Gdyby Putin zdecydował o zaprzestaniu sprzedaży surowców Polsce, odciąłby nas od 65 proc. ropy, 55 proc. gazu i 75 proc. węgla. Ale na razie - jak informują ukraińskie organy - gaz w rurociągach spokojnie płynie na Zachód. A co, jeśli Putin powie "stop"?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Rosja ciągle dostarcza Polsce ponad 50 proc. każdego z najważniejszych dla nas surowców energetycznych. Z szacunku ekspertów Forum Energii wynika, że obecnie z Rosji ściągamy 65 proc. ropy, 55 proc. gazu i 75 proc. węgla. W kwestii importowania węgla jesteśmy w europejskiej czołówce. Nie jesteśmy jedynym odbiorcą rosyjskiego "czarnego złota". W Europie kupują je też wszystkim Niemcy, Belgia i Holandia. Z Rosji pochodzi prawie 45 proc. węgla spalanego w Europie.
Czytaj także:
Reszta Europy jest też mniej zależna niż Polska od rosyjskiego gazu. Ale nie ma co ukrywać - import z Rosji jest olbrzymi. Europa jest uzależniona od Rosji w zakresie około 40 proc. dostaw gazu ziemnego i pomimo ekspansji energii odnawialnej w ciągu ostatnich dwóch dekad, zależność ta wzrasta w miarę jak kraje przechodzą na spalanie gazu. Błękitne paliwo zastępuje brudny węgiel - spalanie gazu jest po prostu mniej uciążliwe dla środowiska. Szczególnie narażone na uzależnienie od gazu są Niemcy, które zamknęły prawie wszystkie swoje elektrownie jądrowe i dążą do wyeliminowania węgla do 2030 roku.
Rosja dostarcza też jedną czwartą ropy zużywanej w Europie - tak na podstawie danych Eurostatu wyliczył BusinessInsider.pl. Portal dodaje, że dostarcza 20 proc. importowanej do UE pszenicy, spore ilości stali i żelaza a także tytanu.
Odetnie czy nie?
Zachodni analitycy podkreślają, że kryzys na Ukrainie nie jest wojną o zasoby, ale Putin może nie wahać się przed wykorzystaniem zasobów jako broni i nacisku politycznego. Warto zauważyć, że stopniowe odchodzenie Europy od paliw kopalnych (w dłuższej perspektywie) oznacza zmniejszenie politycznej i gospodarczej roli ropy i gazu. To groźne dla Rosji, której przemysł de facto nie podniósł się po upadku komunizmu, a gospodarka opiera się obecnie w przeważającej mierze na eksporcie paliw kopalnych. Przez to Rosja jest pogardliwie nazywana "stacją benzynową świata".
Poza paliwami eksport Rosji opiera się na surowcach mineralnych zależnych od energii, takich jak żelazo, stal, aluminium i inne metale. Rosja eksportuje też żywność. Mimo wszystko aż 40 proc. rubli w budżecie centralnym Rosji pochodzi z eksportu ropy i gazu. Gdyby Putin zechciał odciąć Europę od dostaw, skazałby kraj na biedę.
Ale niewykluczone, że stanie się to i bez zakręcania kurków i zawracania pociągów z węglem. Atak na Ukrainę wywołał zapowiedzi kolejnych sankcji. Jedną z najpoważniejszych byłoby odcięcie Rosji do systemu SWIFT, czyli faktyczne zablokowanie wszelkich przelewów z i do Rosji.