksperymentujemy z różnymi technikami produktywności, m.in. z tym że mamy piąteczki po to, żeby zobaczyć, jak to wpływa na efektywność i jak to wpływa na pracę firmy.
Ale na czym w ogóle polegają “piąteczki” i jak się sprawdziły przez te ostatnie 5 lat?
– Koncept, który my sprzedajemy to "daj piątek pracownikowi". Żeby sam mógł zdecydować, co zrobi tego dnia, żeby miał czas na posprzątanie, na rozwój, na zaplanowanie przyszłego tygodnia – tłumaczy szef Nozbe.
Zdaniem Śliwińskiego są dwa elementy w pracy, na które pracownicy nigdy nie mają czasu – to jest sprzątanie i nauka, czyli rozwijanie umiejętności. – Jest takie słynne pytanie – czy warto inwestować w rozwój pracowników, bo co się stanie, jeśli w nich zainwestujemy, a oni odejdą? Ja pytam, co się stanie, jeśli nie zainwestujemy, a oni zostaną? – pyta zagadkowo.
– Trzeba inwestować w pracowników i pracownicy powinni rozwijać własne umiejętności, po to, żeby potem byli aktywniejsi w dalszej pracy. I dlatego my postanowiliśmy nie robić kompletnie 4-dniowego dnia pracy, czyli że w piątek w ogóle się nie pracuje, tylko że w piątek pracuje się po prostu inaczej – wskazuje szef Nozbe.
W piątki pracownicy Nozbe nie pracują nad rzeczami bieżącymi, tylko piątek jest właśnie od posprzątania i od rozwoju – od czytania, od oglądania konferencji online, czy tworzenia jakichś dodatkowych projektów. Efekt jest taki, że przez cztery dni pracownicy pracują bardzo efektywnie, a jak widzą jakiś ciekawy artykuł czy ciekawą rzecz, którą chcieliby sprawdzić, zamiast robić to w tym momencie, przerzucają ją sobie na piątek. Dzięki temu nie tracą tego rozpędu z pracą bieżącą.
– W mojej firmie i w innych firmach, które to wprowadziły, efekt jest taki, że samej pracy jest tak samo dużo zrobione. Naprawdę ludzie pracują bardzo efektywnie przez 4 dni. A w piątek rzeczywiście sprzątają swoje zadania, planują kolejny tydzień – wyjaśnia Śliwiński.
– A znowu startowanie w kolejnym tygodniu z planem jest dużo lepsze niż startowanie bez planu. To jest najgorsze, co może być w poniedziałek, dlaczego ludzie nie lubią poniedziałków. Bo w poniedziałek człowiek idzie do pracy i zadaje sobie pytanie, “no to, co mam teraz zrobić?”
– Piątek jest świetny, bo potem mamy weekend, nasza głowa odpoczywa, a z drugiej strony nie musi myśleć już o zbliżającym się poniedziałku, bo ma go zaplanowany. Wtedy ruszenie do pracy jest dużo łatwiejsze – twierdzi właściciel Nozbe.
CEO jednak nie ukrywa, że na początku musiał odzwyczaić pracowników od szablonowych rozwiązań. – Moim największym wyzwaniem przez 5 lat to przekonać ludzi, żeby nie pracowali nad bieżącymi sprawami w piątek. Żeby rzeczywiście zatrzymali się i skupili się na tym rozwoju, bo ludzie chcą pracować, chcą dokończyć rzeczy i często zostawiają sobie to na piątek.
Jak powstał piąteczek?
– Projekt piąteczków zrodził się z mojej frustracji – mówi CEO Nozbe. – Zauważyłem podczas mojego piątkowego przeglądu tygodnia, że w naszym systemie są projekty sprzed kilku tygodni, które są nieruszone. I stąd ten piąteczek, żeby mieć ten margines, mieć ten czas na przejrzenie starych projektów i zobaczyć czy coś z tego się nadaje. I jak pamiętam, byłem wkurzony, zwłaszcza kiedy moi dyrektorzy, czyli osoby, które bezpośrednio ze sobą pracują i którym najbardziej ufam, też nie sprzątają.
Piątki w Nozbe pozwalają pracownikom na luźne podejście do obowiązków, mogą tego dnia umawiać się na wizyty u lekarzy. – Ja daję im tę przestrzeń, a dzięki temu oni wiedzą, że w piątek mogą coś załatwić na mieście, a jednocześnie wiedzą, że to jest dzień dla nich, choć nie jest to dzień całkowicie wolny – wyjaśnia Śliwiński.
Zadowolenie wśród pracowników jest duże. Taki piąteczek powoduje większą spinę przez te cztery dni, większe skupienie na pracy, niemarnowanie czasu. Ludzie nie pracują więcej, ale efektywniej, sensownie i z planem. Natomiast szef nie odczuł, żeby firma pracowała wolniej, za to zaobserwował dużo większe zadowolenie pracowników i dużo mniejszą chęć odejścia z firmy.
– Wiem, że samymi pieniędzmi ludzi nie zatrzymam – uważa Śliwiński. – Każdy z moich pracowników jest w stanie wyjść na rynek i szybko znaleźć pracę. Dzięki temu, że mamy piąteczek – to jest duży benefit – oni chcą zostać u mnie, bo wiedzą, że dostaną nie tylko dobre pieniądze, ale też nie będą martwić się o czas na rozwój.
Piąteczki przyczyniły się również do powstania technologii, które ostatecznie wylądowały w głównym produkcie. – W tej chwili mamy dwa produkty: Nozbe Personal oraz Nozbe Teams, która jest oparta na technologii react. Podwaliny tego powstały właśnie w piąteczki. Któregoś piąteczku jeden z naszych pracowników zrobił serię eksperymentów, jak wyglądałaby lista zadań Nozbe, gdyby była robiona w nowej technologii. I od tego się zaczęło – wyjaśnia Śliwiński.
A jednak można robić 4 dni w tygodniu
Piąteczki w Nozbe to świetna furtka do tego, by przekonać Polaków, że można pracować mniej, ale równie efektywnie i zarabiać tyle samo. Natomiast szukając głębiej, można znaleźć także firmy, które całkowicie zrezygnowały z pracy w piątek. Jedną z nich jest Amazon!
Skontaktowaliśmy się Aleksandrą Zarychtą-Kuzalską z biura menedżerką ds. PR Amazona, żeby zapytać, jak wygląda 4-dniowy dzień pracy polskich oddziałach firmy założonej przez Jeffa Bezosa. – Nasi pracownicy poziomu początkowego w centrach logistycznych pracują 4 dni w tygodniu, 10 godzin dziennie, zaś 3 dni w tygodniu mają wolne – wyjaśnia menedżerka.
– Zmiany są różne i pracownicy mogą sami wybrać najlepszą dla siebie opcję, dlatego cenią sobie elastyczność, jaką im stwarza 4-dniowy system pracy oraz możliwość dostosowania grafiku do własnych potrzeb. Traktują to jako jeden z licznych benefitów, jakie zapewnia im praca w Amazon – dodaje Zarychta-Kuzalska.
Amazon jest obecny w Polsce od 2014 r. i ma ponad 18 000 stałych miejsc pracy w 9 nowoczesnych Centrach Logistyki E-Commerce w Sadach koło Poznania, Sosnowcu, Kołbaskowie koło Szczecina, Bielanach Wrocławskich (dwa obiekty), Łodzi, Pawlikowicach koło Łodzi, Okmianach koło Bolesławca i w Gliwicach.
Kolejnym przedsiębiorstwem, które pozwala swoim pracownikom na wypoczynek 3 dni w tygodniu, są Polskie Zakłady Lotnicze Mielec. Oprócz standardowego 8-godzinnego dnia pracy funkcjonują tam dwa dodatkowe systemy.
W systemie tzw. wolnych piątków pracownicy otrzymują co drugi piątek wolny w zamian za wydłużenie czasu pracy do dziewięciu godzin w dniach od poniedziałku do czwartku. Z tego systemu korzysta w firmie ponad 30 proc. załogi.
W drugim dodatkowym systemie czasu pracy tzw. 4/10, który został wdrożony kilka tygodni temu, pracownicy mają możliwość skorzystania z 4-dniowego tygodnia pracy i każdego wolnego piątku, w zamian za wydłużenie czasu pracy do dziesięciu godzin w dniach od poniedziałku do czwartku.
– Oczywiście musieliśmy takie wdrożenie poprzedzić analizą biznesową, techniczną czy społeczną i dostosowaniem do zasad czasu pracy obowiązujących w Polsce – wyjaśnia Marek Strokoń, Kierownika Działu Administracji Personalnej PZL Mielec.
– Pracownicy w szczególności ci, którzy skorzystali z nowych systemów czasu pracy, bardzo sobie cenią możliwość pracy w takich systemach. Widzimy to w szczególności w postaci pozytywnych komentarzy w ankietach pracowniczych, ale też w codziennych dyskusjach z pracownikami czy ze stroną związkową – dodaje Strokoń.
Trzeba podkreślić, że pracownicy mogą korzystać z tych systemów na zasadzie dobrowolności, więc to oni decydują czy chcą z takiego benefitu skorzystać, czy nie.
– System wolnych piątków stał się nieodzowną częścią naszej kultury pracy i mamy nadzieję, że nowo wprowadzony system 4/10 również będzie tak oceniany – mówi Strokoń.
– Nie wyobrażam sobie teraz – i sądzę, że tak samo by odpowiedzieli nasi pracownicy – że ten benefit mógłby w naszej firmie przestać obowiązywać. Bezcenna jest świadomość, że po dobrze przepracowanym tygodniu, weekend można zacząć już w czwartek wieczorem.