Kim jest cyborg? Czy słysząc "AI" zawsze będziemy mieli przed oczami Skynet? Dlaczego wielu z nas nadal odrzuca możliwość wszczepienia sobie czipów? Z badaczką technologii zastanawiamy się, czemu Polaków tak ciężko przekonać do nowości i jak można oswoić społeczeństwo z nowymi zdobyczami technologii… zanim zaczną palić wieże 5G.
W XXI w. w szybkim tempie przybywa nam technopesymistów. Wydaje się, że na każdego zapaleńca nowych technologii przypadają dwie osoby, które zaopatrują się w czepiec z folii aluminiowej.
Ruch płaskoziemców można z uśmiecham politowania odrzucić z miejsca. Ale już osoby obawiające się o nową technologię 5G obrazują pewien problem. Naukowcy mogą tygodniami mówić im o bezpieczeństwie. Eksperci często tłumaczą jednak fakty tak skomplikowanym językiem, że przeciętny Kowalski woli przeczytać wątpliwy wpis na Facebooku i już wie "jak jest naprawdę".
Czemu społeczeństwo, ludzkość – ja i ty – do nowej technologii podchodzimy jak pies do jeża? Czy na zawsze jesteśmy skazani na opór "przed nowym"? Gdzie przebiega granica między faktycznymi obawami o ciemne strony nowych technologii, a nieracjonalnym myśleniem, że AI już szykuje nam bunt maszyn?
W technofilozofię nurkujemy z dr Dominiką Kaczorowska-Spychalską – ekspertką w dziedzinie biznesowych i społecznych aspektach nowych technologii m.in. sztucznej inteligencji (AI) Internetu Rzeczy (IoT) czy wszczepów płatniczych. To już drugi wywiad z doktor – w pierwszym zajęliśmy się tematem wszczepów płatniczych.
Czy osoby z podskórnym czipem to już cyborgi?
To zależy od naszej definicji. Jeszcze w 1997 roku pojawiła się odważna teza, że ludzie są wręcz stworzeni do bycia cyborgami, a każdy wprowadzany do ciała element pozabiologiczny czyni nas cyborgiem. W ten sposób moglibyśmy nazwać nim nawet osobę z rozrusznikiem serca, uznając, że cyborgi są wśród nas tu i teraz.
Technologie medyczne wszczepiane do ciała pozwalają między innymi odzyskać zmysł słuchu, zapanować nad funkcjami organów wewnętrznych czy wspierać osoby cierpiące na chorobę Parkinsona. Czy jednak o to chodzi w byciu cyborgiem?
Z drugiej strony, pojęcie cyborgizacji przeciętny Polak nadal bardzo kojarzy z science fiction. Myślimy o wszczepach do mózgu, bionicznych rękach czy właśnie czipach w ciele. Cały czas jawi nam się cyborg jako osoba o zdolnościach wręcz ponadludzkich.
Osoba z rozrusznikiem faktycznie nie kojarzy się nam z cyborgiem, ale ktoś "płacący ręką" w sklepie już tak. Czy to kwestia tego, że jedne technologie już oswoiliśmy, a innych nadal się obawiamy?
Oczywiście. Padło to kluczowe słowo – "oswojenie". W ludziach dość naturalnie występuje swego rodzaju niepewność związana z czymś nowym. Kiedyś ludzie bali się żarówek, telefonu czy uciekali przed pociągiem jadącym na filmie.
Z biegiem lat coraz to nowe technologie stawały się powszednie, normalne, a nawet oczywiste dla społeczności. Wchodziły do publicznej świadomości. Ale z kolei powstały też kolejne rozwiązania, do których przeciętny człowiek znów podchodził ze sporą rezerwą. Tak jest do dziś.
Popatrzmy jak obecnie społeczeństwo podchodzi do sztucznej inteligencji. Z jednej strony intuicyjnie wiemy, że jest to jakaś ogromna siła, co i rusz słyszymy o jej nowych zastosowaniach i kolejnym skoku w przyszłość.
Z drugiej jest to twór zupełnie nieznany, tajemniczy. Czym jest AI? Gdzie jest AI? Jak działa? Odpowiedzi na te pytania przeciętny Kowalski czerpie często z popkultury, gier wideo, filmów. A Hollywood lubi nas postraszyć czarną wizją przyszłości i buntem maszyn.
Czyli człowiek słyszy "AI", a myśli... Skynet? "Blade Runner"? HAL 9000?
Dokładnie. Myślimy znów o robotach czytających nam w myślach, kontrolujących świat. Często nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo AI pomaga nam w przyziemnych sprawach i to już teraz.
Myślimy sobie, że prawdziwe AI już "gdzieś tam sobie jest" – może w laboratoriach naukowców, na uniwersytetach. Ale człowiekowi nadal ciężko jest przełożyć pojęcie AI na konkretne rozwiązanie lub jakąś przydatną funkcję.
Każdy nowy smartfon wykorzystuje przecież sztuczną inteligencję na tuzin różnych sposobów. Jeśli wpisujemy coś w wyszukiwarce, odtwarzamy filmik na YouTube bądź serial na Netfliksie – obcujemy z algorytmami sztucznej inteligencji.
Czemu więc nadal się jej boimy?
Po pierwsze, jak wspomnieliśmy ludzie nadal mają nikłą świadomość AI. A to jest fundament, niezbędny już na samym początku oswajania się z tą technologią.
Po drugie, gdy mamy już pewną świadomość tego, czym jest sztuczna inteligencja i jak jest wykorzystywana możemy budować wiedzę na temat AI. I tu pojawia się kolejny problem.
Swoją "wiedzę" często ściągamy bowiem bez zastanowienia z internetu, z niepotwierdzonych źródeł albo forów gdzie łatwo o fałsz czy fake newsa. Bez weryfikacji i odsiania informacyjnego szumu możemy w swojej głowie wytworzyć mocno sfałszowany obraz sztucznej inteligencji.
Pozostałe białe plamy w wiadomościach pokrywamy też wspomnianymi obawami i treściami zaczerpniętymi z popkultury. I w ten sposób przeciętny Kowalski zyskuje poczucie, że już dużo wie w temacie. A tak naprawdę stworzył w swojej głowie swego rodzaju kolaż wyobrażeń o AI, mylnie nazywany wiedzą.
To samo dotyczy innych technologii. W prowadzonych przeze mnie badaniach często zadaję pytanie o znajomość pojęcia jakiejś technologii. I tak na przykład na pytanie o to, czy badani spotkali się z pojęciem IoT – Internetu Rzeczy, znaczna większość odpowiada zazwyczaj, że owszem, zna je. Ale gdy pytam co ono dla nich oznacza, to często słyszę odpowiedź w stylu "No jak to? To znaczy internet, w którym jest mnóstwo rzeczy. Można je kupić, sprzedać, ściągnąć…"
Coś nam "świta", jakieś słowa kojarzymy i to nam wystarcza. Rzadko kiedy zgłębiamy dany temat, najczęściej zadowalamy się bardzo płytkim, powierzchownym poziomem informacji na ich temat. Nie zgłębiamy wiedzy, nie weryfikujemy jej – a to jest pożywka dla obaw przed nową technologią.
Skoro mówimy o wiedzy – czy edukowanie społeczeństwa w tym temacie sprawi, że AI zostanie przyjęta i oswojona?
Jeśli mówimy tu o budowaniu kompetencji cyfrowych to uważam, że takie inicjatywy mają więcej niż jedną mocną stronę.
Zgodzę się, że już przez samo poznanie istoty – nie definicji – sztucznej inteligencji, świadomość obcowania z nią w różnych urządzeniach, sprzętach z których na co dzień korzysta, najprawdopodobniej sprawi, że taki człowiek będzie ją bardziej rozumiał i akceptował.
Ale co więcej, pozwoli mu to po prostu świadomie i bezpiecznie korzystać z tych rozwiązań, zdobywać i pogłębiać umiejętności obsługi kolejnych opcji wspomaganych sztuczną inteligencją.
Dynamika rozwoju nowych technologii będzie tylko przyśpieszać, a Polacy już obecnie są nieco z tyłu za Europą jeśli chodzi o rozwój społeczeństwa cyfrowego. Wskazuje na to chociażby raport Komisji Europejskiej – Indeks gospodarki cyfrowej i społeczeństwa cyfrowego DESI 2021.
Poziom umiejętności cyfrowych trzeba stale budować, bo inaczej najnowsze rozwiązania będą dla nas tylko gadżetem, którego użyjemy raz albo z miejsca odrzucimy. A to samo rozwiązanie mogłoby realnie pomóc nam w naszym życiu, a nawet zmienić naszą codzienność.
Czego Polacy najbardziej boją się w nowych technologiach?
Pokazały to chociażby prowadzone w 2021 roku badania dotyczące czipów płatniczych. Wskazywane przez badanych zastrzeżenia czy bariery mocno mnie nie zaskoczyły, bo o wszystkich głośno mówi się już od pewnego czasu.
Po pierwsze Polacy boją się utraty cyfrowej tożsamości. To, że ktoś – złodziej, haker – może ukraść nasze dane sprawia, że jesteśmy mniej zainteresowani korzystaniem z kolejnych nowości technologicznych.
A co jeśli ktoś ukradnie mi pieniądze z czipu płatniczego, skopiuje go, zeskanuje? A co jeśli ktoś włamie się do domowego systemu monitoringu IoT? Przejmie kontrolę nad systemem mojego domu? Czy będę w stanie sobie poradzić w razie takiego ataku? Takie myśli mocno studzą nasze zainteresowanie.
Druga kwestia to utrata prywatności. Nowe technologie często pozwalają nas lokalizować, namierzać, poznają nasze prywatne dane. W tym kontekście często pojawia się nawet mocno pejoratywne słowo "śledzenie".
Aspekt trzeci to zaś kwestie etyczne, na przykład możliwej manipulacji naszymi decyzjami. Wykorzystywanie danych użytkowników by wpływać na ich decyzje zakupowe czy nawet polityczne nie jest do zaakceptowanie przez wielu z nas.
Ale jednak nadal włączamy GPS w smartfonie, korzystamy z map... dajemy firmom te dane na talerzu.
No właśnie. To czego boją się użytkownicy w teorii często nie przekłada się na ich praktyki konsumenckie. Na Wydziale Zarządzania UŁ razem z firmą Orange Polska przygotowaliśmy w zeszłym roku I ogólnopolski raport dotyczący zachowań polskich konsumentów wobec wyzwań etycznych związanych z rozwojem technologii.
Zwłaszcza młodzi respondenci, podkreślali, że zdają sobie sprawę z możliwego ryzyka korzystania z technologii czy przekazywania swoich danych firmom i jak ważna jest prywatność czy bezpieczeństwo ich informacji.
Ale jednocześnie ta sama grupa przyznawała, że jeśli w zamian za ich dane dostanie od firmy jakiś dodatkową wartość – usługę, ułatwienie czy cokolwiek innego… to oczywiście podzieli się swoimi danymi i chętnie udostępni je spółkom.
Powstaje więc pewien dualizm. W próżni będziemy zaciekle bronić swojej prywatności. Ale gdy firma postawi przed nami przysłowiową marchewkę, którą ocenimy jako atrakcyjną dla nas, to w mgnieniu oka jesteśmy w stanie zapomnieć o swoich twardych postawach.
Wydaje się, że wraz z rozwojem technologii, takich dylematów będzie więcej. Ale ostatecznie to my decydujemy – więc i my kreślimy naszą przyszłość. Róbmy to świadomie, jednocześnie nie tracąc wiary, że technologie mogą pomóc nam realizować marzenia i sięgać po to co wydaje się nieosiągalne.