Zakład Ubezpieczeń Społecznych zapowiedział pomoc dla przedsiębiorców, którzy ucierpieli w związku z trwającą wojną w Ukrainie. Urząd zapowiedział, że doradcy ds. ulg pomogą odroczyć zaległe składki, rozłożyć je na raty, a nawet umorzyć.
Przedsiębiorcy mający trudności z opłaceniem składek ZUS w związku z trwającą wojna w Ukrainie mogą liczyć na pomoc ze strony Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
– Chodzi m.in. o odroczenie terminu płatności składek lub rozłożenie ich na raty. W wyjątkowych przypadkach po spełnieniu określonych warunków składki mogą być także umarzane – wskazał rzecznik ZUS Paweł Żebrowski w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną".
Kwalifikujące się firmy mogą poprosić o wsparcie ze strony doradcy ds. ulg i umorzeń. Ten udzieli wszystkich informacji, oceni indywidualną sytuacje firmy i zaproponuje odpowiednie rozwiązanie. Umówić się można na konsultację telefoniczną bądź e-wizytę.
Łukasz Kozłowski z Federacji Przedsiębiorców Polskich wskazuje, że polskie firmy importują z Rosji surowce. Brak dostaw może znacznie wpłynąć na ich działanie. Są także przedsiębiorstwa nastawione na eksport do Ukrainy, Federacji Rosyjskiej czy Białorusi. Te także mogą poważnie stracić na konflikcie.
Jak wojna wpłynie na Polskę?
Jak pisaliśmy w INNPoland, wojna w Ukrainie i kryzys rosyjskiej gospodarki wpłynie też na nas. Oznaczać to będzie przede wszystkim dalsze wzrosty cen energii, paliw i żywności.
Jakub Rybacki z Polskiego Instytutu Ekonomicznego ocenia w money.pl, że należy liczyć się z wyższą inflacją. – Prawdopodobnie niedługo mocno wzrosną ceny gazu i mimo zastosowania tarczy antyinflacyjnej, inflacja przekroczy 10 proc. A w skali całego roku trochę poniżej 9 proc.
Jeżeli zdrożeje importowana z Ukrainy kukurydza, przełoży się to na wzrost cen paszy, a w konsekwencji – droższe mięso. Podrożeć mogą też importowane z Ukrainy oleje.
Ekspert zwraca również uwagę na to, że eksport towarów na Ukrainę i do Rosji to ok. 3 proc. polskiego PKB. — Do tego importujemy sporo surowców, które także pozwalają nam budować gospodarkę. W sumie 5 proc. polskiego PKB jest zagrożone. Na razie obcinamy prognozy o 1 pkt proc. — mówi ekonomista.