"Złotówkowicze"
Przypomnijmy, wiosną 2020 Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się na trzy cięcia, które łącznie obniżyły stopę referencyjną z 1,5 proc do poziomu 0,10 proc. Był to najniższy poziom stóp w historii, który był utrzymywany przez kolejnych kilkanaście miesięcy.
Fakt ten tłumaczono m.in. tym, że wysoka inflacja spowodowana jest przez czynniki, które – podobnie jak wzrost cen surowców – są niezależne od krajowej polityki pieniężnej. Rekordowo niskie stopy przełożyły się na niskie oprocentowanie pożyczek i kredytów. W konsekwencji wpłynęło to się na zwiększenie zdolności kredytowej części rodaków, którzy rzucili się na hipoteki.
Optymizm zgasł w październiku 2021, gdy RPP zdecydowała się na pierwszą podwyżkę stóp procentowych. Od tamtej pory stopy idą systematycznie w górę, co niesie za sobą dość dramatyczne zmiany dla kredytobiorców. Już w styczniu media informowały, że raty kredyt mieszkaniowego mogły w niektórych przypadkach pochłaniać nawet 50 procent pensji.
W kwietniu RPP podniosła stopy procentowe po raz siódmy, ustanawiając główną stopę referencyjną na poziomie 4,5 proc – po raz pierwszy od 2012 roku. A podnoszenie stóp przekłada się na stawki WIBOR (wskaźnik, który określa wysokość oprocentowania na polskim rynku międzybankowym - przyp. red), według której rozliczanych jest 98 proc z 2 mln aktywnych kredytów hipotecznych w złotówkach.
– Podwyżka stopy referencyjnej z 3,5 proc. do 4,5 proc. spowoduje bardzo różny wzrost rat - podkreśla Jarosław Sadowski z Expandera. Dużo zależy od tego jak długi jest okres spłaty i jaka jest kwota zadłużenia. Dla przykładu przy kwocie kredytu 300 000 zł rata wzrośnie o 199 zł, jeśli okres spłaty wynosi 30 lat i o 153 zł, jeśli 10 lat.
Warto jednak pamiętać, że banki aktualizują oprocentowanie kredytu raz na 3 miesiące lub raz na 6 miesięcy. Dlatego, jeśli aktualizacja odbędzie się obecnie, to wzrost raty będzie dużo wyższy niż to wynika tylko z kwietniowej podwyżki.
Co zrobić jeśli nie stać mnie na ratę kredytu?
– W ubiegłych dwóch latach wiele osób niespodziewanie zyskało wyższą – lub jakąkolwiek – zdolność kredytową. Dziś te osoby mierzą się z podwyżkami stóp procentowych, a za chwilę okaże się, że nie będzie ich stać na spłacanie zobowiązania – mówiła w INNPoland dr Iwona Rzucidło - radca prawna, ekspert w zakresie kredytów frankowych i odnoszonych do innych walut obcych. Co robić w takiej sytuacji?
W przypadku osób, które mają do spłacenia kilka kredytów, dobrym rozwiązaniem może być ich konsolidacja – mówił w Dzień Dobry TVN ekonomista Maciej Samcik.
Maciej Samcik
Kredytobiorca może również zawnioskować o wydłużenie okresu spłaty. – Sumarycznie (kredyt) będzie wtedy droższy, natomiast pojedyncza rata będzie niższa. Teoretycznie można też pomyśleć o refinansowaniu kredytu, czyli przeniesieniu go do innego banku, żeby był tańszy. Bo inny bank może mieć lepszą, tańszą ofertę - radził ekonomista.
Część banków oferuje również tzw. wakacje kredytowe, czyli przerwę w spłacie rat na miesiąc, bądź dłużej. To jednak rozwiązanie krótkoterminowe i – jak podkreślają eksperci – niekoniecznie efektywne, bo nieopłacone będą doliczone do kapitału, przez co kolejne raty wzrosną.
– Dużo osób kontaktuje się w sprawie możliwości przejścia z oprocentowania zmiennego na stałe - mówi w Interii doradca kredytowy Tomasz Machowiak. - Po takiej zmianie kredytobiorca płaci przez pięć lat taką samą ratę, określoną podczas podpisywania umowy, bez względu na zmiany stóp procentowych. W związku z tymi stałymi podwyżkami dużo osób woli "na start" zapłacić więcej, jednak mieć pewność, że przez pięć lat ta rata nie wzrośnie i będą mogli spać spokojnie bez względu na podwyżki.
– W najczarniejszym scenariuszu zawsze lepiej jest sprzedać nieruchomość we własnym zakresie, niż chować głowę w piasek, nie spłacać kredytu i doprowadzić do licytacji komorniczej. To nikomu nie wychodzi na korzyść – podsumowuje ekspert.