O tym, że osoby zaciągające hipotekę w ciągu ostatnich dwóch lat, mogą wpaść w tzw. pułapkę kredytową, słychać było już od dawna. Utrzymujące się przez dłuższy czas rekordowo niskie stopy procentowe zachęciły Polaków do masowego zaciągania zobowiązań. Teraz, gdy raty znacznie wzrosły, części z nich nie stać na ich spłacanie. Czy "złotówkowicze" podzielą los frankowiczów?
Przypomnijmy, wiosną 2020 Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się na trzy cięcia, które łącznie obniżyły stopę referencyjną z 1,5 proc do poziomu 0,10 proc. Był to najniższy poziom stóp w historii, który był utrzymywany przez kolejnych kilkanaście miesięcy.
Fakt ten tłumaczono m.in. tym, że wysoka inflacja spowodowana jest przez czynniki, które – podobnie jak wzrost cen surowców – są niezależne od krajowej polityki pieniężnej. Rekordowo niskie stopy, chociaż oznaczały praktycznie zerowe zyski na depozytach i lokatach, przełożyły się na niskie oprocentowanie pożyczek i kredytów. W konsekwencji wpłynęło to się na zwiększenie zdolności kredytowej części rodaków, którzy rzucili się na hipoteki.
Co ciekawe, już wtedy pojawiały się liczne głosy przestrzegające przed kredytowym hurrapotymizmem. Głos zabierał m.in. UOKiK. – W przypadku zakupu mieszkania lub domu na własne potrzeby zawsze należy wziąć pod uwagę takie ryzyka jak możliwość wzrostu oprocentowania, a co za tym idzie – rat kredytu, zmianę sytuacji życiowej czy spadki cen nieruchomości – mówił Tomasz Chróstny, prezes urzędu.
Czytaj także:
Spoty kampanii “Policz i nie przelicz się” były szeroko emitowane w radiu i telewizji. Media rozpisywały się o tym, że niskie oprocentowanie kredytów to sytuacja z całą pewnością przejściowa. To jednak nie zniechęciło rodaków spragnionych własnego M. Jak informowało Biuro Informacji Kredytowej, w sierpniu 2021 r. banki sprzedały kredyty mieszkaniowe za prawie 8,2 mld zł, co oznaczało wzrost o ponad 80 proc. w stosunku do sierpnia 2020 r.
Wszystko zmieniło się jednak w październiku 2021, kiedy RPP zdecydowała się na pierwszą podwyżkę stóp procentowych. Od tamtej pory stopy idą systematycznie w górę (podwyższano je już pięciokrotnie), co niesie za sobą dość dramatyczne zmiany dla kredytobiorców, bo przekłada się na wysokość rat kredytowych. Po styczniowej podwyżce stóp procentowych kredyt mieszkaniowy może pochłaniać nawet 50 procent pensji niektórych z nas.
Kim są złotówkowicze?
Podwyższanie stóp automatycznie wpływa na stawki WIBOR (uzależniony od wysokości stóp procentowych wskaźnik, który określa wysokość oprocentowania na polskim rynku międzybankowym - przyp. red). A według nich rozliczanych jest 98 proc z 2 mln aktywnych kredytów hipotecznych w złotówkach.
– W ubiegłych dwóch latach wiele osób niespodziewanie zyskało wyższą – lub jakąkolwiek – zdolność kredytową. To dlatego, że wraz ze stopami procentowymi, sztucznie utrzymywano wskaźnik WIBOR przez czas pandemii COVID-19 na bardzo niskim poziomie – potwierdza dr Iwona Rzucidło - radca prawna, ekspert w zakresie kredytów frankowych i odnoszonych do innych walut obcych.
– Gdy WIBOR jest niski, to marże banku wzrastają, a gdy WIBOR rośnie, zwykle marże ulegają obniżeniu, chociaż banki reagują na to ze sporym opóźnieniem. Wspomniani kredytobiorcy mieli zatem i tak wyższą marżę, a teraz dodatkowo rośnie im WIBOR. Ich kredyt staje się o wiele droższy, niż zakładali. Niebawem może ich być nie stać na ratę kredytu i będą masowo żegnać się z kredytowanymi nieruchomościami – ostrzega ekspertka.
Przykład: ktoś wziął kredyt w czerwcu 2020 roku, na 30 lat, 500 000 PLN. WIBOR 3M wtedy wynosił 0,27 proc., marża banku średnio w tym czasie to 2,50 proc. (jedna z wówczas najlepszych ofert), a więc oprocentowanie wyniosło 2,77 proc.
Teraz oprocentowanie to nadal marża 2,50 proc. plus 3,39 proc. (WIBOR 3M), co daje 5,89 proc. W chwili wzięcia kredytu rata mogła wynosić 2 120,00 PLN, a obecnie ponad 3 000 PLN (różnica około 1 000 PLN). Jeśli WIBOR wzrośnie jeszcze o niecałe 3 proc., to rata będzie wynosiła ponad 4 000 PLN (różnica ok. 2 000 PLN).
Gdy WIBOR wzrośnie jeszcze o ok. 3 proc. od teraz (co nie jest niemożliwe ze względu na stan gospodarki), kredytobiorca zapłaci dwa razy wyższą ratę, niż zakładał przy podpisaniu umowy kredytu.
Czy stracę mieszkanie?
Dla osób, które wzięły kredyt w PLN w czasie pandemii, ekspertka nie ma dobrych wieści. – Część kredytobiorców w PLN z czasu pandemii prawdopodobnie straci nieruchomości, na które zaciągnęli kredyt.
Ekspertka przypomina jednocześnie, że kredyty te były często brane dla zainwestowania w kolejną nieruchomość. – Tu dach nad głową może być zachowany, ale pojawia się duża strata finansowa, bo dom kupiony za cenę sprzed np. półtora roku za pół roku-rok będzie tańszy ze względu na ogólną sytuację gospodarczą (w tym rozpoczynający się zalew rynku nowymi nieruchomościami na wynajem oraz sprzedaż) i płacąc aktualnie dużo wyższe raty, nieadekwatne do wartości nieruchomości, kredytobiorcy na tym stracą – mówi dr Iwona Rzucidło.
Co robić, jeżeli jesteśmy w gronie "złotówkowiczów"? – Jedną zwykle dość uniwersalną radą jest zmiana oprocentowania ze zmiennego na stałe, niezależne od WIBOR – mówi ekspertka.
– Przypuszczamy, że niebawem złotówkowicze będą walczyć o swoje prawa w sądzie, podobnie jak teraz frankowicze – uważa. – Przygotowujemy się do pomocy im. Na razie nie stosuje się "automatycznie" przepisów chroniących złotówkowiczów, na które mogą się oni z sukcesem powołać w banku. Nie oznacza to, że są bez wyjścia. Sytuacja jest nieco podobna do tej z frankowiczami i będzie się rozwijać, zmierzając do poszukiwania podstaw skutecznej ochrony praw kredytobiorców.
Dziś te osoby mierzą się z podwyżkami stóp procentowych, co bezpośrednio przekłada się na wysokość miesięcznej raty. Za chwilę okaże się, że nie będzie ich stać na spłacanie zobowiązania – tak jak w przypadku frankowiczów.
Iwona Rzucidło
radca prawna
Jeżeli rata kredytu wynosi 2 tysiące PLN, aktualnie trzeba zapłacić prawie 3 tysięcy PLN, a ponieważ zarobki w gospodarstwie domowym są takie same (i inflacja rośnie), to te prawie 50 proc. więcej robi różnicę. Zwłaszcza, że kredyty w pandemii, przez rosnące ceny mieszkań, były w sporej mierze w tych wyższych przedziałach, powyżej 500 000 PLN. Kredytobiorców może być nie stać na raty kredytu i ostatecznie część z nich straci nieruchomości.